Wczoraj rozpoczęły się Mistrzostwa Świata w klasie RS:X, które na niespełna rok przed Igrzyskami w Rio zarysują nam czołówkę i wyłonią pretendentów do olimpijskich medali. Cieszy fakt, że i nasi reprezentanci niezmiennie rozpoczynają zawody z przytupem, bo w chwili obecnej zgarniamy dwa medale i mamy jeszcze w polskim zespole czarnego konia, o którym trochę później.
Piotr Myszka przyzwyczaił nas już do największych sukcesów. Tym razem w swojej grupie eliminacyjnej dopływał kolejno na pierwszy, trzecim i drugim miejscu, co daje mu na razie srebro. Wśród Pań Gosia Białecka kontynuuje rozpoczętą w ostatnim czasie dobrą passę i po pierwszym dniu jest trzecia! Nasz czarny a może raczej młody koń Radek Furmański, pomimo ogromnego wyczerpania wyścigami zarysował cała sytuację, jaka panuje na arabskim akwenie. Upał, pompa i zmęczenie. Sam mówi, że czeka tylko na środowy layday. W podobnym tonie wypowiadali się pozostali nasi zawodnicy.
Przypomnijmy, że młody Furmański kończył dwa pierwsze wyścigi na piątym i czwartym miejscu. Gdyby nie falstart w ostatnim biegu, w którym metę przekroczył jako czwarty zawodnik uplasowałby się w ścisłej czołówce a w swojej kategorii poniżej 21 lat nie miałby równych. Nie ukrywa radości i jak sam mówi nie wszystko jeszcze stracone po odrzutce ma szanse wrócić do gry, czego mu serdecznie życzę.
Oczywiście takiego sukcesu nie byłoby bez przygotowań. Radek wiedział, że w Omanie czeka go ciężka rywalizacja, dlatego też uczestniczył przed regatami w kilkunastodniowym zgrupowaniu kadry. Warunki na treningach dość mocno różniły się od tych, w których przyszło mu się ścigać wczoraj, bo temperatura spadła z 40 do około 30 stopni Celsjusza a wiatr siadł do 10 węzłów.
Radek potwierdził też moje przypuszczenia co do Przemka Miarczyńskiego i Pawła Tarnowskiego, którzy należą do silnowiatrowców i przy granicznym wietrze muszą wykonać podwójną pracę żeby rozpędzić swoje dodatkowe kilogramy. Dodatkowo na nieszczęście Pawła Tarnowskiego zagrały ciężkie do wyczucia zmiany wiatru, przez które powiózł się kilkukrotnie w niewłaściwą stronę.
Potwierdza to Marcin Urbanowicz, któremu udawało się kończyć pierwsze okrążenie w pierwszej trójce i lądować na mecie w połowie stawki. "Wiatr na kancisko. Trzeba było być bardzo czujnym i przede wszystkim dużo naparzać" (pompować) - mówi.
Pełne wyniki regat:
mężczyźni
kobiety
To dopiero początek zmagań. Trzymajmy mocno kciuki za naszych orłów i miejmy nadzieję, że w niedziele na Okęciu będziemy świętować sukces biało-czerwonych windsurferów.