17.04.2011
Wywiad z Michałem Majewskim - zawodnikiem kadry RS:X
SiePlywa.pl: Twoja historia nie przypomina raczej łatwej ścieżki. Do kadry dostałeś się w porównaniu z np. Łukaszem Grodzickim późno, lecz systematycznie krok po kroku idziesz do przodu. Opowiedz jak zaczęła się Twoja przygoda z windsurfingiem, klasą olimpijską i kadrą i czy był jakiś moment, który uważasz w swojej karierze za przełomowy?
Michał Majewski: Może najpierw o moich początkach, potem o kadrze. Zacząłem pływać we Wrześniu 98. W wakacje byłem na obozie windsurfingowym, gdzie oczywiście zajarałem się pływaniem, więc po wakacjach poszedłem spytać do Yacht Klubu Polski - Warszawa czy jest sekcja windsurfingu. Mieszkam na Saskiej Kępie, 8 min piechotą od YKP. Może przypadek, bo gdyby to było gdzieś daleko to pewnie w ogóle nie było by pomysłu, żeby szukać klubu windsurfingowego w centrum Warszawy. Okazało się że sekcja jest i to nie byle jaka. Trener Witek Nerling, na wstępie powiedział, że jego interesuje tylko wyczyn, że słabsi odpadają po pierwszym wyjeździe; straszne historie. Wtedy w ogóle nie wyobrażałem sobie, że mógłbym trenować jakikolwiek sport na poważnie. Kiedy miałem 12 lat byłem gruby, nałogowo grałem na PSX i 3 razy pod rząd złamałem rękę, jednak jakoś dałem radę. Dostałem wycisk, szkołę życia i wiele więcej plus poznałem przyjaciół. Było ciężko, ale jednak przetrwałem. Z tamtych lat z naszej ekipy ścigam się już tylko ja i Zośka Klepacka. To już leci 13 rok. Wiele razy żałowałem, że nie rzuciłem tego od razu, ale to zawsze było na zmianę z poczuciem, że idę do przodu i się rozwijam. Czasem nie kończyłem tylko dlatego, że włożyłem wielką pracę w swoje pływanie i kosztowało mnie to wiele wyrzeczeń i po prostu było mi szkoda to wszystko przekreślać. Jako junior byłem zawsze średniakiem. Fakt miałem przebłyski, ale zawsze byłem w cieniu. Nie pamiętam który to był rok, wygrałem pierwsze regaty eliminacyjne do ISAF (najbardziej prestiżowe regaty dla juniorów, jedzie jeden reprezentant z kraju).Drugie regaty eliminacyjne jednak przegrałem, ale Kamil Lewandowski który na nie pojechał, rozniósł chłopaków; wygrał te regaty z duża przewagą. Kolejne lata należały do Łukasza Grodzickiego. Tak na prawdę ciągle muszę się ścigać z Mistrzami Świata na treningach, najpierw jako junior, a teraz senior. Myślę, że to naprawdę super, gdyż od wielu lat mam najlepszych sparing partnerów na świecie. Musiałem nauczyć się przegrywać, teraz została mi przyjemniejsza część. Z sezonu na sezon jestem silniejszy, szybszy, bardziej doświadczony i czuję że wszytko zaczyna ze sobą współgrać. Widać to też po wynikach.
Nie sądzę, żeby był jakiś przełomowy moment w mojej karierze i żeby w ogóle coś takiego istniało. Przełomowe mogą być regaty, bo w ciągu 6 dni ścigania krystalizuje się 359 dni przygotowań do nich. I to tych 359 dni tak naprawdę się liczy. Jak ktoś pływa jako senior, ma za sobą minimum 10 lat pracy. Nie ma nikogo w pierwszej 30 na pewno, a sądzę że nawet w 50, w klasach olimpijskich w żeglarstwie, kto nie trenował by przynajmniej 10 lat. Są niekiedy jednostrzałowcy, ale oni spadają tak szybko jak dostają się na szczyt, bo tak naprawdę to chodzi o powtarzalność. Takie jest teraz moje spojrzenie na trening. Mistrzów jednego wyścigu jest naprawdę dużo.
Teraz o kadrze. W kadrze u trenera Pawła Kowalskiego jestem od 2009 roku. Znowu jestem w cieniu, Przemek Miarczyński zaczął w 96 roku, gdzie dostał się jako Mistrz Świata juniorów ISAF. Przez wiele lat go podziwiałem i był moim idolem, również dlatego, że mamy podobne warunki fizyczne. Był dla mnie dowodem, że da się wygrywać będąc cięższym od innych. Teraz kiedy zdarzają się dni, że wygrywam z nim przymiarki albo wyścigi i to przy 25 węzłach czyli warunkach, w których jest legendą, mam wielką satysfakcję i wiem, że nie zmarnowałem tych 13 lat. Jest też Piotrek Myszka, piekielnie szybki i chyba najbardziej wszechstronny zawodnik w całej stawce RSX, z resztą aktualny Mistrz Świata, dalej Maks Wójcik, super zawodnik, od wielu lat w czołówce. Leszczy tu nie ma. Może kogoś dziwić, że w wywiadzie ze mną i w sumie o mnie tyle pisze o RSXteamie. To musi być jasne; my jesteśmy tacy dobrzy w tym co robimy, właśnie dlatego, że trenujemy i współpracujemy ze sobą i nie jest to tylko chora rywalizacja. To naprawdę jest ewenement, że w kraju, gdzie można pływać w słabych warunkach tylko przez 5 miechów, jest tak wysoki poziom.
Jak na RS:X'a jesteś wysoki i ciężki (188cm, 80kg). Powiedz jakie są tego skutki i co robisz, żeby trzymać tak niską do wzrostu wagę. Wiele lat zmagałem się ze zbyt dużą masą. Teraz uważam, że dzięki treningowi, który czyni cię najbardziej wydolnym, osiągasz też optymalną masę ciała . Reszta to geny(wzrost, budowa kośćca itd), których nie zmienisz, bo przecież nie utniesz nogi, żeby mniej ważyć. Przy mocnym treningu (ok. 15h czystej pracy tygodniowo przez 45 tygodni rocznie), już naprawdę ciężko zmienić znacząco swoją masę, zawsze dzieje się to jakimś kosztem np. mocy, odporności, koncentracji, koordynacji etc. Można uczynić ze swojej słabości siłę, ale wymaga to dużej pracy, więc pracuje nad tym.
Na ostatnich, tak udanych dla Polaków Mistrzostwach Świata byłeś 15. Jest to już ścisła światowa czołówka i trzeci wynik wśród Polaków za Pontem i Myszkiem. Mimo to w kontekście olimpiady, czy w relacjach prasowych częściej mówi się o Maksie i Grodziu. Czujesz się niedoceniany? Szczerze, to nie czytam gazet z branży. Wydaje mi się, że chodzi o ostatni materiał o przygotowaniu ogólnorozwojowym. Był kręcony w Sopocie, mnie tam nie było. W ogóle nie czuje się niedoceniany. My prawie w ogóle nie istniejemy medialnie. Być może piłkarze czytają o sobie w gazetach i dla nich to może być problem, bo od tego poniekąd zależy ich kariera, ile będą zarabiać itd. Fajnie, że ten wywiad jest.
Opowiedz trochę o atmosferze i rywalizacji w kadrze. Przecież ostatecznie na Igrzyska pojedzie tylko jeden z Was... Każdy z nas jest przyzwyczajony do tego, że trenujemy razem, a potem przychodzą regaty i ze sobą walczymy. Jak dotąd nie było z tym większych problemów. Wydaje mi się, że każdy ma do tego odpowiedni dystans, takie są zasady gry do której każdy z nas wszedł - jedzie jeden. Specyfika wyścigów floty jest taka, że musi być po jednym zawodniku z kraju, żeby wyeliminować jazdę drużynową.
O RS:X'ie wielu mówi, że utknął gdzieś między żeglarstwem a windsurfingiem. Czujesz się bardziej żeglarzem czy surferem? Wind - żeglarstwo, surfing wiadomo. Naturalne jest to, że są różne formy. My jesteśmy najdalej od surfingu jak się tylko da, jednak to nadal windsurfing. Myślę, że olimpijski sport rządzi się zupełnie innymi prawami niż cała reszta. To tak jak opera w muzyce, niby każdy wie, że poziom najwyższy, ale nikomu nie chce się tego oglądać, bo długie, nudne i jeszcze trzeba program przeczytać przed, żeby wiedzieć o co chodzi.. Bardziej czuje się żeglarzem.
Chciałbyś sprawdzić się kiedyś w innych dyscyplinach? Formule, Slalomie, Wavie? Warunki fizyczne na te dwie pierwsze masz... Oczywiście, najbardziej w slalomie. Teraz skupiam się na RSX, ale jeśli będę mieć tylko możliwość to uzbroję się i zrobię trochę zamieszania w Formule i Slalomie. Teraz nie mogę sobie na to pozwolić czasowo i finansowo.
A co z kite'em? Wielu widzi go na olimpiadzie. Jeśli tak się stanie co zrobisz? Zostaniesz przy klasie olimpijskiej czy może w innej dyscyplinie windsurfingowej, czy może w ogóle zakończysz karierę? Mieliśmy okazję ścigać się z kite'owcami w Egipcie w Dahabie w granicznych warunkach czyli ok. 10-12 knotów. Widać że na kite'cie da się szybko pływać na trasach żeglarskich (pod i z wiatrem). Czasami byli od nas szybsi i widać, że mają duże rezerwy. Kite na pewno może być szybszy od windsurfingu tylko, że to w ogóle nie ma znaczenia, gdyż najważniejsze są; odpowiednia formuła ścigania się, opracowany monotyp, przepisy, organizacja, dystrybucja sprzętu, doświadczeni sędziowie... IO to nie jest zwykła impreza. Nie wiem czy kite jest na to gotowy, jeśli okaże się, że nie, a wejdzie na IO, to będzie bardzo źle. Nie wiem co zrobię, podejmę decyzję jak to się stanie. Szczerze, to wątpię, żeby kite wszedł na IO kosztem windsurfingu.
A na koniec podchwytliwe pytanie. Kto wg Ciebie powinien pojechać do Weymouth? Powinien pojechać ktoś, kto przywiezie medal. Tak naprawdę to myślę, że gdyby ktoś znał przyszłość i wiedział, że nie on zdobędzie medal, tylko ktoś inny, to by sobie odpuścił. To jedyne gdybanie na jakie się zdobędę i to tylko po to, żeby pokazać, że naprawdę wszyscy oprócz spełniania swoich ambicji staramy się, żeby ktoś kto pojedzie na IO przywiózł ten upragniony krążek. Na pewno te eliminacje będą pasjonujące. Myszek i Pont pływają bardzo równo, a każdy młody gniewny może mieć przeskok o tych kilka miejsc do góry, co może okazać się wystarczające, żeby wygrać. Czas pokaże.
Na koniec chciałbym podziękować za wsparcie ludziom, instytucjom i organizacjom, dzięki którym mogę trenować i rozwijać się jako zawodnik. Obecnie wspierają mnie: Kredyt Bank, Polski Związek Żeglarski, Yacht Klub Polski - Warszawa, Akademia Leona Koźmińskiego, DIILGANG, Zhik Polska. Oczywiście i przede wszystkim rodzina i przyjaciele, którym bardzo dziękuje, bez Was nie dał bym rady!!!