fot. Krzysztof Jędrzejak
Minęło sporo czasu od ostatniej dobrej prognozy surfingowej na Bałtyku, więc kiedy 2 dni przed sylwestrem pojawiły się fale na horyzoncie, mobilizacja znajomych nastąpiła bardzo szybko. Nikt nie marudził, że to 1 i nie będzie można wiadomo co, że ta prognoza to tak naprawdę jest daleka od ideału, a tak naprawdę to jest styczeń i powinno się jeździć w góry, a nie nad morze. Było sporo wątpliwości, były problemy natury logistycznej, rodzinnej i egzystencjonalnej. Ostatecznie budzik ustawiony na 4:15 nie zdążył nawet zadzwonić, bo podjarka była tak mocna, że klasycznie wstałem 2 minuty wcześniej. Szybkie pakowanie, zebranie ekipy na mieście i byliśmy w trasie.
Ciężko znaleźć kogokolwiek, kto lubi pływanie w zimnej wodzie. Wiadomo, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, ale jestem pewny, że mając do wyboru ciepłą i zimną, zdecydowana większość wybierze tę pierwszą. Osobiście nie jestem tutaj wyjątkiem. Wcześniejsze doświadczenia z zimną jesienną wodą wspominam bardzo źle, do tego stopnia, że pływanie zawsze kończyło się szybciej niż wizyta niewinnego młodzieńca w agencji towarzyskiej. W tym roku uparłem się, żeby przełamać złą passę i prawilnie zaliczyć zimowy Bałtyk.
Bałtyk ma to do siebie, że nigdy nie wiadomo na co się trafi. Można w lipcu mieć pecha i poznać efekty upwellingu na własnej skórze, kiedy woda osiąga temperaturę ok. 6 stopni, przy 24 stopniach na plaży. Można zimą mieć farta i trafić mocne 5 stopni, które 1 stycznia brzmią jak spełnienie marzeń. Bałtyk na sylwestra nie zaserwował prawdziwej zimy. Woda i powietrze miały około 3-5 stopni. Przelotne opady były dość upierdliwe. Najgorszy jednak był wiatr, który wiał z prędkością około 25kn i oprócz tego, że utrudniał przemieszczanie się z deską, to mocno wychładzał i wywoływał bardzo mocny prąd w morzu. Na szczęście dzięki Xcel Wetsuits Polska byłem dobrze przygotowany na takie warunki.
Na pływanie zabrałem piankę Xcel Infiniti 6/5 z kapturem, rękawiczki 3mm Xcel Inifiti i buty Xcel Infiniti 5mm. Warunki nie były najmroźniejsze, ale to mnie akurat ucieszyło, bo była to idealna okazja na pierwsze starcie z zimowym pływaniem. To moja pierwsza pianka ze zintegrowanym kapturem i to do tego taka gruba! Obawiałem się, że trudno będzie się ją zakładało, co jak wiadomo zimą na parkingu przed samochodem jest dosyć upierdliwe, ale okazało się, że zakłada się ją bardzo podobnie do każdej innej pianki z frontzipem. Xcel zapina się od środka pianki do zewnątrz. Suwak ma fajny patent z blokadą paskiem magnetycznym, żeby przypadkiem pianka się nie rozpięła. Dodatkowo jest ściągacz, o którym należy pamiętać, bo inaczej, tak jak ja, można dostać strzał zimnej wody prosto na klatę. BRRRR!!! Kolejny ściągacz jest na kapturze. Ogólnie pianka bardzo dobrze przylega i jest pierwszą, która naprawdę dobrze pasuje na moje 196cm i 85kg. Rozmiar LT wreszcie miał odpowiednio długie rękawy i nogawki, dzięki czemu w trakcie sesji ani razu kostka czy nadgarstek nie wyskoczył na wierzch. (wysocy będą wiedzieli o co chodzi)
Pierwsze wejście do wody było sporym wyzwaniem psychologicznym. Szybko jednak okazało się, że w piance w ogóle nie czuję zimna. Przez chwilę myślałem, że woda po prostu nie jest taka zimna, ale pierwszy duck dive rozwiał moje przypuszczenia. Duży prąd w morzu wymagał ciągłego paddlowania. Ciężko powiedzieć, żeby pianka 6/5 nie krępowała trochę ruchów, ale muszę przyznać, że jak na tak grubą gumę, bardzo dobrze mi się machało rękami, wstawanie na desce nie sprawiało problemów, a mięśnie nie "puchły". Pierwsza sesja trawała około dwie godziny i schodząc czułem się jak w ciepłym październiku. Szybka zmiana spotu, krótka herbata i kolejne dwie godziny w porcie minęły bardzo szybko. Dopiero kiedy fale osłabły i sam poczułem zmęczenie materiału (na nogach od 4:13) zaczęło mi się robić lekko chłodno.
Jeśli chodzi o akcesoria, to buty 5mm w zupełności wystarczyły w tej temperaturze. Rozmiar dobrze trzymał się stopy i nigdzie nie "myszkował". Trzeba by sprawdzić jak będą się trzymały na kite, ale to w swoim czasie. Niestety rękawiczki 3mm były zdecydowanie za cienkie. W dłonie może nie było zimno, ale mogłoby być cieplej. Może to kwestia braku podszycia z tej specjalnej mechatej warstwy, a może grubości. Ciekawą za to rzeczą, jest profilowane wykończenie, przez co rękawiczki Xcel Infiniti nawet leżąc mają zagięte palce do środka. To ułatawia formowanie dłoni i na pewno będzie sporą zaletą podczas pływania na kite lub windsurfingu. Na surfie nie miało to żadnego wpływu na odczucia z pływania.
Zszedłem z wody zadowolony, że zaliczyłem Bałtyk 1 stycznia i gotowy na kolejne wyzwanie, najchętniej w śnieżnej scenerii i temperaturze powietrza niższej niż wody. Według mnie pianka Xcel Infiniti 6/5 z kapturem na pewno da radę. Pozostaje tylko kwestia dodatków. Na kite zestaw 3mm rękawice i 5mm buty na pewno wystarczy (chociaż w razie co, może być chłodno podczas selfrescue) ale na surfie, kiedy dużo się siedzi w wodzie i czasem czeka trochę na fale, wchodziłbym co najmniej w zestaw 5mm/7mm. Oby była okazja do spróbowania. W końcu jeśli Posejdon tak dobrze rozpoczął ten rok, to jest szansa, że będzie w tym roku wiele okazji do pływania i to nie tylko w temperaturze bardziej pasującej na czytanie książki przy kominku.
Oczywiście najlepiej popływał sobie Dzik z Orzecha - vicemistrz Polski Kuba Kuzia.
fot. Krzysztof Jędrzejak
Kuba