30.03.2015
Piotrek Majcher i Michał Polak na Bonaire 2015

Piotrek Majcher ( MAUI SAILS, CAAS, FREEWAY), to jeden z tych znajomych, których nie lubię, bo kiedy jest zima i brakuje mi słońca, plaży i wiatru to on siedzi wtedy na Bonaire albo innej ciepłej, wietrznej wyspie i pływa. No, ale nie będę się tu żalił, tylko prezentuję kolejną relację Piotrka z Bonaire :

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

Po dwumiesięcznym pobycie w Dakhli przyszedł czas na ostatni etap rocznej podróży. Upchany wraz ze sprzętem do latającej puszki CanaryFly, 1 grudnia wyleciałem na Gran Canarię, gdzie musiałem spędzić noc w oczekiwaniu na lot do Amsterdamu. Bez większych problemów zacheckin'owałem się na lot Transavią do Amsterdamu. Tak na marginesie, to muszę polecić te linie lotnicze, mają przejrzysty system zgłaszania sprzętu, nie robią problemów na lotnisku i nie życzą sobie astronomicznych sum za quiver.
W stolicy Holandii spędziłem dwie noce u znajomego moich rodziców, Pana Henryka, któremu chciałbym bardzo podziękować za gościnę i jednodniowy, ale intensywny rowerowy tour po mieście. Na Bonaire wylatywałem szóstego grudnia, tym razem korzystając z usług ArkeFly, a nie KLM, jak w zeszłym roku, z czego jestem bardzo zadowolony. Zdecydowanie odradzam latanie KLM'em, kasują 200 euro za sprzęt w jedną stronę, a ceny biletów wcale nie są lepsze. W Arke zapłaciłem 35 euro w jedną stronę, mniej za bilet i do tego leciałem Dreamliner'em ...

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

W przeciwieństwie do zeszłego roku, teraz leciałem do karaibskiej stolicy freestyle'u samemu, nie wiedząc z kim przyjdzie mi mieszkać w hostelu, przez co, muszę przyznać, byłem lekko niespokojny/podekscytowany, sam nie wiem co bardziej. Jednak już po przekroczeniu progu "bush bush shaolin" poczułem się jakbym nigdy nie wyjeżdżał, ciepło przyjęty przez całą ekipę hostelu, Youp'a oraz Bram'a. Okazało się, że kontrolę w buszu przejęła włoska mafia pod postacią Francesco Tedeschi'ego i Omara El Haddadiego, którzy okazali się najlepszymi ziomami, jakich mogłem sobie wyobrazić i w dużej mierze dzięki nim, będę pamiętał ten wyjazd do końca życia. Oprócz nich rezydentami naszej pięciogwiazdkowej rezydencji byli jeszcze jedna dziewczyna z Włoch wraz z matką oraz kumpel z Izraela. Przez prawie 3 miesiące mojego pobytu poznałem tam mnóstwo świetnych ludzi i jestem pewien, że windsurfing sprawi, że nasze drogi znów się gdzieś przetną !

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

Trzeba przyznać, że życie w hostelu nie jest lekkie, wyprawa do sklepu to mega wyzwanie, codziennie rano trzeba chodzić na stopa, żeby dojechać na plażę (oczywiście, można wynająć samochód lub skuter, ale budżety mój i większości z nas nas na to nie pozwalały), wspólna lodówka jest wielkości dużego pudełka po butach, a w najcięższych czasach mieściło się w niej jedzenie przynajmniej 8 osób na raz ( plus kilku, które wyjechały już kilka tygodni wcześniej ...). Jednak wszystkie te niedogodności sprawiają, że życie w tym miejscu niesamowicie łączy ludzi i daje wspaniałe wspomnienia. Mimo, że może nie brzmi to jak świetna zabawa, to zawsze będę pamiętał, jak któregoś dnia szliśmy całą ekipą na stopa, po śniadaniu złożonym jedynie z tostów z serem, przemoczeni deszczem, który spadł znienacka i brodzący w błocie po kostki, które powstało na drodze przez busz. Widok Omara czyszczącego w kałuży swoje klapki z dziesięciocentymetrowej warstwy błota - bezcenny. Można powiedzieć, że życie tam jest kompletnym przeciwieństwem mieszkania w mieście. Podejście do życia zmienia się diametralnie, człowiek przestaje przejmować się drobnostkami, brudne shorty - co z tego ... , przemoczona koszulka - nic się nie stało ... , wracanie 40 min do hostelu po ciemku przez przemoczoną drogę w buszu - przecież, nigdzie się nie spieszy... Idziesz ze znajomymi, puszczając muzykę z głośnika, rozmawiasz, śmiejesz się, everything's irie ... ; ) . Może nie każdemu by się to spodobało, ale ja zakochałem się w tym miejscu, poznałem tam wspaniałych przyjaciół i na pewno chcę tam jeszcze wrócić.

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

A teraz trochę o pływaniu. Ogólnie z wiatrem przez te trzy miesiące nie było niestety najlepiej, nie liczyłem, ale myślę, że w sumie spędziłem z 50-60% dni na wodzie, z czego tylko połowa była naprawdę dobra. Wiem, wiem, narzekam ... Ale jak na Bonaire, to dość słaba statystyka i liczyłem na więcej, ale co zrobić. Całkiem niezły wiatr zaczął się w okolicy Bożego Narodzenia, głodni pływania spędzaliśmy po 7 godzin na wodzie. Kiedyś pływając dużą ekipą na Mangroves przyszło mi do głowy skojarzenie z wychodzeniem na piłkę na podwórko z kolegami za dzieciaka. To chyba dobrze oddaje atmosferę, jaka panuje tam na wodzie. Tak jak kiedyś grało się w gałę, aż nie trzeba było wracać do domu na kolację, tak tutaj ze smutkiem przyjmujesz zachód słońca, który każe ci spływać do brzegu.

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

Na Nowy Rok czekałem z niecierpliwością, ponieważ mieli wtedy przylecieć moi rodzice, których nie widziałem ponad trzy miesiące. Razem z nimi przylatywał Michał. Lubię obserwować reakcje ludzi, gdy widzą Bonaire i zatokę Lac Bay pierwszy raz, wszystkim bez wyjątku szczena opada do ziemi. Tak też było z nimi. Wiatr przez pierwsze półtora tygodnia nowego roku także dopisał, więc zaliczyliśmy trochę "rodzinnych" sesji i miałem okazję przyszpanować przed rodzicami, czego się nauczyłem. Michał mieszkał razem ze mną w hostelu, ale muszę przyznać, że podczas trzytygodniowego pobytu rodziców, standard naszego życia skoczył kosmicznie, mieliśmy do dyspozycji samochód wypożyczony od Youp'a, obiady u mamy itd. Na pewno będę wspominał ten okres jako jeden z najlepszych rodzinnych wyjazdów. Pod koniec wiatr siadł i mieliśmy okazję pozwiedzać wyspę, na której, mimo niewielkich rozmiarów, jest naprawdę masę pięknych miejsc do odwiedzenia.
Przez resztę wyjazdu z wiatrem bywało różnie, staraliśmy się być na wodzie tyle ile się dało, jednak zdarzały się nawet półtoratygodniowe okresy kompletnie bez pływania. W takie dni nie było lekko, 35 stopni, komary, a do tego nauka, do której musiałem wrócić, aby przygotować się do powrotu na uczelnię. Z Michałem mieszkało mi się świetnie, w ogóle nie czułem, że mam go pod opieką, myślę, że przez te półtora miesiąca wydoroślał o ładnych parę lat. Na koniec jeszcze kilka słów o wyjeździe właśnie od niego:

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

Michał Polak"W grudniu ubiegłego roku Piotr Majcher zaprosił mnie, żebym do niego przyjechał na Bonaire. Moi rodzice zgodzili się po długim zastanowieniu. 1 stycznia 2015 rozpocząłem podróż mojego życia. Poleciałem na Bonaire z rodzicami Piotra, którzy mieli spędzić tam 3 tygodnie urlopu. Lot był bardzo trudny do zniesienia, ponieważ lecieliśmy koło 10 godzin.
Na wyspie mieszkaliśmy w hostelu prowadzonym przez ojca znanego zawodnika PWA Youp'a Schmit'a. Kwatera znajdowała się naprawdę głęboko w buszu. Było tak daleko od cywilizacji, że prąd był produkowany agregatem i pobierany z paneli słonecznych i wiatraków. Woda przywożona była ciężarówką. Na szczęście mieliśmy internet, więc było połączenie ze światem. Na początku byliśmy w małym trzyosobowym pokoju z Omarem el Haddadi. Po jakiś 3 tygodniach przenieśliśmy się do pokoju głównego z kilkoma innymi osobami. Poznałem tam mnóstwo świetnych ludzi z różnych krajów, a przy okazji poćwiczyłem trochę angielski, bo tylko Piotrek mówił po polsku. Pod koniec zamieszkaliśmy w innym pokoju, również z Omar'em.

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu

Zwykle pływaliśmy na Lac Bay w Jibe City. Jeździliśmy tam rowerami lub łapaliśmy autostopa. Dopóki byli Rodzice Piotra to bardzo o nas dbali - pyszne jedzenie:) Kto wie czy gdyby nie oni to w ogóle pojechałbym na ten wyjazd? Bardzo, bardzo dziękuję Pani Haniu i Panie Jacku. Po wyjeździe Rodziców Piotra było już ciężej - wyprawy do supermarketu na tuńczyka w puszce, bagietkę i batonika to nasza codzienność:) Na spocie pracuje wielu fajnych ludzi w tym Youp, Choko Frans, Puri, Noki, Bert i Tino. Miałem ze sobą żagiel Point-7 4,4 m2. Pływałem na nim, a także na żaglach Maui Sails Piotrka. Używałem do tego deski RRD 91 l 2014. Wbrew prognozom dość często nie wiało. W te dni czasami wybieraliśmy się z przyjaciółmi na snorkling albo zostawaliśmy w hostelu i surfowaliśmy.... ale po necie. Niestety wszystko co miłe szybko się kończy i trzeba było wracać do domu i szkoły. Kolejny długi lot do Amsterdamu z postojem w Curacao. Dzięki mojemu wspaniałemu instruktorowi ;) Piotrowi, który jest dla mnie jak starszy brat, jestem dużo bliżej zrobienia vulcano, szlifowałem rufki, sztagi, helitacki. Chciałbym jeszcze kiedyś trenować z nim razem, no i oczywiście prześcignąć go, ale o to będzie bardzo trudno:) Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wrócę na tę rajską wyspę."

Teraz po powrocie wziąłem się znów ostro za naukę, żeby móc wyjechać na Fuerteventurę tuż po King of Hell w Boże Ciało, na które oczywiście się wybieram. W międzyczasie, na Wielkanoc lecę na dwa tygodnie na Fuertę opływać nowe LocoPro i dechę. Oprócz tego przygotowuję się fizycznie do sezonu pod okiem najlepszego trenera we Wrocławiu, Artura Cieplucha (www.arturciepluch.pl), który przygotował dla mnie świetny trening stricte pod windsurfing. Mamy w planie przygotować i podzielić się na sieplywa krótkim zestawem ćwiczeń pomocnych w przygotowaniu do sezonu. Stay tuned!

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu


Relację Piotrka znajdziecie również w styczniowym numerze Maui Monthly Magazine

sieFotografuje

Krzysiek

top