Relacja Robercika
Druga edycja Win Diss Jump dobiegła końca, tym razem mieliśmy całkiem przyzwoite warunki do rozegrania prawdziwych zawodów wave. Przyjechałem z Jarosławaca, gdzie dzień przed zawodami trenowałem z Nikodemem i Karolem Politańskim, jednak warunki nie były wymarzone. O 10:00 rano zameldowaliśmy się na spocie w Karwi, gdzie ekipa Diss już przygotowywała się do akcji, jednak warunki na tą porę były nie wystarczające aby cokolwiek rozegrać, więc czekaliśmy aż co się ruszy zgodnie z prognozą. Pierwsi zawodnicy już rozgrzewali się na większych żaglach, a ja tym czasem zmieniłem powołanie i pomagałem mojej dziewczynie w pierwszych krokach na fali na kite, po 2 godzinach rozgrzewki biegając za latawcem, wiatr nabrał na mocy i 5.0 żagle zaczęły się pokazywać na wodzie.
Hity były już rozpisane, więc nic nas nie dzieliło od rozpoczęcia zawodów.
Krótka rozgrzewka na wodzie, skippers meeting i pierwsze hity ruszają. Formuła zawodów była taka sama jak na poprzedniej edycji, czyli punktowany był tylko jeden najlepszy skok, a w przypadku remisu oceniany był drugi skok. Zostałem rozlosowany do pierwszego hitu wraz z 4 innymi zawodnikami, gdzie dwóch z nas przechodziło do następnej rundy. Z tego pojedynku przeszedłem dalej wraz z Michałem Pietrasikiem, który został zwycięzcą tego hitu, skoczył ładnego back loopa na samym początku, ja miałem problem z wejściem w ślizg przez pierwsze 5 minut, jednak w końcu podwiało i to już na dobre. Próbowałem nadrabiać straty jednak parę prób back loppów była nie udana, więc musiałem się ratować trickami jak show it i wysokim front loopem, co wystarczyło na przejście dalej.
Z hitu na hit rozwiewało się co raz mocniej, Bałtyk również nabrał kształtów, pojawił się drugi przyboje co powiększało ilość skoków na jednym halsie. Po kolejnych 4 eliminacyjnych hitach w tym jeden dziewczyn, zostało nas ośmiu. Tutaj również zostaliśmy podzieleni po czterech, gdzie dwóch najlepszych przechodzi dalej. Warunki pozwalały już na użycie 4.5 metrowych żagli, tutaj również udało mi się przejść wraz z Nikodemem do następnej rundy, w której musieliśmy się później zmierzyć. Wiatr nabrał na mocy, że na 4.5 miałem problemu z lądowanie back loopów, co zmusiło mnie do użycia drugi raz w tym sezonie żagla 4.0. Teraz czułem się bardzo komfortowo, tak mały żagiel daję się idealnie kontrolować, co skutkowało w następnym hicie prawie każdym ustanym back loopem, tutaj również wygrałem pojedynek z Nikodemem i tym samym dostałem się do finału.
Ciekawe starcie o finał mieli Adaś Dudziński i Przemek Siemiński, Przemek prowadził od początku bardzo wysokim front loopem, którym na PWA by nie pogardzili, jednak w końcówce Adasiowi w końcu udało się ustać równie wysokiego back loopa i rzutem na taśmę przeszedł do finału. Po małej przerwie zaczęliśmy finałem o 3 i 4 miejsce pomiędzy Przemkiem i Nikodemem, chłopaki zbierali naprawdę ładne falę do skoków, gdzie wysokości były pokaźne, Nikodem skoczył bardzo wielkiego back loopa, jednak w powietrzu rozłączył się ze sprzętem i tym samym został jednogłośnie zwycięzcą best crash, jednak 3 miejsce wywalczył sobie Przemek Siemiński.
Teraz przyszła kolej na mnie i Adasia, wiało już naprawdę konkretnie, mój 4.0 spełniał swoje zadanie i pozwolił na kontrolę w czasie lotu, zacząłem od back loopów one handed, jednak chodzi o to żeby skok był naprawdę potężny, a z jedną ręką nie mogłem się polecieć za wysoko, więc zacząłem szukać dużej fali, która by mnie poniosła bardzo wysoko do back loopa i tak się stało, po tym skoku poczułem się bardziej bezpiecznie, ponieważ kątem oka cały czas obserwowałem Adasia skoki. Miał ładne loty jednak lądowania nie ustane i tym prowadziłem, jednak w końcówce rolę się nagle odwróciły, Adaś zrezygnował z back loopów i zaczął się kręcić do przodu, wyskoczył przede mną bardzzzzo wysoko, przetrzymał w powietrzu i zaczął rotację, na moje nieszczęście ustaną, widząc jak w poprzednich hitach były sędziowane takie fronty, podejrzewałem że takim skokiem mógł przebić mojego back loopa, do końca zostało ok 3 minuty, ten czas miałem sobie zostawić na próby podwójnego front loopa, jednak Adaś trochę mi popsuł czas wolny i musiałem się spiąć żeby przynajmniej dorównać do tego wyniku, takim samym front loopem, a najlepiej go przebić, widząc że Adaś wykonuję sprint 200m do sprzętu kraulem, miałem pewność że nic nowego nie wymyśli, mogłem podjąć próbę tabletop to forward ponieważ przy takim wietrze rotacja jest naprawdę szybka, co sprawia problemu z lądowaniem, zaraz przy brzegu zbudowała się piękna rampa, która wybiła mnie wysoko, zamknąłem oczy..............coś się wydarzyło i znalazłem się z powrotem na halsie, nie mocząc nawet trapezu. Do końca nie byłem pewnien czy to wystarczy, ponieważ nie widziałem jak wysoko się to działo, jednak tabletop to forward jest wyżej punktowany i udało się wygrać.
Parę minut później odbyło się zakończenie, widoczne było już zmęczenie wśród wszystkich zawodników jednak z uśmiechem na twarzach zakończyliśmy tą edycję zawodów, a organizatorzy mogli z pełnym przekonaniem powiedzieć, że to bardzo udane zawody.
Szczególne podziekowanie dla sponsorów, którzy umożliwili rozegranie zawodów, jak i organizatorom gratuluje, totalnie bezbłędnego przeprowadzenia zawodów, po pierwszej tegorocznej edycji zostały wyciągnięte wnioski i wszystko przebiegło sprawnie.
Polski wave idzie do przodu, co za tym idzie i poziom. Wave będzie miał zaraz więcej zawodów niż jakakolwiek inna klasa windsurfingu, mam nadzieje że uda nam się w przyszłym sezonie znaleźć jednego głównego strategicznego sponsora, jak to było za czasów ERA Cup i ściągnąć do nas światową czołówkę.
Czekamy teraz na kolejny sygnał, ponieważ prognoza na ten tydzień wygląda atomowo, może będziemy mieli szanse spróbować rozegrania zawodów formuły PWA, czyli co najmniej oceniane trzy skoki i dwie jazdy z falą.
Pozdrawiam, Robert Bałdyga
(Quiksilver, MauiSails, www.RestauracjaWeranda.pl, Energysports, Sieplywa.pl)
Relacja Nikodema
Od powrotu z Pozo minął już prawie miesiąc od tamtego czasu nic ciekawego jeśli chodzi o wave się nie wydarzyło, aż do zeszłego czwartku, kiedy odbyły się zawody WinDiss Jump już druga edycja w tym sezonie, ale ja miałem przyjemność wystąpić na nich po raz pierwszy.
Do Karwi zjechało się masę osób, w zawodach wzięło udział 18 zawodników i 2 zawodniczki. Na spocie zjawiłem się tuż przed zapisami, z początku wiatr nie rozpieszczał - rozgrzewka na freestylowym zestawie i tak do 14 nic się nie działo, nagle wiatr ruszył o parę knotów w górę i zapadła decyzja o puszczeniu heatów.
W pierwszym starciu było jeszcze mało wiatru chłopaki ledwo co odpalili, wtedy zacząłem się lekko obawiać o mój kwalifikacyjny hit który był tuż po pierwszym, jak na życzenie przyszło uderzenie wiatru i założyłem w końcu wave'owkę pierwszy raz tego dnia, strzeliłem tylko 2 forward loopy co pozwoliło mi przejść dalej, kolejne starcie było już trudniejsze, na szczescie po raz kolejny ładny loop mnie obronił i przeszedłem dalej. Poszedłem zobaczyć w tabelkę okazało się, że będę musiał zmierzyć się z teamowym riderem Robertem Bałdygą, wiedziałem że nie będzie łatwo i postawiłem wszystko na jedną kartę wysoki backloop , całe 12 minut szukałem konkretnej fali na backa, większość prób niska i ustana po dłuższym czasie wychodzenia z wody, w ostatniej minucie płynąłem z Robercikiem łeb w łeb na set dnia fala była ogromna ja strzeliłem z pierwszej falki wysokiego backloopa niestety on wybrał lepszą, druga falę, na której strzelił wysokiego backa i go ustal, natomiast jego fala zmiotła mnie tuż po wylądowaniu. Niestety przegrałem to starcie i kolejne miało być walką o 3 miejsce z Siemianem. Nadal byłem nakręcony na wysokie backloopy i na początku pojedynku na pełnej odpince wleciałem w dość dużą fala, która
wyrzuciła mnie bardzo wysoko, już myślałem że ustoję backa ale niestety przy lądowaniu rzuciło mną o wodę i w tym momencie leżałem mielony przez Karwieńskie fale i widziałem tylko gwiazdki, po chwili ogarnąłem się i zacząłem szukać sprzętu który mi zabrało, reszta czasu to było gonienie zestawu i powrót na start, niestety nic już nie dało się zrobić. Siemian ustal wysokiego fronta, a ja zakończyłem zawody na 4 miejscu i wygrałem konkurencje Best Crash.
Jestem pewien że stać mnie na dużo więcej i mam nadzieje pokazać to na kolejnych zawodach. Poziom w Polsce jest już naprawdę dobry na zawodach pojawiają się już najbardziej radykalne manewry wykonywane przez zawodników w dobrym stylu, Adaś Dudziński zrobił na mnie wrażenie wysokim frontem rodem z Pozo. Robercik ustaje niesamowicie dużo backloopow no i jest też parę młodych talentów jestem pod wrażeniem air flak i ponchy jakie wykonuje na morzu mój 16 letni kolega z teamu Przemek Krzycki. Wielkie Dzieki wszystkim odpowiedzialnym za eventy Dissa, dzięki wam mamy okazje zmierzyć się ze sobą i przez to powstaje dodatkowa motywacja żeby być coraz lepszym.
Nikodem Merlak (MauiSails, Tabou Boards, Energysports Dystrybucja, Easy Windsurf-Shop)