Podobno co trzech to nie jeden... dlatego miło mi prezentować ten mega ciekawy wywiad z cyklu
SieRozmawia. Kto tylko jeździ na Hel powinien o nich słyszeć, bo nie tylko dobrze pływają ale reprezentują bardzo fajne nastawienie do życia, ludzi i windsurfingu, a oczywiście mowa o Braciach Trepczyk czyli wielkie trio w postaci Łukasza, Kamila i Dawida
Bracia Trepczykowie - to brzmi już jak mafia - skąd Wy w ogóle jesteście i co porabiacie na co dzień ?
Łukasz: Bracia T wzięli się trochę z Pomorza i troszkę ze Śląska... ale większość życia spędzili we Władysławowie. Na co dzień jest różnie, przynajmniej ze mną - prawie co roku robię co innego, tą zimę np. spędziłem w Niemczech i niestety bez pływania ale tak czy siak, sezon od wieeeeeelu lat wygląda bardzo podobnie - czyli windsurfing - instruktorstwo i treningi kiedy tylko jest możliwość.
Dawid : Mafia??? Hahaha - brzmi groźnie, ale nas się nie trzeba bać.
Jesteśmy z Władysławowa i bardzo często bywamy na naszych "homespotach". Windsurferzy, którzy przyjeżdżają na półwysep często widzą nas razem na wodzie. Zdarza się też czasem, że ludzie nas mylą i mówią że jesteśmy do siebie podobni (ale nam się tak nie wydaje:))
Kamil : No właśnie z tą mafią to nie przesadzajmy :) po prostu trzech braci, którzy zostali zarażeni chorobą windsurfera i każde bujnięcie się drzewa przez wiatr powoduje spakowanie samochodu i ruszenia na spot, bądź
ucieczki z pracy :)
Na co dzień
pracuję w Hydrosferze ( sklepu chyba nie trzeba przedstawiać) i całkiem dobrze się tam odnajduję, cieszę się, że cały rok mam kontakt z moją pasją
Podobno Ci znad morza unikają morza, tak jak górale unikają gór - a z Wami troszkę przeciwnie. Jak to się wszystko zaczęło ?
Kamil : Tak naprawdę zaczęło się to niedawno z 9 lat temu. Tato załatwił sprzęcik, ciepłe dni po szkole i sezon - katowanie, trzech samouków na oldschoolowym kleperze, kurs instruktorski vdws, praca na szkółce i w 2008 w końcu własny sprzęt o którego nie trzeba się kłócić !
ahh te czasy ...
Łukasz : Nas do gór faktycznie nie ciągnie, nawet kiedyś byliśmy z rodzicami w górach, gdzie
po kilku dniach wsiedliśmy do pociągu i wróciliśmy do "Władka". Zaczęło się wszystko kiedy miałem 16 lat, czyli w zasadzie dosyć późno, dostaliśmy z Niemiec od znajomego
deskę Sklepper 320. Do tego
Tata załatwił jeszcze stary epoksydowy maszt z dakronowym żaglem 6.5 HyFly, a bom został po przysłowiowych "wczasowiczach" zakurzony gdzieś na końcu garażu, no i tak zaczęliśmy ...."kalecząc" ten sport na
Małym Morzu podpatrując jak to instruktorzy innym tłumaczyli...
Dawid : Tak jak chłopaki powiedzieli w naszym przypadku tak nie jest.
Gdy jestem przy wodzie to czuje się naprawdę dobrze. A zaczęło się od tego: gdy byłem w podstawówce to pływaliśmy wspólnie z tatą na jachcie. Potem dostaliśmy żaglówkę i próbowaliśmy pływać z kumplami. Kilka lat później dostaliśmy pierwszy sprzęt windsurfingowy. Były to dokładnie deska Klepper z epoksydowym właśnie masztem i dwa żagle 6.5 i 5.5 HiFly. Na tym sprzęcie sami stawialiśmy pierwsze kroki podglądając innych.
Przyznam, że nie było łatwo. Kilka razy chciałem się poddać ale
bracia dawali mi kopa i nie mogłem sie poddawać:) Z czasem gdy tylko udało się uzbierać jakieś pieniądze, to kupowaliśmy lepszy sprzęt i tak dalej
Wasz pierwszy idol windsurfingowy - taki spotkany na plaży, gdzie zbieraliście swoje szczęki z plaży ?
Kamil : Tak naprawdę to mało po świecie jeździłem ale pierwszego wymiatacza, którego na wodzie widziałem to
Steven Van Broeckhoven w Tarifie ale nie będę ukrywać, że do freestyle'u mocno mnie nakręcali polscy zawodnicy, którzy pływali na moim home spocie "małe morze" zawsze starałem się pływać za nimi i podpatrywać,
aż w końcu zaczęło wychodzić
Łukasz : Tak,
zdecydowanie Steven van Brockhoven, dokładnie w Tarifie jakieś 5 lat temu, mieliśmy nawet okazję razem z nim popływać. Wtedy mi ledwo flaki jeszcze wchodziły, więc zrobił na nas wielkie wrazenie...
Dawid : Ponieważ ja jestem najmłodszym z naszej trójki
dla mnie idolami byli i są moi bracia. Zawsze mnie wspierali i wspólnie uczyliśmy się czegoś nowego i
wzajemnie mobilizowaliśmy się
Teraz z innej beczki - jaki powinien być półwysep za parę lat w Waszych oczach ?
Łukasz : Dla mnie
nie powinien się za bardzo zmieniać, bo to wszystko ma swój urok, no może pomijając kilometrowe korki w sezonie - z tym akurat mogliby coś zrobić...
Jeśli chodzi o sytuacje na wodzie, to fajnie byłoby gdyby
więcej ludzi znało prawo drogi i zachowało trochę kultury
Dawid : Półwysep dla mnie może zostać taki jaki jest. Idealnie by było
gdyby wiało częściej ale niestety nie mamy na to wpływu.
Kamil : Hmm ... Jak dla mnie też nie musi się zmieniać, kocham go takim jakim jest,
na każdy kierunek wiatru mam spot
Zarażacie zajawką windsurfingu wielu ludzi - czym jest dla Was windsurfing w ciągu roku ?
Dawid : Ujmę to w dwóch słowach:
chorobą i zabawą. Jest to też sposób na życie. W ciągu całego roku
nie ma takiego dnia, byśmy nie sprawdzali prognozy i kiedy tylko to jest możliwe (nie tylko w wakacje) pakujemy sprzęt i pływamy.
Dla ludzi niezwiązanych z windsurfingiem jesteśmy wariatami.
Gdy tylko lody topnieją na zatoce, to sprawdzamy czy można już zejść na wodę. Z windsurfingiem łączę
moją drugą pasję czyli fotografię. W czasie przerw podczas pływania
robię zdjęcia braciom i kumplom. Moje zdjęcia czasem pojawiają się na stronach poświęconych windsurfingowych lub na Facebooku.
Łukasz : Dla mnie również na pewno pasją i uzależnieniem w dobrym tego słowa znaczeniu. Pozwala na
odskocznię od tych szarych stron z życia i motywacją do trzymania formy.
Wchodzisz na dechę i morda sama się uśmiecha :)
Kamil : Najlepsza choroba którą się zaraziłem i
trzeba ja przekazywać dalej !
Robię to cały czas, uczyłem ludzi na szkółce, w sklepie doradzam w sprzęcie, a w wolnym czasie
lecę na wodę i dalej zarażam, moim celem na sezon jest
zarażenie mojej dziewczyny (pozdrawiam Sylwię)Wiadomo jak to jest z braćmi - kłócicie się na spocie o sprzęt ?:) typu : ty masz moją przedłużkę ?
Kamil : Tak było ale to wcześniej jak musieliśmy się nim dzielić, bo oczywiście nikt z nas nie miał dość ... teraz na szczęście każdy ma swój ale nie powiem,
czasami się podbierze jakąś część sprzętu :)
Łukasz : Dokładnie,
na szczęście każdy dorobił się swojego, w miarę dobrego sprzętu, więc w pewnym stopniu udaje się uniknąć tego typu konfliktów ale zawsze znajdzie się jakiś inny powód do kłótni, jak to na braci przystało, zwłaszcza gdy jest ich trzech. Tak czy siak,
największa frajdę sprawia nam jak mamy okazje razem popływać
Dawid : Pamiętam te czasy i teraz
wspominam je z uśmiechem:) Tyle w temacie
Kto z Was pływa najlepiej ? Jak wygląda Wasz trening nowych tricków - każdy trenuje po cichu żeby zagiąć braci czy ciśniecie wszystko wspólnie?
Dawid : Nie ma co ukrywać, że Łukasz z Kamilem pływają lepiej ode mnie ale wydaje mi się że są na równym poziomie. Niestety moje problemy z barkiem mnie ograniczają, dlatego nie mogę sobie pozwolić na każde szaleństwo.
Kamil : W zeszłym sezonie
Łukasz był wyżej ale teraz będzie musiał się pogodzić z przegraną :) Dawid niestety nie może tak bardzo cisnąć, ponieważ ma problemy z barkiem ale i tak dobrze mu idzie. Każdy próbuje innych tricków jakoś nigdy nie mogliśmy się zgadać, aby trenować tego samego...
aaa chyba ze loopy :) na wodzie
staramy się zawsze sobie pomagać i wypatrywac bledy aby poprawic skutecznosc
Łukasz : Myślę że
z Kamilem prezentujemy podobny poziom, aczkolwiek każdy ma w repertuarze coś czego drugi nie potrafi. Dawid z racji że zaczął pływanie troszkę później niż my, jest trochę słabszy ale i tak
godnie reprezentuje klan Braci T. A jeśli chodzi o tricki to jakoś nie konkurowaliśmy nigdy kto wykonuje lepiej daną ewolucję, bo jakoś wyszło, że każdy zaczynał od innego, a potem podpowiadał reszcie jak się tego nauczył: ja np. zaczynałem od flaki, a Kamil od Spocka, tyle że ja nadal Spocka nie potrafię :P ale może kiedyś jeszcze się go nauczę... jedyną konkurencją jaka jest miedzy nami, to od dwóch lat
coroczny zakład o przysłowiową "stówke", kto pierwszy ustoi jakiś ustalony trick do końca sezonu zgarnia wygraną...