28.02.2018
Jak wygląda kite zimą na Bałtyku?

Prognoza na ostatnią sobotę nie pozostawiała żadnych wątpliwości. Pływanko było gwarantowane, a przy dobrej konfiguracji była jeszcze opcja na surfing następnego dnia. Tak się złożyło, że akurat jechałem wtedy na wybrzeże, więc szkoda by było nie skorzystać. Dotychczas raczej nie zwracałem uwagi na zakładkę z temperaturą, ale prognozowane -5 i silny wiatr wzbudzały lekki niepokój.

Do pływania zimą na Bałtyku trzeba się odpowiednio przygotować. Bardzo ważna jest porządna pianka o grubości co najmniej 5/4 mm z klejonymi szwami, koniecznie ze zintegrowanym kapturem. Równie ważne są też rękawiczki i buty, ponieważ te cześci ciała najszybciej się wychładzają. Minimum grubość 5 mm, a w przypadku butów, ja zdecydowałem się nawet na 7 mm. Oprócz dobrego ubioru na wodę, koniecznie musicie mieć ogarnięte wszystko na przebiórkę po sesji. Do przebrania zdecydowanie grube ponczo i od razu czapka. Następnie ciuchy zimowe i rozgrzewający trunek z procentami lub bez.

W całej akcji najgorsze jest rozwijanie i składanie sprzętu na plaży, dlatego należy to robić będąc jeszcze ubranym i najlepiej w miejscu osłoniętym od wiatru. Wbrew pozorom niska temperatura wody nie była dużym problemem, bo po kilku halsach na wodzie jest dużo cieplej niż na brzegu. Ciepła pianka i akcesoria spełniają swoją rolę dopóki się pływa, gorzej jeśli zaliczycie jakąś grubszą glebę. Nie są to warunki, w których można uczyć się pływać czy atakować nowe, radykalne manewry. Nie ma też opcji brać na wodę sprzętu niesprawdzonego lub wysłużonego. Wszystko musi być pewne, bo wracanie wpław do brzegu może skończyć się fatalnie.

W warunkach takich jak w ostatni weekend (temp. powietrza -5 stopni, temp. wody 2), z odpowiednim sprzętem można spokojnie spędzić na wodzie godzinę lub dwie. Wiatr akurat był side-on-shore, co zimą jest najlepszym rozwiązaniem. Zdecydowanie odradzałbym robienie długich downwindów czy odpływanie daleko od brzegu. W takich sytuacjach wszelkiego rodzaju awarie są jeszcze groźniejsze, a przecież nikt nie chce skończyć pływania z rachunkiem za ratunek od SARu i odmrożeniami.

Jeśli pływacie strapless, to ciekawym doświadczeniem może być walka z cienką warstwą lodu pojawiającą się na powierzchni deski. W strapach prawdopodobnie nogi mogą Wam przymarznąć do deski na stałe co też może być utrudnieniem. W sobotę zaskoczył mnie też oblodzony chicken loop, trapez i wszystkie grubsze linki na barze.

O ile ostatnie warunki można nazwać ekstremalnymi, to pływanie w temperaturach niewiele powyżej zera jest raczej standardem wśród wielu polskich wave’owców i surferów. Wynika to z tego, że dobre fale i mocny wiatr zdarzają się najczęściej późną jesienią oraz zimą. Zmarźluchów nie namawiam do morsowania, ale muszę przyznać, że zimowe pływanie na Bałtyku ma swój niepowtarzalny klimat i z czasem na pewno coraz więcej kitesurferów zacznie go doceniać.

pozdrawiam, Bartek Kulczyński

sieFotografuje

Kuba

top