Podobno istnieją tylko dwa typy surferów - Ci co sikają do pianki i Ci co się nie przyznają. Czy to prawda? Ciężko powiedzieć, ale coś w tym jest. W końcu kto ma czas, żeby schodzić z wody, kiedy warunki są idealne. Nie mówiąc już o tym, że po wizycie w toalecie trzeba tą najczęściej mokrą po pływaniu piankę znowu założyć, a nad Bałtykiem jej temperatura raczej nie będzie miała nic wspólnego z przyjemnością. Nic tak nie rozgrzewa jak nagła fala ciepła rozpływająca się po całym ciele, kiedy nadrabiamy stracone miesiące bez pływania podczas pierwszych wiosennych sztormów. (No chyba, że ktoś lepiej znosi mróz i pływa cały rok.) Nie da się jednoznacznie powiedzieć, czy sikanie do pianki jest cool czy nie, ale jak ze wszystkim, warto tu się trzymać paru prostych zasad, aby zniwelować nieprzyjemne skutki uboczne.
1. Nigdy nie sikaj do nowej pianki.
To chyba dosyć oczywiste, że nowa pianka zasługuje na pewien okres ochronny. Oczywiście jego długość jest zmienna, a wszystko zależy od kwoty jaką za nią zapłacimy i naszych zarobków. Oficjalny wzór jest nieco skomplikowany, ale w skrócie, jeśli pianka do dla Was spory wydatek, to warto o nią chociaż przez chwilę zadbać. Inna sprawa, że pierwsze pływanie może wyjawić, że dany rozmiar nie jest do końca dopasowany, lub szybko pojawi się jakaś drobna usterka kwalifikująca ją na wymianę gwarancyjną. A jak myślicie gdzie lądują takie prawie nowe pianki? Dokładnie - ktoś na 99% będzie z nich gdzieś korzystał i pewnie nie był by najszczęśliwszy wiedząc, że do jego pianki ktoś nalał.
2. Nigdy nie sikaj do pianki znajomego.
Nie, nie chodzi tu o "zabawny" żart, w którym pianka kolegi zostaje wykorzystana jak pielucha. W życiu zdarzają się sytuacje, w których nawet perfekcjoniści, otwierają na spocie bagażnik z charakterystycznym "o kur**". Brak pianki często dyskwalifikuje z pływania - wtedy do akcji wkraczają koledzy. Wiadomo, pożyczona pianka nigdy nie będzie tak dobra jak własna i nigdy nie mamy pewności, jak kolega ją traktował wcześniej. Tak czy inaczej, kodeks honorowy zabrania sikania do pianki kolegi, nawet jeśli na wodzie ukradnie nam falę, czy zajedzie drogę. Jeśli ten punkt jest nie do zaakceptowania - patrz punkt drugi, a potem zmieniaj zdanie.
3. Pianka z wypożyczalni? Przygotuj się na najgorsze.
Czasami zdarza się, że pojechaliście na romantyczny wyjazd z ukochaną, zostawiając deskę w domu - bo przecież i tak nie ma prognozy. Na miejscu psikus - wchodzi zajebisty swell, albo przyjemnie się rozwiało, a uradowana wyjazdem lepsza połówka wyraża chęć popatrzeć na Wasze wyczyny w wodzie. Nie pozostaje nic innego jak skierować się do wypożyczalni i ogarnąć sobie cały sprzęt. Wszystko pięknie, dopóki nie przyjdzie pora na pianeczkę. Nie będę się rozwodził nad jakością pianek w polskich wypożyczalniach, bo to nie ma sensu - na potrzeby artykułu zakładamy, że dostaliście piankę kupioną w danym sezonie. Niby pierwsza myśl jest - nie wypada sikać do czyjejś pianki, zwłaszcza, że wygląda na całkiem nową. Niestety akurat w tym przypadku większość podchodzi do tematu zupełnie inaczej, dlatego nasza rada jest jedna: Sikać bez zastanowienia. Bo skoro macie mieć do czynienia z obsikaną pianką, to najmniejszym złem jest neopren obsikany przez Was. Alternatywą jest kupić piankę - zawsze to dobry argument do odświeżenia swojego zestawu.
4. Zawsze płucz piankę, zawsze
Wydaje się proste, ale niestety nie każdy to robi, a i nie zawsze są do tego warunki. Jeśli zdarza się Wam po pływaniu pojechać coś załatwić, a na plaży gdzie pływacie nie ma prysznica - może się to skończyć dosyć nieprzyjemnym zapachem rozsiewanym wszem i wobec. Nawet jeśli akurat tym razem nie mieliście potrzeby dogrzewać się podczas pływania, to pot i pozostałości po poprzednich sesyjkach na pewno dadzą o sobie znać. W takim wypadku jedynym rozwiązaniem jest wypłukanie pianki jeszcze na wodzie. Polecam poczekać do samego końca pływania, wpuścić trochę wody kołnierzem i złapać falkę, co powinno skutecznie wypłukać wszystko ze środka. Oczywiście ta metoda działa tylko do pewnej temperatury - poniżej której grozi odmrożeniem niektórych części ciała. Wtedy lepiej zrobić to po zdjęciu pianki.
5. Pierz piankę swoją.
Żaden neopren nie lubi słonej wody, a nawet w Bałtyku woda jest słona. Sytuacją idealną jest oczywiście płukanie pianki w słodkiej wodzie po każdym pływaniu, ale jeśli nie macie na to czasu, warto zrobić to przynajmniej raz na jakiś czas. Można wspomóc się też jakimś delikatnym detergentem, lub specjalistycznym płynem jeden z marek surfingowych o wdzięcznej nazwie "PISS OFF". Takie pranie to dobra praktyka, zwłaszcza po zakończonym sezonie, kiedy wiecie, że Wasz wodny garnitur spędzi następne miesiące w zamknięciu.
6. Nie jedz szparagów przed pływaniem.
Czy ten podpunkt w ogóle trzeba tłumaczyć? Tym którzy nie wiedzą o co chodzi, proponujemy test szparagów "na sucho" - potem na pewno wszystko będzie jasne.
Powyższe rady są oczywiście jedynie wskazówkami i nie należy traktować ich zbyt serio. (oprócz szparagów i pianki znajomego) Osobiście lubię wierzyć, że w narodzie są wyjątki, które nie sikają w pianki. Sam staram się tego nie robić i zawsze płukać pianę najczęściej jak to możliwe. Efekty są odczuwalne - neopren po 2 latach użytkowania wciąż się nadaje do pływania, a letnie pływanie nie kończy się paskudnym szczypaniem drobinek amonu. (czy cokolwiek to jest)
Kuba