Spontaniczne surf tripy mają to do siebie, że nie ma czasu na planowanie i w miarę szybko trzeba się decydować co, gdzie, kiedy i co najważniejsze za ile. Ponieważ od jakiegoś czasu w mojej ekipie podróżniczej jest również roczny, przyszły surfer, opcja improwizacji na miejscu została chwilowo wykreślona. Portugalia zawsze była dobrym wyborem. Jednak teraz, zważywszy na sporą dostępność tanich lotów i co również ważne z dzieckiem - stosunkowo krótki lot, europejska mekka surfingu została praktycznie ideałem.
Transport
Wszystko zaczęło się od Lizbony. Krótki lot niewygodnym samolotem, wypożyczalnia samochodów i można ruszać dalej. Przejazd ze stolicy Portugalii na południe to jakieś 320 km płatną autostradą, lub trochę więcej po zwykłych drogach krajowych. Pierwsza opcja wygrywa jeśli zależy Wam na czasie. Druga jest znacznie ciekawsza jeśli chcecie po drodze coś zobaczyć (droga prowadzi wzdłuż wybrzeża) i jeśli macie z tyłu zniecierpliwionego pasażera, który całkiem donośnie artykułuje swoje potrzeby. Absolutnie niezbędnym gadżetem na takich tripach jest "mobilny bagażnik dachowy FCS Premium Soft Rack", czyli poduszka z paskiem przypinana na dach samochodu bez potrzeby posiadania relingów. W ten sposób macie więcej miejsca w aucie, można wynająć mniejsze (tańsze) auto i jest bezpieczniej.
Miasteczko
Jeśli spędzacie dużo czasu na Helu, to w samym Sagres poczujecie się jak u siebie. Mimo że nie był to szczyt sezonu, to nawet w supermarkecie, na pierwszy rzut oka, większość osób surfuje. W okolicy znajduje się nieskończona ilość surfshopów, gdzie każdy znajdzie coś dobrego dla siebie. Pod koniec naszego wyjazdu na głównym rynku oddana do użytku została minirampa, więc jak macie miejsce w bagażu to warto zabrać ze sobą deskowrotkę. Z racji na niski sezon, jeszcze nie wszystkie restauracje były czynny, ale te które udało nam się przetestować nigdy nie zawiodły, zarówno pod względem jedzenia, jak i cen. Na miejscu nie powinno być problemu ze znalezieniem rozsądnego kosztowo spania. Jeśli wybieracie się do Sagres całą rodziną, to polecam Sagres Time Apartments - zamknięty kompleks apartamentów. Przyjemny standard i basen sprawiają, ze jak to mawiają "będzie pan zadowolony".
Surfing!
Kiedyś Portugalia w ramach autopromocji, zwrot kosztów, jeśli w danym okresie, podczas wyjazdu w okolicy nie dało się surfować. To całkiem dużo wyjaśnia. W okolicy Sagres znajduje się parę spotów, z których każdy jest dostępny w przeciągu 15 minut jazdy samochodem. Niestety trafiłem na bardzo słabą prognozę. Najpierw zerowy swell, a potem sztorm od Morza Śródziemnego. Na szczęście zaletą Sagres jest lokalizacja na półwyspie, ponieważ w ten sposób niezależnie od kierunku swellu, zawsze gdzieś da się pływać.
W samym miasteczku są dwa główne spoty Praia da Mareta i el Tonel. Pierwszy z nich to klasyczny, bezpieczny beach break, który podczas mojej wizyty się nie uaktywnił, a podczas sztormu zbierał za dużo wiatru. El Tonel to plaża osłonięta przez cypel z fortecą (skąd jest obłędny widok na spot). W trakcie dobrej prognozy robi się tu ciasnawo, a fala łamie się zaraz przy groźnie wyglądającej skale, ale ogólnie spot jest dosyć bezpieczny. Przy odpływie należy uważać, na odsłaniające się gdzieniegdzie głazy. Jest tu trochę paddlowania, ale zaraz przy skałce jest lekki prąd, który pomaga wypłynąć na line-up. Dalej na zachód w stronę latarni morskiej jest jeszcze plaża Beliche - urokliwe miejsce z dosyć stromym zejściem. Niestety tym razem, 40 węzłów wiatru, skutecznie zniechęcało do surfingu na tym spocie.
Mimo że w prognozie nie było żadnego swellu z oceanu, to na najbliższych spotach na północy (Praia de Cordoama i Praia de Castelejo) zawsze można było coś złapać. To bardzo bezpieczne spoty, bez niespodzianek pod wodą i z magicznym widokiem na klify. Znajdziecie tu lewe i prawe falki, które nawet przy minimalnym swellu czasem wydadzą ładniejsze sety. Podczas całego tygodnia, to właśnie tutaj, można było zawsze wbijać w ciemno. Nawet jeśli w wodzie były tłumy to bez problemów każdy znajdował swoje miejsce. Jeśli chcielibyście więcej pojeździć samochodem, to na pewno warto podjechać na Praia da Bordeira i na słynną Arrifanę, gdzie znajdziecie polski surfcamp Surf4Life.
Secret Spot
Jak każde miejsce na ziemi, tutaj też są tajemne miejscówki, o których wiedzą tylko lokalesi. Ja się dowiedziałem o niej za późno, ale na zdjęciach wygląda obłędnie. Praia da Ponta Ruvia to bardzo przyjemna falka, na którą prowadzi droga po bezdrożach. Warunki wchodzą tu często lepiej niż na spotach opisanych powyżej, aczkolwiek nie sprawdzicie tego na magicseaweed, bo oficjalnie tego spotu nie ma.
Podsumowując - Sagres to bardzo przyjemne miejsce, czy to na wypad z rodziną, ze znajomymi czy nawet na zorganizowany surfcamp. Klimatyczne miasteczko, zróżnicowane spoty i wszystko w zasięgu krótkiej przejażdżki. Gdyby nie fakt, że jest jeszcze tyle miejsc do odwiedzenia, to na pewno prędko bym tam wrócił. Na szczęście/niestety mam jeszcze parę spotów na liście do zaliczenia.
Kuba