12.11.2016
SieTestuje: Trapez Dakine C-1

Podczas naszego ostatniego wyjazdu na Teneryfę, mieliśmy ze sobą trochę sprzętu na testy. W Quiverze FCS, mieliśmy ze sobą latawce i deskę F-One, oraz trapez Dakine C-1.

W związku z coraz większą modą na pływanie na kitesurfingu wave, na spotach coraz częściej zaczęły pojawiać się własnoręcznie przerabiane trapezy z linką zamiast haka, tak aby chicken mógł swobodnie przemieszczać się od jednej strony do drugiej, zwiększając zakres ruchu i ograniczając dyskomfort, jaki wywołuje przesuwający się trapez podczas pływania na switch'u. Nie jest to nic nowego, ponieważ takie rozwiązania znane były już pierwszym kitesurferom. Nową modę wykorzystał Dakine - jeden z większych producentów akcesoriów do sportów wodnych.

O trapezach tej firmy chyba nikomu nie trzeba opowiadać. Jest to marka amerykańska, założona w 1979 na Hawajach, obecnie mając siedzibę w Hood River w stanie Oregon. Kiedyś na spocie każdy miał lub dopiero miał mieć uprząż Dakine. Obecnie ilość firm na rynku zmniejszyła tą statystykę, ale wciąż można śmiało powiedzieć, że większość z nas miała kiedyś kontakt z produktami amerykańskiego producenta.

Dakine C-1

Już na pierwszy rzut oka widać, że jest to model z górnej półki. Wysokiej klasy wykonanie, niska waga - niby oczywistości, ale od razu wprawiają w pozytywny nastrój. Część którą zapina się na plecach została w środku mocno usztywniona i właściwie nie zmienia swojego kształtu, nawet przy dużej sile na haku. Jest to patent ostatnio coraz częściej praktykowany i podobno zdrowszy dla kręgosłupa. Przesiadając się na takie rozwiązanie po klasycznym "miękkim" trapezie, należy spodziewać się paru dni "wczuwania się", ale potem komfort jest znacznie większy, zwłaszcza, że C-1 ma przyjemne wykończenie od środka.

Mimo, że testowany model był rozmiaru M (takiego jak używam zawsze), to trapez był delikatnie za duży. Warto podczas zakupu zwrócić na to uwagę. W tym modelu to tylko hak ma się przemieszczać, w związku z czym sam trapez musi bardzo dobrze przylegać. (no chyba, że pływacie w gumowanej piance - wtedy nie powinno być problemu). W zestawie oczywiście znajdziemy nieśmiertelny nóż do linek i klasyczne zapięcie Dakine z czerwoną zatyczką. Ciężko podjąć decyzję, która firma ma najlepsze rozwiązanie zapinania trapezu, ale to na pewno nigdy się nie zapiaszczy i nie ma z nim żadnych problemów przy rozpinaniu.

Mechanizm, który pozwala na ruch hakiem podczas pływania na pierwszy rzut oka nie wygląda solidnie. System pasków i rzepów to nie jest coś co teoretycznie powinno dawać radę utrzymać latawiec, ale okazuje się, że świetnie spełnia swoją rolę i nie sprawia problemów. Zdjęcia były wykonywane po dwóch tygodniach pływania, a jak widać śladów zużycia nie ma żadnych. System podczas pływania działał jak należy i rzeczywiście nie powodował tak mocnego przesuwania się trapezu. Gdyby rozmiar był odpowiedni, hak na pewno działałby jeszcze lepiej.

Niestety w trapezie nie da rady pływać bez lycry, a najlepiej koszulki neoprenowej. Zapięcie haka na rzep, od strony ciała jest dosyć odstające i potrafi nieprzyjemnie podrapać, co w połączeniu ze słoną wodą i lekkim poparzeniu słonecznym jest co najmniej irytujące.

Osobiście bardzo długo nie pływałem w żadnym trapezie Dakine. Sprawdziłem już wiele firm i muszę przyznać, że jakość wykonania jest tutaj naprawdę z górnej półki. Jeśli chodzi o wygodę, to nie można tego jednoznacznie określić, ponieważ każdy w tej kwestii woli coś zupełnie innego. Trapez spełniał swoje zadanie, a system działał prawidłowo podczas całego wyjazdu. Nie było co prawda okazji sprawdzić go w ekstremalnych warunkach i nagłych wypadkach, ale wątpię, żeby coś mogło wtedy nie zadziałać. Jedno jest pewne - jeśli nie wiesz, jak własnoręcznie skonstruować rozwiązanie wave z ruchomym hakiem, Dakine C-1 jest na pewno bezpieczniejszą i tańszą opcją, niż ostatnie spojrzenie na odlatujący za horyzont latawiec.

Kuba

top