Zawody PWA indoor w Warszawie już zakończone, więc czas na podsumowanie. Piątkowe eliminacje wyłoniły nie tylko zawodników do sobotniego finału ale i parę niedociągnięć. Przede wszystkim był to problem z akustyką i podtrzymywaniem tempa rozgrywanych heatów. Na szczęście, organizatorzy wyciągnęli wnioski i w sobotę finały przeprowadzone były na najwyższym poziomie zarówno zawodników jak i akustyki. To zdecydowanie poprawiło show, które mogło zadowolić nawet tych najbardziej wymagających. Poniżej przedstawiamy Wam wyniki poszczególnych konkurencji wraz z komentarzem w składzie Git & Maciek Kapuściński
2.Nicolas Akgazciyan
3.Matteo Iachino
4.Andrea Rosati
Tę konkurencję zdominowało dwóch zawodników specjalizujących się we wszystkim, tylko nie w slalomie. Pomiędzy Benem Proffittem, Nicolasem Akgazciyanem, a resztą zawodników była przepaść. Ci pływali taktycznie; rufy rozpoczynali dwa metry od wiatraków, by kończyć je metr po zawietrznej stronie bojki. Techniki też im nie brakowało. Osoby planujące podszkolić rufę w ślizgu powinny znaleźć poklatkowe zdjęcia tego manewru, w wykonaniu któregoś z zawodników i powiesić sobie nad łóżkiem. Warto przypomnieć, że Ben to zawodnik niezwykle uniwersalny, mający za sobą starty we wszystkich dyscyplinach PWA. Swoje umiejętności slalomowe udowodnił na Narodowym, w wave kręci podwójne loopy i większość manewrów z falą, a we freestyle, jeżeli dobrze pamiętam, potrafił bez większego problemu ustawać switch chachoo. Bardzo się cieszę, że został doceniony i mam nadzieję, że kolejny sukces czeka go w jego koronnej dyscyplinie - wave. Nicolas drugie miejsce w slalomie odbił sobie chwilę później wygraną we freestyle'u, także zawody w Polsce na pewno będzie wspominał dobrze. To, że obaj zawodnicy pływali bardzo dobrze i równo świadczy fakt, że w finale każdy wygrał swój heat (Heat składał się z dwóch zawodników, którzy zamieniali się miejscami na rampie, także każdy miał szansę startować z pierwszego zjazdu). Czyli, warto było walczyć o jak najlepszy czas w eliminacjach, bo to zapewniało lepsze miejsce startowe na rampie
2.Zofia Klepacka!
3.Arrianne Aukes
4.Delphine Cousin
Tutaj z poziomem wykonywania zwrotów nie było najlepiej ale i tak finał tej dyscypliny przyprawił niejednego polskiego fana o zdarte gardło. A wszystko dlatego, że Klepacka walczyła o pierwsze miejsce z Leną. Zośka gładko wygrała półfinały i wszyscy wierzyli w jej zwycięstwo w finałach. Emocje były ogromne w ostatnim heacie, kiedy to Zośka zaczęła odrabiać sporą stratę do Leny, która dość topornie wykonała ostatnią rufę i obie zawodniczki dopłynęły jedna za drugą na metę, jednak Lena przed Klepacką. 2gie miejsce na tego typu zawodach to świetny sukces czego wszyscy gratulujemy!
2.Taty Frans
3.Rafael de Windt
4.Max Matissek
Poziom w ciągu jednego dnia podniósł się niesamowicie. Taty Frans ustał switch chachoo diablo (ledwo zmieścił się w basenie), a Max Matissek wykręcił shaka into flaka. Tym samym manewrem popisał się Nicolas Akgazciyan. Co więcej, dodał do tego stylowe switch chachoo i absolutnie perfekcyjne normal stance chachoo. Zdecydowanie zasłużył na zwycięstwo. Bardzo mnie cieszy jego wygrana, bo wydaje mi się on trochę niedocenianym zawodnikiem.
W Pucharze Świata ma problemy z dostaniem się do ścisłej czołówki mimo umiejętności wykonywania wszystkich najnowszych tricków. O znalezieniu się na najwyższym stopniu podium przy kilkudziesięciotysięcznej widowni marzy każdy i cieszę się, że to właśnie Nico zrealizował to marzenie.
2.Arrianne Aukes
3.Maaike Huvermann
4.Oda Johanne
Zgodnie z przewidywaniami, jedna dama nie miała sobie równych. Kiedy rywalki walczyły ze spockiem i punetą, Sarah Quita - Offringa kręciła one handed spocki w pełnym ślizgu i double flaki. Myślę, że w warunkach "stadionowych" miałaby szansę na przejście kilku heatów z mężczyznami
2.Ricardo Campello
3.Antoine Martin
4.Jules Denel
W tej konkurencji nie było już większych niespodzianek. Thomas Traversa postawił na umiejętne zbieranie punktów przy łatwiejszych skokach (doskonały table top i front loop). Antoine Martin zaryzykował skoczenie back loopa. Swoja drogą polecam obserwowanie tego zawodnika - jest młody i niezwykle utalentowany. Ricardo Campello odpuścił sobie łatwe manewry i postawił wszystko na jedną kartę. Rozstał się ze sprzętem przy podejściu do front loop jednonóż i był bardzo bliski ustania push table topa. Na koniec wylądował najlepszy skok całych zawodów - push loopa w ślizgu. Zwycięstwo Thomasa Traversy jest kolejnym znakomitym wynikiem w tym sezonie. Najpierw wygrał wszystkie edycje zawodów Storm Chase, a później zajął drugie miejsce w zawodach Pucharu Świata na Teneryfie. Ricardo poprawił sobie humor tym drugim miejscem, bo w piątek nie był w najlepszym humorze, gdy nie przeszedł kwalifikacji w slalomie i we freestyle'u
2.Justyna Sniady!
3.Arrianne Aukes
4.Lena Erdil
Po pierwszych skokach dziewczyn widać było, że możemy liczyć na soczyste gleby. Przez chwilę bałem się, że nie zobaczymy nawet podejścia do front loopa. Na szczęście Amanda Beenen i Justyna Śniady uratowały show kobiet. Amanda do ładnego podejścia do front loopa dorzuciła próbę table topa jednorącz. Widać było, że tłum niesamowicie ją nakręcił. Dla Justyny brawa za pierwsze w życiu podejście do front loopa na prawym halsie. Na lewym wykonuje ten manewr z zamkniętymi oczyma. Potrzebowała jednak wsparcia rodaków, żeby odważyć się na fikołka na prawym halsie. I jak Justyna - da się jednak skakać na prawym;)? Zobaczyć naszą zawodniczkę na drugim miejscu w najbardziej ekstremalnej dyscyplinie windsurfingu - bezcenne.
Obejrzyjcie teraz świetny materiał od Jamie Hancock'a, według mnie to najlepszy filmik z PWA indoor w Polsce
No właśnie, Maciek wspomniał o Halowych Mistrzostwach Polski Windsurfingu, które miały miejsce dnia 3-ego.
Oto wyniki :
1. Maciej Rutkowski
2. Wojciech Mroczyński
3. Przemysław Miarczyński
Należy przyznać, że tutaj był dość spory rozrzut pomiędzy Rutkowskim, a resztą. Maciek deklasował rywali w każdym heacie i dzięki temu zajął najwyższe miejsce "na pudle". Brak przestrzeni był sporym problemem dla naszych chłopaków i pozostałe miejsca na podium zajęli Ci, którzy byli w stanie się szybko przystosować do nietypowych warunków, także gratulacje dla Wojtka i Przemka!
Po zmaganiach naszych reprezentantów, przyszedł czas na Red Bull Speed Challenge pod okiem mistrza Bjorn'a Dunkerbecka (zapis z wywiadu z nim pojawi się na Sieplywa.pl). Tutaj Taty Frans dosłownie rozwinął swoje skrzydła i pocisnął 45.7km/h - prawie 25 węzłów! To jest ok. 12.7m/s ! Ta konkurencja była bardzo widowiskowa, szczególnie dzięki efektownym próbom hamowania.
Sam Bjorn nie pływał. Postawił sobie za cel przekroczenie bariery 100km/h na windsurfingu, więc speed challenge na basenie nawet nie mógł być dla niego formą treningu. Więcej informacji łapcie na redbull.com
W zawodach King of the Stadium wygrał Mateusz Wawrzyniak.
Windsurfing w Warszawie był rewelacyjną okazją do spotkania się, zbicia piony i przeżywania czy to na wodzie, czy na trybunach emocji, jakich już dawno nie było! Zjechała się cała Polska, żeby wspierać swoich, a także zobaczyć światowe legendy, które myślę, że nie zawiodły. Tym bardziej, że pływanie w basenie przy wiatrakach jest dużo trudniejsze, niż przy naturalnych warunkach. Nikt nie wiedział czego się spodziewać, szczególnie jeśli chodzi o konkurencję jump. Chcąc, nie chąc, musiałem płynąć pierwszy. Nie ukrywam, że byłem przerażony, tym bardziej, że było to moje pierwsze wyjście na wodę po dwumiesięcznej przerwie, spowodowanej kontuzją po Pozo. Wsparciem też nie były słowa Grahama Ezzy'ego, który stwierdził, że bardziej przerażony jest rampą niż arialem na Jawsach!
Skoków w fazie eliminacyjnej było pięć, szkoda tylko, że w trakcie zawodów nie można było ustalić czy liczą się dwa skoki czy jeden. Pierwsza próba zakończyła się glebą prawie wszystkich zawodników, w tym moją. W drugim podejściu udało mi się ustać czystego front loopa, który zapewnił mi piąte miejsce w eliminacjach i wejście do main eventu. No właśnie, main event... I tu pojawiają się schody.
Uważam, że impreza nie była stworzona pod widzów, bo ci chociaż zapłacili za bilety, za dużo z niej nie zrozumieli. Pamiętać trzeba, że nie wszyscy, którzy na Stadionie się znaleźli, pływają i rozumieją zasady każdej konkurencji. Z relacji znajomych będących na trybunach wynikało, że nagłośnienie było kiepskie, a klarowność zasad i programu pozostawiała wiele do życzenia. Dodatkowo piątkowy main event przeciągnął się na tyle, że widownia miała okazję zobaczyć tylko po dwa skoki zawodników na rampie, po których uplasowałem się na 8 miejscu, co zapewniłoby mi finał. Niestety przy trzecim skoku złamałem fina, co uniemożliwiło mi poprawienie pozycji, a przez co w rankingu spadłem na 10 miejsce. Widzowie jednak nie mieli okazji tego zobaczyć, ponieważ w przekonaniu, że znają ostateczne wyniki, musieli opuścić stadion. I takim oto sposobem, o północy, przy pustych trybunach zapadł ostateczny werdykt. Szkoda, że trzecia próba nie została przesunięta na kolejny dzień, bo przecież 'Windsurfing na Narodowym' miał być widowiskiem dla ludzi. To tak jakby Metallica grałaby bisa dla pustej sali.
Szkoda również, że Prezes PSW zamiast wspierać polskich zawodników do końca, zapytany o niejasną sytuację, związaną z wyjściem wszystkich ze Stadionu, polecił zasięgnięcia informacji gdzie indziej, gdyż jak sam stwierdził, czas jego pracy dobiegł końca wraz z godziną 23:00.
Jeśli chodzi o inne konkurencje, ogromne gratulacje należą się Zosi Klepackiej, za pokazanie czołówce PWA jak się pływa ;). Mega szacun dla Justyny Śniady za front loopa na rampie, którego pozazdrościło jej pewnie kilku facetów w konkurencji jump. Kuba Kawałkowski swoim debiutem pokazał światowy poziom, pokonując czołowych zawodników PWA.
Podsumowując, zawodnicy dali z siebie na pewno więcej niż organizatorzy. Myślę, że mimo różnych przeciwności, każdy z 'naszych' pokazał, że naprawdę zasługuje na miejsce startowe na Stadionie Narodowym, we wszystkich kategoriach. No, może z przyznaniem niektórych dzikich kart mógłbym polemizować, ale ze zdobytą na Stadionie lekcją pokory, odpuszczam. Znajomości zostaną znajomościami. W windsurfingu również. Wracam na swoje fale. Aloha" - Robert Bałdyga
Pływanie na stadionie zaczęło się dla mnie już w czwartek kiedy po zapisach udało mi się popływać ok 20 minut w trakcie gdy francuzi odpowiedzialni za wiatraki przeprowadzali testy. Wniosek był jeden: to nie jest Fuerteventura! Pływanie w basenie na ograniczonej przestrzeni to jedno ale rozpędzenie się do maksymalnej prędkości przy wietrze generowanym przez wiatraki nie było łatwe.
Następnego dnia w piątek mieliśmy jeszcze treningi i kwalifikacje. Najważniejsze dla mnie jest to że miałem szanse pływać na tak wielkim obiekcie i nie przesadzając największym Indoor w historii windsurfingu. W tym roku mija 10 lat od czasu gdy zacząłem pływać w zawodach więc dla mnie to idealna szansa by przy okazji takiej imprezy zamknąć pewien etap mojej kariery zawodniczej i skoncentrować się na innych celach windsurfingowych. Przy tej okazji wielkie brawa należą się organizatorom i inicjatorom tej imprezy. Możemy być dumni że to właśnie u nas powstaje historia windsurfingu.
A co do mojego prowadzenia imprezy podczas piątkowych i sobotnich startów to ilość oglądających przed którą miałem wystąpić mówi sama za siebie. W pierwszych chwilach czułem się dość mocno stremowany ale gdy akcja na wodzie była co raz bardziej emocjonująca wszystko zaczęło być bardzo naturalne. Było to niesamowite przeżycie. Przeżywać start naszych zawodników razem z tak wielką widownią było nie do opisania. Ja sam z rampy startowej miałem wrażenie że cały stadion naprawdę wspiera naszych tak samo jak podczas innych zawodów sportowych. I to było wspaniałe. Takich emocji nie ma na największych edycjach Pucharu Świata na Sylcie, Podersdorfie czy Fuerteventurze. To było coś wyjątkowego.
Od tych zawodów już koncentruje się na sędziowaniu zawodów PWA. Następny dla mnie przystanek to Sylt pod koniec września. Ja sam na pewno będę pływał. Mobilizacja i trening jaki wykonałem przed Narodowym obudziła we mnie na nowo potrzebę kontaktu z deską. Na pewno wkrótce wymyślę sobie jakiś kolejny cel i Was o tym poinformuje..." - Kuba Kosmowski
W artykule wykorzystano zdjęcia Dariusza Orlicza, BJ Productions, K.Koleśnik, PWA John Carter, Kuby Kosmowskiego, Stadion Narodowy 2012plus, Vistulasurf : za co serdecznie dziękuję!
Krzysiek