"Life begins at 40...knots!!!" - koszulkę z takim napisem widziałem w zeszłym roku na Gran Canarii. Jest to również zdanie idealnie oddające to, co działo się na wodzie w ostatni wtorek w Łebie. Był to jeden z tych dni, dla których warto mieć w swoim quiverze żagiel o powierzchni 3,3m2.
Na spocie pojawiło się ok. 30 osób z kilkoma bardziej znanymi nazwiskami na czele jak np. Adaś Dudziński, Michał Fedusio, czy Wojtek "Mroczek" Mroczyński. Ze względu na atomową siłę wiatru większość osób odpuściła sobie kręcenie najtrudniejszych manewrów, skupiając się na prostych skokach i jeździe na fali. Ja wyszedłem na wodę na najmniejszym ze swoich Simmerów - Icon'ie 4.0. Był to w dodatku dopiero mój drugi dzień na żaglach tej firmy. Jedno mogę już śmiało napisać - górny zakres tego żagla jest po prostu niesamowity! Nie wiem jeszcze, czy to kwestia tego, że od razu udało mi się go "ustawić" pode mnie, czy idealnego zgrania z masztem Infinity. Kilka razy, jak to zwykle bywa na polskim morzu, wpadłem w całkiem niezłą pralkę - mój sprzęt w ogóle tego nie odczuł, w przeciwieństwie do jego właściciela, któremu aż zmyło kaptur piankowy z głowy.
Najtrudniejszy manewr dnia wykonał Adaś Dudziński, ustając pięknego, czystego back loopa. Po piętach deptał mu Mroczek, który po zimowym treningu w RPA nauczył się kręcić push loopy. Wojtek miał również świetnie wyglądającą i wysoką próbę goitera - a uwierzcie mi, na żaglu 3,5 wszystko wygląda dwa razy bardziej radykalnie! Podejrzewam, że nie jest to ostatnie słowo Mroczka w tym sezonie - na brzegu już podpytywał Adasia, jak wykonywać back loopy. Dość pechowo skończył dzień Michał Fedusio. Puścił sprzęt przy back loopie, lecz zostawił nogę w strzemieniu. Efekt-skręcona kostka.
Co do moich tricków, to jak wiatr odrobinkę siadał, to walczyłem z front loopami i wysokimi świecami, oraz ćwiczyłem jazdę na fali, przy której często po prostu wyrywało mi żagiel z rąk. Jadąc do Łeby, miałem w planie przypomnienie sobie back loopów po zimowej przerwie. Wiatr skutecznie wybił mi to jednak z głowy.
Dzięki rodzinnej pomocy, udało mi się skompletować dość sporo materiału filmowego. Ujęcia z przechodzenia przez przybój, z ustawiania sprzętu podczas mielenia itd. wykorzystam podczas wykładów teoretycznych na najbliższych wyjazdach Wavecamp, które mam przyjemność prowadzić. Bardziej zaawansowane manewry, z pomocą Leszka Kamińskiego, udało mi się skleić w krótki filmik, podsumowujący pewne piękne, wtorkowe popołudnie w Łebie. Miłego oglądania!