23.07.2010
PWA POZ...A kontrolą! Czyli opowieści przebojowej Justyny S.

Ostatni rok spędziłam w Australii, gdzie właśnie skończyłam MBA. Pomysł wystartowania w PWA w Pozo przyszedł mi do głowy tuż po powrocie z krainy kangurów, czyli dosłownie na tydzień przed zawodami. W Australii miałam niestety bardzo poważny wypadek samochodowy, więc pływania aż tyle nie było. Zmienił on natomiast moje podejście do niektórych spraw i przyczynił się w jakimś stopniu do tego, że postanowiłam spróbować swoich sił w PWA na Gran Canarii. Miałam dosłownie kilka dni, żeby się przepakować i zorganizować wyjazd do Pozo. Z tego miejsca chciałam podziękować chłopakom z Hydrosfery, którzy poratowali mnie małym żaglem Aerotecha 3,5 w ostatniej chwili przed wylotem.

Pech prześladował mnie od początku. Ekipa linii Spanair zgubiła mój sprzęt, a dzień później dostarczyła z połamanym masztem. Do tego pierwszej nocy z powodu opóźnień nie wypalił mój nocleg, na szczęście Siemin i Pietras poratowali mnie swoim samochodem pozwalając się kimnąć na tylnim siedzeniu. Pietras pożyczył mi też masztu, więc wszystko się jakoś ułożyło.

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

Pierwszego dnia zawodów wyszłam na wodę po 2 bezwietrznych dniach przerwy. W przerwach między heat'ami, które często wstrzymywali z powodu braku wiatru lub fali, wszyscy rzucali się na wodę, żeby się trochę rozpływać. Ja niestety "rzuciłam się na wodę" w dosłownym sensie i po niedokręconym loopie wylądowałam płasko na ucho i przebiłam sobie bębenek! Masakryczny ból i wrażenie jakby ktoś wyłączył w samochodzie lewy głośnik. Upewniając się, że tego dnia nie puszczą już damskich heat'ów pozwoliłam się zabrać do szpitala. Nie po to jednak pierwszy raz przyjechałam do Pozo i zapłaciłam 1,5 stówy wpisowego, żeby się wycofać z powodu braku bębenka. Lekarze fachowo zatkali mi ucho, po czym zabezpieczyli bandażami i standardowo ducktapem i jeszcze tego samego dnia wyszłam na wodę. Chodziło o to, żeby sprawdzić czy nie będę miała zawrotów głowy podczas pływania, ponieważ miałam zaburzenia równowagi na brzegu tuż po wypadku. Na szczęście wyszłam na wodę i czułam się OK - wiedziałam, że dam radę następnego dnia.

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

Następny dzień przyniósł wiatr i fale, więc wszystko wskazywało na to, że puszcza kobiety. Standardowo już w pierwszym heat'cie dostałam Karin Jaggi. O dziwo, pomogło mi się to troszkę zrelaksować. Wiedziałam, że szans na wygraną zbyt dużych nie mam, więc mogłam bez presji skoncentrować się na tym, co potrafię i popłynąć jak najlepiej. Fakt, że byłam w Pozo pierwszy raz, na sprzęcie skompletowanym na dzień przed wyjazdem (do którego nie byłam przyzwyczajona - zwłaszcza do nowej deski od sponsora z Australii NUDE, na której pierwszy raz pływałam w Pozo 2 dni przed zawodami) spowodował, że czułam się na wodzie odrobinę nieswojo. Miałam też 3 miesiące przerwy w pływaniu, ponieważ jesień w Australii była bezwietrzna. Brak opływania w Pozo wyszedł też w doborze sprzętu, wszystkie dziewczyny w moim heat'cie płynęły na żaglach 3,3 - łącznie z Karin, podczas, gdy ja zdecydowałam się na 4,1. Mimo wszystko, dałam radę popłynąć naprawdę dobrego heata. Nowa deska - pierwszy twinser w życiu okazała się być strzałem w 10 jeśli chodzi o jazdę na fali! Zawijała się super, ślizgałam się po cutbackach z pełną kontrolą. W związku z dużym przeżaglowaniem miałam problemy z pełną kontrolą skoków, ale mimo to właśnie w heacie z Karin miałam najwyższy i najdłuższy skok a właściwie lot w życiu! Uśmiechnęłam się nawet do siebie w locie myśląc sobie w duchu IIIHHAAA!! W ostatniej minucie heata mimo pełnych gaci z powodu bycia dosyć 'overpowered' postanowiłam zrobić frontloopa. I był to najwyższy fronio mojego życia! Do tego centralnie przez maszt. Niestety po obrocie i płaskim lądowaniu nie utrzymałam żagla, ale i tak miałam radochę, że nie zabrakło mi odwagi w tym decydującym momencie. Zgubiłam też swój opatrunek z ducktapa, ale na szczęście woda nie dostała mi się do ucha. Po heat'cie poszłyśmy z Karin zobaczyć punkty od sędziów i ku mojemu zdziwieniu za kilka fal dostałam takie same punkty jak Karin! Karin ustała frontloopa i zrobiła nieustanego pushloopa, za którego i tak dostała 5/10. Wygrała, ale przepaść między nami nie była aż tak dramatycznie wielka. Do tego żadna z pozostałych 2 dziewczyn płynących w tym heacie nie pobiła mnie punktacja w jeździe na fali. Byłam, więc bardzo zadowolona ze swojego pierwszego heat'a mimo przegranej.

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

Mimo krótkiego event'u warunki dopisały, co pozwoliło na rozegranie podwójnej eliminacji. Nigdy wcześniej nie miałam okazji wystartować w więcej niż jednym heacie, ponieważ startowałam w PWA tylko na Sylcie, a tam ze względu na Grand Slam, zawsze brakuje czasu na podwójną eliminacje. W końcu w ciągu 10 dni trzeba rozegrać 3 dyscypliny. Pierwszy raz miałam, więc szanse wystartować przeciwko komuś nie ze ścisłej czołówki. W podwójnej eliminacji dostałam Alice Arutkin (FRA 111) - prześliczną Francuzkę, która odnosi ostatnio sukcesy w slalomie. W wave'ie natomiast stanowiła dużo mniejsze zagrożenie niż Karin i tak naprawdę ja byłam faworytką tego heat'a, ponieważ w pojedynczej eliminacji dostała mniej punktów ode mnie zarówno za jazdę na fali jak i za skoki.

Niestety potocznie mówiąc dałam ciała! Nasz heat odbył się podczas przypływu, kiedy ciężko było znaleźć fale. Rozwiało się tak, że musiałam zejść na 3,5 którego nigdy wcześniej nie używałam! Jazdę na fali miałam OK, ale tylko jedną falę popłynęłam tak agresywnie jak w heacie z Karin. Dodatkowo w tym heacie nie liczyły się dwie fale z tzw. faktorem 3 (czyli punkty dodawane i mnożone x 3) i trzy skoki bez faktora jak w podczas heata z Karin. Z powodu braku fal liczyły się teraz dwie najlepsze jazdy z fala (bez faktora) i dwa skoki. Trudno było, więc uzyskać znaczącą przewagę jazdą na fali. Niestety nie poszły mi skoki, moje standardowe wysokie one-footed za każdym razem glebiłam. Nie wiem czy to tylko siła wiatru czy fakt, że kierunek był bardzo on-shore. Alice spróbowała podobno 2 razy frontloopa, mimo że nie wylądowała dostała po 1-3 punkty za każdego. Ja niestety nie mogłam się jakoś ogarnąć i spróbowałam pierwszy raz w ostatnich sekundach heata gubiąc tylny footstrap przy lądowaniu - po prostu mnie wyrwało - sędziowie go nie zanotowali, choć był przed sygnałem. Ale nie kłóciłam się, bo miałam uczucie, że dużo by mi to nie pomogło hehe. Niestety wtedy, kiedy miało to znaczenie, popłynęłam po prostu kiepsko. Żałuję, bo gdybym przeszła tego heat'a następny był jeszcze łatwiejszy.

No ale, całe życie się człowiek uczy :) Na pewno start w tych zawodach dużo mnie nauczył o tym jak planować heaty. Doświadczenie się liczy - przykładem jest Marcoz Perez - weteran zawodów, który w tym roku kosił wszystkich po kolei - Petera Volwatera, Klassa Vogeta i nawet Kauli Seadi - mimo że nie ustaje wielu trików, które robią jego rywale. Zna jednak spot, super łączy triki na fali i płynie 'spokojnie'. Tego spokoju mi zabrakło, ale mam nadzieję, że za rok pójdzie mi trochę lepiej. Cieszę się jednak, że przyjechałam, bo odkryłam, że poza ścisłą czołówka jak siostry Moreno, Karin Jaggi czy Nayra Alonso, wiele dziewczyn jest w moim zasięgu.

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

Póki co cisnę tu w Pozo, czekając aż zrośnie mi się bębenek, żebym mogła polecieć do Polski - lekarz zabronił latać;) Jest to zdecydowanie najbardziej kontuzjogenny spot na jakim byłam. Od zawodów zdążyłam już po raz drugi rozwalić ten sam bębenek (tutaj podziękowania dla Daidy, która pomogła mi się ogarnąć na wodzie), złamałam moją ukochaną deskę NUDE między tylnymi i przednimi footstrapami na 2 oddzielne części (była tak super, że wróciłam ślizgiem na przednim kawałku do brzegu!), rozwaliłam największe okno w pożyczonym 3,5, biodro, nie mogę też ruszać palcami od stopy, naciągnęłam ścięgno Achillesa etc. Ale póki mam jeszcze resztki sprzętu i w miarę sprawne kończyny będę cisnąć. Żałuję, że nie mogłam przylecieć na WIND DISS JUMP'a. Dziś idę spróbować swoich sił na innym spocie, rzut beretem od Pozo - Mosca Point. Jest to break na rafie, więc powinna być to czystsza fala niż w Izquierdo. Jedzie z nami fotograf, więc mam nadzieję podeślę jakieś fotki.

Pozdrawiam z Pozo i życzę wszystkim wiatru!
Justyna Śniady POL 1111 (NUDE Boards, Pro Limit, Cockburn Joinery, Mum&Dad)


Zdjęcia Dax Pala http://Myspace.com/DAXPALA & Fernando www.ffotosport.com

P.S. Chciałam jeszcze raz podziękować Hydrosferze za pożyczenie żagla, Jackowi Bednarskiemu, którego spotkałam w Pozo za dostarczenie Pietrasowi masztu, Benowi Severn za pożyczenie mi masztu na zawody i wszystkim, którzy trzymali za mnie kciuki:)

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

sieFotografuje

Krzysiek

Źródło:

Justyna Śniady
top