Niezrozumiałe i nie zawsze racjonalne decyzje naszych przedstawicieli u szczytu władzy naprawdę nikogo już nie szokują. Jednak czasami pojawiają się "szaleńcy" myślący w inny sposób, dzięki którym możemy stwierdzić, że oni rzeczywiście dbają o nasze dobro. Na drugim końcu świata, gdzieś gdzie prawo teoretycznie nie powinno nas obchodzić, niedawno odbyło się historyczne wydarzenie. Mianowicie od 8 grudnia, spoty z falami, na których da się porządnie surfować będą chronione prawem przed zniszczeniem.
Copyright 2014 Winston Colvin
Prawo łamiących się fal (To chyba nienajgorsze tłumaczenie - Ley de Rompientes) podpisane przez prezydenta Ollanta Humala mówi, że każde miejsce, w którym fale są dobrej jakości i można na nich surfować jest spuścizną narodową i w związku z tym będzie chronione przed rozwojem turystyki i infrastruktury. Ustawa powstała już w roku 2000 i głównie dzięki pomocy Peruwiańskiej Federacji Surfingu i utworzeniu Rezerwatu Surfingu na spocie w Huanchaco udało się ją w końcu podpisać. Na szczęście w Peru wiedzą, że zniszczyć dobrego breaka jest bardzo łatwo, a naprawić, czy przywrócić to praktycznie rzecz niemożliwa, dlatego w końcu postanowili zadbać o to co tak dobrze służy lokalnym surferom.
Copyright 2014 Lucho Romero
Prawo wprowadzone w Peru to bardzo ważny przystanek w rozwoju surfingu. Prawdopodobnie rzeczywistość nie zawsze będzie się pokrywać z marzeniami, zwłaszcza, że Ameryka Południowa nie słynie z najbardziej odpornych na korupcję oficjeli, ale często dobre pomysły rozkwitają nawet w najmniej spodziewanych miejscach. Miejmy nadzieję, że ta idea szybko się rozprzestrzeni po miejscówkach na całym świecie i gdzieś pomiędzy znajdzie się miejsce na stworzenie sztucznej rafy na naszym wybrzeżu. Tymczasem, nie wybiera się ktoś do Peru żeby obadać te doskonałe lewe?
Copyright 2014 Carolina Botteri