Klimaty jak na Helu Gdzieś już na początku sezonu
pomysł wypadu do San Francisco podsunął mi
Adam Koch. Na ostatnich zawodach PKRA udało nam się dogadać, kiedy mam się u nich pojawić, żeby wspólnie potrenować przed mistrzostwami świata. I tak
6 września o godzinie 20 wylądowałem w San Francisco. Od razu pojechałem z Adamem na Sherman Island, jego miejscówkę treningową oddaloną o jakieś 1,5 godziny drogi od lotniska.
Cały spot jest deltą rzeki Sacramento, gdzie wieje termiczny wiatr od 3 do mniej więcej 30 węzłów. Spot jest idealny do treningu race: zmienny prąd, lekko szkwalisty i wiejący na wszystkie możliwe rozmiary latawców wiatr. W przeciągu pierwszego tygodnia pływałem na latawcach 10, 13 i 17m2, mając zawsze trochę za dużo lub za mało mocy.
W czwartek wybraliśmy się
do San Francisco na zawody organizowane przez lokalny klub żeglarski. Muszę powiedzieć, że dawno nie pływałem w tak szkwalistym wietrze. Potrafiłem wejść przez dziwny przypadek jako drugi na górna bojkę, a skończyć wyścig jako 8 pozycji :) Te jednodniowe zawody pokazały mi
jak dobrze zorganizowani są lokalesi z SFO i jak wiele osób uprawia race w tej okolicy. Mimo wszystko to amatorskie zawody, a mieliśmy do dyspozycji 3 łódki (komisji i 2 do asekuracji), sygnały dźwiękowe ze strzelby (było słychać na całej zatoce) i bardzo dobrą trasę zawodów.
Pływanie pod Golden Gate i pod Alcatraz to naprawdę
ciekawe przeżycie i mam nadzieje, że jeszcze uda mi się to powtórzyć!
Pływanie w okolicy i gospodarz łapiący rybę na kolację
Na razie to by było na tyle, został mi jeszcze jeden tydzień treningu, pozdrawiam Błażej.