Justyna Śniady to dziewczyna z...?
Bakcylem na windsurfing :)
Lubi windsurfing bo...?
Lubi to trochę mało powiedziane. Całe moje życie kreci się wokół windsurfingu! "I did it before it was cool" ;)
Szczerze mówiąc, od zawsze próbowałam wszystkich możliwych sportów. Ciągnęło mnie też do bardziej wyczynowej wersji każdego z nich. Kiedy nauczyłam się jeździć na motorze musiałam od razu spróbować wheelies czy skoków, a na snowboardzie od razu pchałam się na raile i kickery. Wszystko przychodziło mi w miarę naturalnie - forntlipa na snowboardzie zrobiłam w drugim sezonie jazdy. Jednak windsurfing był inny. Zaczęłam dużo wcześniej niż na snowboardzie ale wylądowanie pierwszego frontloopa zajęło mi wiele lat. Windsurfing był dużo bardziej skomplikowany, nie tylko do nauki. Samo znalezienie dobrych warunków do treningu czy złapanie prognozy stanowiło wyzwanie. O ile w większości sportów możemy powtarzać manewry w praktycznie identycznych warunkach (np. ta sama rampa na snowboardzie), w windsurfingu w ciągu jednego dnia warunki potrafią zmienić się diametralnie - wiatr słabnie lub przybiera na sile, fale zmieniają się wraz z pływami etc. Progress nie był dla mnie tak szybki, a każdy nowy trick dawał w związku z tym niesamowitą radość.
Mimo że do tej pory uprawiam wiele różnych sportów i bardzo je lubię, to nic nigdy nie dorównało w moim odczuciu jeździe na fali i skokom na windsurfingu. Ciężko to wytłumaczyć. To trochę jak 6 zmysł. Trzeba to poczuć, przeżyć, żeby zrozumieć. Jeśli ktoś jest niewidomy, ciężko opisać mu świat tak jak my go widzimy - jest zbyt dużo składowych, niektórych bardzo trudnych do wyjaśnienia słowami. Tak samo jest z windsurfingiem - trzeba go spróbować i mieć wytrwałość do przejścia pierwszych etapów nauki, zeby naprawdę zrozumieć za co go "lubię".
Ciągnie ją na fale, bo...?
Ciągnęło mnie na fale od zawsze. Pamiętam kiedy pierwszy raz zobaczyłam film RIP z Robby Naishem. Byłam wtedy małą dziewczynką i to co Naish wyprawiał na Hawajach wydawało mi się niesamowite. Momentalnie zaczęłam marzyc o pływaniu na falach. Od małego lubiłam wyzwania i nie cierpiałam iść na łatwiznę. Być może dlatego, że miałam starszego brata i zawsze czułam, że muszę udowodnić, że też potrafię wejść na tak samo wielkie drzewo jak on ;) Lubiłam stawiać czoła rożnym wyzwaniom. A windsurfing na falach to zdecydowanie wyzwanie. Z jednej strony bardzo chciałam pływać na falach, a z drugiej strony strach przed nimi mnie paraliżował. Jeszcze w podstawówce, kiedy stanęłam na desce zaledwie kilka razy, zbierałam plakaty z JAWS (wielkimi falami na Hawajach), fascynując się ich ogromem i ludźmi, którzy odważyli się na nich pływać. Pamiętam, że często przeglądałam całą kolekcję przed snem wyobrażając sobie jakby to było uciekać przed falą wielkości bloku, w którym mieszkam. Często miałam koszmary, śniło mi się, ze tonę na Jaws haha.. Mam ogromny szacunek do siły oceanu. Znalazłam się już nie raz na ogromnych falach. Świadomość, że dzięki desce z żaglem mogę wypłynąć na morze, znaleźć się sam na sam z tymi olbrzymami jest niesamowita. Oczywiście poza wyzwaniem pływania na dużych falach, samo uczucie dobrego cutbacka na normalnej rozmiarów fali czy wysokich skoków jest niepowtarzalne. Pływanie po płaskiej wodzie też jest fajne ale dla mnie się "nie umywa" ;)
A zaczynała pływać na windsurfingu...?
Zaczynałam jako dzieciak na jeziorze Sarbsko. Mój Tata chciał spróbować, skoro Tata to też brat, a skoro brat to ja nie mogłam być gorsza;) Początkowo stawałam na desce raz, dwa razy w roku, ale windsurfing tak mi się podobał, ze już od pierwszego razu zawsze pozostawałam myślami na wodzie przez wszystkie 365 dni w roku a we wszystkich zeszytach gryzmoliłam loga windsurfingowych marek, desek czy fal.
Walczy na PWA, bo...?
Starty w PWA były moim dziecięcym marzeniem. Pamiętam jak kupowałam niemiecki magazyn SURF i ze słownikiem słowo po słowie tłumaczyłam wszystkie wywiady i artykuły próbując je rozszyfrować nie znając jeszcze tego języka, tylko po to, żeby jak najwięcej dowiedzieć się o tym co działo się na tourze. Chciałam wiedzieć kto wygrał, kto przegrał, kto co ustał i co, kto o tym myśli. Były to też czasy wielkich osobowości na tourze - jak Josh Stone, Franciso Goya, Jason Polakow czy Brian Talma.
Moj pierwszy występ na PWA wyszedł dość spontanicznie. Jakoś tak zebrałam się w sobie i wysłałam zgłoszenie o dziką kartę. Ponieważ Sylt był jedną z najbardziej wymagających miejscówek na tourze (ze względu na ciężki przybój), wiele kobiet odpuszczało starty tam. Tym samym znalazło się miejsce dla mnie. Na początku nie mogłam w to uwierzyć. W końcu udało mi się namówić mamę, żeby zawiozła mnie na Sylt dając mi szanse spróbowania swoich sił, no i spełnienia mojego marzenia. Było to niesamowite doświadczenie. Byłam na wodzie ze wszystkimi, o których czytałam w gazetach. Mogłam podziwiać ich ewolucje z "pierwszego rzędu". W 10 dni nauczyłam się więcej o pływaniu na falach niż przez cale ówczesne windsurfingowe życie.
Kolejne starty w PWA były już chęcią udowodnienia sobie, że "mogę lepiej". Poza fajnym wyzwaniem, starty w zawodach to też niepowtarzalna okazja do podnoszenia swoich umiejętności na wodzie. Nic tak nie motywuje jak przepłynięcie heatu. A niestety, jeśli chodzi o wave kobiet w czasach kiedy zaczynałam, można było startować praktycznie tylko w PWA. Od tamtej pory mieliśmy organizowane zawody w Polsce, jest też bardzo dobrze obsadzony tour BWA w Wielkiej Brytanii czy Mistrzostwa Wave w Australii. Kiedyś kobiety były raczej bagatelizowane. Puszczano je przeciwko mężczyznom albo wstawiano do jednego 6-8. osobowego heata, którego nie da się nawet porządnie sędziować. Cieszę się, że jest dużo lepiej, bo zawody bardzo przyczyniają się do podnoszenia poziomu windsurfingu, który znów staje się coraz bardziej popularny. Co ciekawe najbardziej zwiększa się liczba właśnie windsurferek. Na wszystkich przystankach wave PWA starowało w tym roku prawie 30 kobiet, a przed nami jeszcze impreza na Hawajach. To absolutny rekord, nawet w porównaniu do lat '80 boomu naszej dyscypliny.
Ja osobiście starty w PWA musiałam pogodzić ze studiami i praca, także przez wiele lat startowałam tylko w jednej imprezie w roku - właśnie na Sylcie. Tam można było liczyć najwyżej na pojedynczą eliminacje, a ja nie mając rankingu zawsze w pierwszym heacie dostawałam Karin Jaggi albo Daide Moreno. Była to więc bardziej zabawa i nauka niż skupianie się na wynikach.
Po poważnym wypadku samochodowym, w którym prawie zginęłam postanowiłam, że muszę koniecznie spróbować swoich sił na Gran Canarii, bo było to moje niedoszłe marzenie. I tak powoli zaczęłam wciągać się w tour coraz bardziej i walczyć o coraz lepsze wyniki. Plany pokrzyżowała mi poważna kontuzja ale powoli wracam do pełni formy :) Do sióstr Moreno mam jeszcze 10 lat, wiec czasu na starty jeszcze trochę mi zostało :)
Swój największy sukces uważa za... ?
Moim ostatnim i chyba największym sukcesem był mój występ na imprezie PWA Indoor na Stadionie Narodowym. Nie tylko dlatego że stanęłam na podium, zostając vice-mistrzynią świata windsurfingu halowego ale dlatego, że odważyłam się w ogóle najechać na te rampę! Byłam dopiero pół roku po ostatniej operacji stopy, a do tego nigdy w życiu nie skakałam na prawa nogę (nie mówiąc już o próbach frontów). Na Narodowym udało mi się zrobić pierwszego w życiu frontloopa na prawa nogę, z rampy i przy sztucznym wietrze. Myślę, że było to jedno z moich większych windsurfingowych osiągnieć i cieszę się, że dałam rade!
Oczywiście cieszę się jeszcze z kilku innych rzeczy jak:
- wygrania nagrody PWA EXCELLENCE 2012 za 2 największą fale roku ustępując tylko Iballi Moreno
- mojego 5. miejsca w Pozo w tym roku
- wygrania touru BWA 2013 i prowadzenia w tegorocznym rankingu (po 2 pierwszych imprezach)
- nie przegrania ani jednego heatu w Polsce
- wygrania super session na Teneryfie backloopem (skakanie tow-in w Siam Parku)
- wygrania Mistrzostw Zachodniej Australii jeszcze przed kontuzją
Jednak patrząc z perspektywy ostatnich 2 lat, najbardziej ze wszystkiego cieszy mnie powrót na wodę i progres, który zrobiłam pomimo kontuzji - zwłaszcza lądowanie (póki co sporadycznie;) one-handed backloopow.
Stawia sobie za cel... ?
Przede mną pierwszy od ponad 2 lat sezon, który będę mogła poświecić na treningi. Ostatnie lata wypełniły mi operacje stopy. Nawet kiedy mogłam już pływać po godzinie puchła mi tak, że musiałam zejść z wody. Teraz, kiedy ze stopa jest lepiej, mam nadzieję spędzać więcej godzin dziennie na wodzie (jeśli powieje) i wrócić w przyszłym roku w jeszcze lepszej formie. Mam w planach na tą zimę wiele trików ale moim największym celem na przyszłość jest podwójny frontloop. Wiem, że wiele osób pewnie teraz się zaśmiało ale to moje największe marzenie, więc to mnie nie zniechęci :) Mam dobrego nauczyciela, który wierzy, że jak najbardziej mogę. Ben (Proffitt) przygotował mi cały plan treningowy. Stawia na moje bezpieczeństwo, więc nie pozwala mi po prostu spróbować i zobaczyć jak wyjdzie (jak to mam w zwyczaju) ;)
Pierwszy cel to lądowanie 9/10 frontloopow w ślizgu, wtedy dostane zielone światło. Zaczęłam już lądować ślizgowe fronty, ale do 9/10 jeszcze trochę mi zostało. Oczywiście nie będzie łatwo i może to zająć trochę czasu, ale wiem że podwójniaka nie odpuszczę :D
Nie lubi jak na spocie/zawodach... ?
Na spocie nie lubię lokalizmu oraz ludzi, którzy nie przestrzegają zasad pływania na fali i nie szanują innych surferów. Windsurfing to wspaniały sport i lubię ludzi, którzy się nim cieszą i dzielą tą pasję z innymi. Odkąd złamałam stopę dużo bardziej doceniam spoty z łatwym dostępem do wody. Wnoszenie sprzętu po skałach stanowi dla mnie teraz dodatkowe wyzwanie, ponieważ palce kontuzjowanej stopy nie zginają się.
Na zawodach jak każdy... nie lubię przegrywać. Jednak kiedy wiem, że popłynęłam przyzwoitego heata, a konkurentka po prostu była lepsza albo podeszła jej większa fala, da się to przeżyć. Najgorzej jest jeśli wiem, że sama popełniłam błędy i popłynęłam kiepsko. Wtedy ciężko przełknąć porażkę. Nie lubię też puszczania heatów w bardzo marginalnych warunkach. Nie dlatego, że to nie fair - bo najlepszy i tak wygrywa. Po prostu szkoda mi godzin włożonych np. w szlifowanie równych skoków, kiedy w heacie nie ma fal i muszę ograniczyć się do frontloopa. Lubię kiedy na zawodach są dobre warunki, dużo wiatru i fal i wygrywa najlepszy zawodnik, a nie ten, kto miał szczęście złapać jedyną falę w ciągu tych 12 minut.
W planach ma...?
Właśnie zakończyłam 10dniowe oczekiwanie na wiatr na Sylcie podczas PWA Grand Slam. Niestety wiatr i fale nie pojawiły się. Teraz dotarłam już do Tiree w Szkocji na 3 imprezę touru BWA. Prognozy nie są najlepsze ale ściskam kciuki.
Właśnie potwierdzono także dla kobiet zawody PWA na Hawajach. Raczej ciężko mi będzie teraz na ostatnia chwile znaleźć fundusze na ten dodatkowy event ale jeśli uda mi się znaleźć sponsora to na pewno wystartuje. Jeśli nie, polecę już pracować i trenować w Australii:) Plan treningowy tej zimy będzie napięty, bo jak wspomniałam, będzie to dla mnie pierwsza od ponad 2 lat cala zima treningów i w dodatku wreszcie bez kontuzji! Nie mogę się doczekać..
Ulubiony zestaw to... ?
69l Simmer flywave i 3.7 Simmer Icon.
Nienawidzi w windsurfingu tego, że... ?
Nie potrafię użyć słowa nienawidzę w odniesieniu do windsurfingu! Najbardziej frustrujące jednak jest to, że nie mogę uprawiać windsurfingu codziennie i nawet jeśli wydam kupę kasy i poświęcę wiele czasu na ściganie wiatru po najlepszych spotach świata, to i tak czasami miesiącami czekam na warunki na plaży. Ale ta wada windsurfingu stanowi też paradoksalnie o jego atrakcyjności. Ponieważ trudno zdobyć czas na wodzie, więcej on znaczy, każda sesja bardziej cieszy i daje większego kopa. Tak jak mówiłam nie lubię iść na łatwiznę, a nie ma większej nagrody niż osiągniecie czegoś mimo że było "pod górkę" - a w naszym sporcie prawie zawsze jest. W windsurfingu nie ma łatwo - i za to go kocham!
Jej idol to... ?
Jest kilku - Robby Naish, Jason Polakow czy Robert Teriitehau. Ale od kilku lat moim największym idolem jest zdecydowanie Ben Proffitt! :)
Jak się Wybierała na Narodowy to... ?
Dla ochrony zabrałam najgrubsza piankę (5.3mm), kask, kamizelkę i buty - wszystko się przydało! ;) Miałam tez zapasowe śrubki, bo liczyłam się z urwaniem fina - tez się przydały!
Co myślałaś jak najeżdżałaś na rampę... ?
Teraz albo nigdy! Coco jambo i do przodu!! :D
Masz dla nas nowy film?
Tak, właśnie skończyłam mój nowy filmik, który pokazuje (jak zwykle z przymrużeniem oka) mój powrót na wodę po kontuzji. Mam nadzieje, ze Wam się spodoba.
Pozdrawiam wszystkich i życzę dużo wiatru!
Justyna Śniady POL 1111
Simmer Style Int., Powerex Int., Mystic Boarding Int., Hydrosfera, GoPro, K4, Surfadviser.com