Jako, że od ostatniego wypadu na Arubę [
Aruba 1,
Aruba 2 ] minęło sporo czasu, a w Polsce zaczęło się pomału robić zimno, powstał plan jesiennego wyjazdu. Przerobiliśmy warunki i statystki dla Tarify, Egiptu, Cabo Verde (next trip!) i ostatecznie padła decyzja na zmierzenie się z legendarnym Pozo i pokatowanie surfingu. Z założonego planu udało się zrealizować tylko jego drugą część - wiało pierwsze 2 dni z 14 ;) ale po kolei. Całą organizację po kątem przelotu/hotelu/żarcia i wielu cennych informacji zaserwował nam Kamil z BpFly.pl podsumowując - najtańszą możliwą opcją wyszła wycieczka allinclusive z wylotem z Berlina. Jak zwykle były obawy co do ilości zabranego nadbagażu, ale kartka z napisem: DEFEKT na wadze poprawiła humory i ok 100kg zabawek doleciało bez problemu.
Sprzętowo kolejny raz wielkie wsparcie dostaliśmy od chłopaków z Hydrosfery - wielkie dzięki! Oprócz Exoceta USurf 84L (na którym Leszek Rutkowski wklepał Wave Session w Lebie ;) dostaliśmy "jeszcze ciepłego" Hifly'a MaddWave 83L na 2008r, żagle Aerotecha, 2 surfy HiFly 7"2, 7"10 i całą paletę akcesoriów Infinity. Od momentu kiedy stanęliśmy bosa stopą na GC wypad można podzielić na 2 części:
Windsurfing
Pomimo 2 dni na 4.5, nie można uczciwie zaliczyć legendarnego Pozo do zdobytych spotów. Nie załapaliśmy się na wchodzący swell, więc falka była marna - najlepsze wałki ~1,5m wchodziły na samą rafę, co skonczyło się kilkoma klasycznymi mielonymi.W każdym razie udało się opływać obie deski i wnioski mamy wszyscy podobne. USurf bardzo się zmienił w porównianiu do poprzedniego modelu Universal Wave2 - mniejsze podgięcie dziobu, szersza i ścięta rufa oraz węższy dziób - miały zbliżyc ja kształtem do deski surfingowej. Ciężko powiedzieć czy USurf na tym zyskał, bo jest po prostu zupełnie inną deską... Nadal dość szybko odpala, łatwo odrywa się od wody i lubi ostre skręty, ale zdecydowanie inaczej prowadzi się na halsie i sprawia wrażenie trudnej, radykalnej deski wave - ciężko powiedziec jak będzie się zachowywać na dużej fali. Z pewnością wypór przesunięty do tyłu i zwężony dziób będzie sporym ułatwieniem do pokonywania Bałtyckiego przyboju. Co do Hifly'a MaddWave - to mieliśmy mieszane uczucia zanim się na niej nie przepłynęliśmy - mimo wszystko mało popularna u nas marka w dodatku z zastosowanym systemem Twinser (dwa małe 18cm stateczniki w systemie powerbox). Okazuje się, ze trend widoczny u części producentów desek jest jak najbardziej uzasadniony! Nowy model wave'owki Hifly'a bardzo pozytywnie nas zaskoczył - deska jest bardzo latwa w prowadzeniu, bardzo szybka na halsie, świetnie pływa ostro na wiatr i perfekcyjnie rzeźbi skręty... Odpala co prawda trochę wolniej od USurfa, ale fun z rzeźbienia fali jest ogromny! Wielka szkoda, że nie udało się pojeździć na jakichś większych wałkach w Pozo - ale pewnie będzie jeszcze okazja do testów jesienią na naszym wybrzeżu, bo deska jest naprawdę warta uwagi.
Trzeciego dnia ktos wyłączył wiatr i wiatraki zrobiły stop. Niestety zakładaliśmy, że wiatru będzie więcej i z pierwszych dni nie mamy żadnych fot :( Pojechalismy sprawdzić jak się sprawy mają w Vargas, ale zgodnie z tym co usłyszeliśmy od jednego z lokalesów: "Noooooo, Vargas doesn't work in winter" ;) Od innego usłyszeliśmy: "don't wait for wind, go surf" więc przyszedł czas na...
Surfing
W temacie surfingu lądując na GC wiedzieliśmy tyle, że Big Z dobrze ciosał ;) Generalnie, to co słyszeliśmy o surfingu, sprawdziło się w 100% - bardzo trudny ale po ogarnięciu mega zabawa! Tak też było z nami - po pierwszych dniach wszyscy mieli dość słonej wody wylatującej wieczorami wszystkimi możliwymi otworami, piekących oczu i uczucia bycia pokonanym przez ocean... Jedno jest pewne - takich pralek jak na surfie na windsurfingu nie zaliczylem nigdy i nigdzie! Po tych kilku dniach okazało się, że trochę przesadzilismy z warunami na początek. Podsumowujac - 3 metrowych szybkich koni łamiących się w tuby na początek nie polecamy! :) Szczególnie gdy bawią sie na nich malo przyjaźni lokalesi ;) Po odrobieniu zaległości na spocie dla surfingowych lam w Maspalomas - wróciliśmy się sprawdzić na Las Canteras. Każdy zrobił jakiś krok do przodu, każdy się niesamowicie z niego cieszyl i każdy wie, że to dopiero początek. Odnośnie desek do surfa, to jedyne co możemy powiedzieć, to, że pomiedzy długościami 7"2 i 7"10 jest odczuwalna różnica przy nauce od podstaw, 7"10 była dużo stabilniejsza i polecamy ją szczególnie osobom początkującym.
Pomiędzy to wszystko wkradło się trochę turystyki, dzięki czemu trafilismy ponad chmury na najwyższych szczytach Gran Canarii. Niesamowite uczucie wjechać od zera na prawie 2000 m, gdzie temperatura spada z 26 do 11,5 stopnia po przebiciu się ponad chmury. Warto też stracić trochę czasu na przejechanie przez góry wąskimi na jeden samochod serpentynami aby dotrzeć do nienaruszonych turystycznie miejscowosci jak San Nicolas, Tejeda, Teror czy polożony na zboczu wulkanu Galdar. Uwagę naszą zwrocił rownież stan i skala rozwinięcia dróg szczególnie w rejonach górskich, tunele, wiadukty naprawdę robią wrażenie.
Podsumowując wyjazd okazał się bardziej surfingowy niż windsurfingowy, ale na szczęście byliśmy na to przygotowani i każdy złapał spore ciśnienie na kontynuację tej przygody, co pewnie nastąpi na Baltyku i kolejnych wyjazdach. A Pozo zdecydowanie trzeba odwiedzić jeszcze raz w szczycie sezonu!