1 kwietnia na Instagramie Kelly'ego pojawiła się informacja, że trwające obecnie zawody Bells Beach będą jego ostatnimi. Trudno w to uwierzyć, zwłaszcza jeśli pod uwagę weźmiemy, że to prima aprilis. Z drugiej strony warto zauważyć, że w Australii, skąd nadana była ta informacja, był już 2 kwietnia, a tak naprawdę, mało kto jeszcze kultywuje tradycję robienia żartów. Kolejna sprawa, to fakt, że równo rok temu, również w 1 kwietnia Kelly ogłosił swoje odejście z teamu Quiksilvera i na początku też nikt mu w to nie wierzył. Nie ma co ukrywać. Kelly ma już 43 lata i już w zeszłym roku było widać, że to już nie jest stary, dobry Kelly. 2014 to pierwszy rok, w którym nie wygrał żadnego eventu, a tytuł mistrza świata był praktycznie cały czas poza jego zasięgiem. Jasne, prawie wylądował 720, ale to nie takie wybryki wygrywają zawody. Jak na razie prognoza w Australii jest słaba, a szkoda, bo Kelly dobrze rozpoczął wygrywając pierwszą rundę. Jeśli miałby to być jego ostatni raz, to fajnie by było zobaczyć, jak sięga po zwycięstwo. Osobiście liczę na to, że jeszcze pociągnie do końca roku i namiesza w pierwszej piątce. Jeśli nie - czekamy na kolejne wieści od pana Slatera, bo na pewno nie zniknie ze światka surfingowego.