Maćka Rutkowskiego nikomu w świecie windsurfingu przedstawiać nie trzeba. Jedyny nasz zawodnik startujący regularnie w PWA to powód do dumy, zwłaszcza w kontekście jego ciągłego rozwoju co widać po coraz lepszych wynikach. Cała ekipa Sieplywa.pl trzyma kciuki za jego postępy i czekamy na pierwszą wygraną w PWA. Najlepiej w tym sezonie :) Nie owijając w bawełnę... oto jak pogadali : Maciek z Maćkiem
Maciek, powiedz nam jak wygląda Twój terminarz zawodów na już otwarty sezon PWA ?
Pełen tour slalomu oraz wybrane eventy wave, jeśli tylko dostanę dziką kartę
Wiadomo, że każdy zawodnik liczy na zwyciestwo w każdych zawodach. Jednak jakie Ty sobie stawiasz niezbędne minimum dla siebie ?
Pierwsza czwórka w każdym jednym heacie, tylko to dla mnie się liczy. Staram nie stawiać sobie sztywnych celów, tylko patrzeć na każdy heat czy wyścig osobno i próbować zrobić z niego maksimum. I jeśli w każdym się uda, to wynik będzie baardzo dobry, bo o to właśnie w slalomie najtrudniej - regularność. Nie raz już wygrywałem w pojedynczych heatach z Antoine'm, Bjornem, Alberto czy kimkolwiek innym z pierwszej dziesiątki - żeby jednak być przed nimi w końcowym rozrachunku - to jest właśnie to wyzwanie.
Jak to ogarniasz finansowo ?
Ledwo bo ledwo ale ogarniam. Wszystko bierze się z tego, że im dalej w las tym więcej drzew. Czyli im bardziej w tym siedzisz, tym większe masz potrzeby. Jeszcze 3 lata temu przysiągłbym, że zarabiając tyle co teraz, żyłbym jak król ale zawsze jest coś w co można zapakować kasę - trenerzy, fizjoterapeuci, finy, więcej finów, zdrowe jedzenie i jeszcze więcej finów- to się chyba nigdy nie kończy. Nie mówię już o podróżowaniu, które pożera pewnie z 80% całego budżetu. Dobrym zastrzykiem gotówki są nagrody pieniężne na zawodach, więc jak akurat dobrze mi idzie, to zaczynam oddychać swobodnie. Jak idzie źle, to trzeba zacisnąć pasa. Ale generalnie raczej nie narzekam, bo jestem w stanie w 100% samodzielnie finansować życie o którym zawsze marzyłem. Za to muszę podziękować sponsorom: Burn, Sylt-Brands, Point-7, Patrik, Quiksilver, GoPro i Unifiber w mniejszym czy większym stopniu przyczyniają się do tego, że jestem tu gdzie jestem.
Mija wlasnie 10 rok od artykulu o Twojej rodzinie - gdzie teraz jest Twoja rodzinka windsurfingowo ?
Ten artykuł to teraz dla mnie dobry kawał śmiechu. Również fajne wspomnienie początków - zarówno moich jak i SiePlywa. Jeżeli chodzi o rodzinkę, to każdy poszedł trochę w swoją stronę. Rodzice prowadzą hotel Columbus w Rowach, starszy brat Leszek skończył studia i zajmuje się (w baaardzo dużym skrócie) badaniem dna morskiego, a młodsza siostra Zuzia jest lekko zbuntowaną nastolatką mocno wkręconą we wszystko co animowane. Wszyscy rzadziej lub częsciej wracają do windsurfingu lub innych sportów wodnych, a myślę, że brat w dalszym ciągu dałby mi się we znaki w heacie wave'owym czy formułowym wyścigu.
Wiadomo, że Twoje zycie to nie tylko plywanie - sporo czasu spędzasz na siłowni - jaki stosujesz program - kto Ci w tym pomaga - i przede wszystkim - jak chronić swój organizm przed przeciążeniami podczas plywania amatorskiego ?
Tak, w tym roku jak wspomniałem, miałem budżet i sporo szczęścia, że trafiłem na Tomasa Grundahla z MTC (Medano Training Centre). Jest to chyba jeden z trzech specjalizujących się w windsurfingu (RS:X'a odepchniemy chwilowo do kategorii "żeglarstwo deskowe") trenerów przygotowania fizycznego na Świecie i mimo tego, że tak naprawdę zaczął z półtora roku temu, ma około dziesięciu lat praktyki fizjoterapeutycznej i wie dokładnie, czego potrzeba slalomowcowi, czego wave'owcowi, czego freestylerowi itp. Rozbił każdy jeden ruch na czynniki pierwsze, zrewidował moje mocne i słabe strony i ułożył wszystko tak, że z Kanarów wyjechałem w formie życia. Było to generalnie połączenie czegoś w rodzaju windsurfingowego crossfitu z treningiem balansu i koordynacji oraz ciężkim (w sensie obciążeń) treningiem siłowym. Żadnych niepotrzebnych nam slalomowcom rzeczy w stylu długich treningów cardio itp. Krótko i baardzo intensywnie - dokładnie tak jak slalom. Jeśli chodzi o trening dla windsurfingowego Kowalskiego to owszem, trzeba przez zimę sprawić, żeby główne partie pracujące na desce : plecy i ręce - nie zapomniały co to wysiłek. Bardzo ważne jest też (szczególnie dla ludzi którzy pływają trochę więcej) wzmacnianie mięsni "przeciwnych" - klatki piersiowej i brzucha w naszym wypadku - to nie tylko pozwoli niewyglądać jak Quasimodo, ale również zapobiega wielu wielu drobnym kontuzjom, które w moim wypadku biorą się z ogromnej dysproporcji między mięśniami, które na codzień na desce pracują (plecy), a tymi które pływając nie robią prawie nic (klata). No, a jak chcecie pływać szybko to nogi, nogi i jeszcze raz nogi - w nich jest prędkość.
Maciek za 10 lat ... to ... i gdzie ?
O co Ty się pytasz, ja nie wiem co będę robił jutro haha!! A tak na serio to mam nadzieję, że będę robił dokładnie to, co robię teraz tylko z większym rozmachem Za 10 lat powininenem być w wieku, który uznaje się za szczytowy, więc jeśli do tamtego czasu nie będę w najściślejszej czołówce, wałczył o tytuły w PWA i Formule to coś będzie nie tak... Z drugiej strony, nigdy nie wiadomo gdzie zaprowadzą nas życiowe ścieżki - 32 lata brzmią już bardzo poważnie, może jakiś związek, rodzina, kto to wie? Priorytety potrafią zmieniać się bardzo szybko. Nie wiemy też jak będzie wyglądał zawodowy windsurfing, czy takowy w ogóle będzie i w jakiej formie. Chciałbym robić też coś "swojego" mam miliard pomysłów na najprzeróżniejszego rodzaju projekty mniej lub bardziej związane z windsurfingiem i wodą. Mam nadzieję, że choć część uda się zrealizować. Jedno jest jednak pewne - za 10 lat o tej porze nadal będę sprawdzał mapy pogody dookoła Świata, patrzył gdzie aktualnie wchodzi "warun miliard". I mam nadzieję, że to będzie właśnie tam gdzie ja i mój quiver!
Twoja ocena kondycji windsurfingu w Polsce ?
Można na to spojrzeć z kilku różnych perspektyw. Przez pryzmat kondycji windsurfingu na Świecie, przez pryzmat ilości sprzedawanego sprzętu czy przez jakikolwiek inny pryzmat. Dla mnie szklanka zawsze jest w połowie pełna więc być może moja ocena nie jest obiektywna ale wydaje mi się, że jest jak najbardziej OK. Mamy (bez żadnej przesady) najsilniejszy na świecie narodowy tour Formuly Windsurfing i mimo, że ta dyscyplina globalnie trochę przysiadła, to nasza Formula jest czymś nie do przeoczenia na światowej scenie. Slalom ma się trochę gorzej, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że porównujemy go do FW, w której jesteśmy tak mocni. W wavie niszczymy wszystkich jeżeli chodzi o zajawkę - syndrom wygłodzonego Polaka, chyba nigdy nie zgaśnie - sam łapie się, że po 2tyg bez wave'u nawet w słabych warunkach katuje 5 godzin bez przerwy I to widać w poziomie naszych riderów - powoli powoli powoli zbliżamy się do Europejskiej czołówki. Freestyle? Przez kilka ostatnich lat lekko przygasł, ale dzięki pracy kilku mocno zmotywowanych osób wraca w tym roku z hukiem w postaci King of Hell i planowanego na 2015 EFPT. Również międzynarodowa impreza w Łebie wróciła w zeszłym roku - jeszcze nie z taką pompą, ale małymi kroczkami zbliżamy się do tamtych lat świetności. No i nie możemy zapomnieć o RS:X'ie. Mimo tego, że moim zdaniem dużo bliżej tej klasie do żeglarstwa niż windsurfingu (takim na jakim ja się wychowałem), to nie możemy zignorować tego co ostatnio wyprawia nasza kadra. Taka dominacja jak ostatnio w Holandii, nie zdarza się praktycznie żadnemu krajowi w żadnym sporcie. No może poza reprezentacjami USA.. Tak czy owak szacunek
Zawodnicy w Polsce ? Kazdy swoja rzepke skrobie ? czy ma wsparcie ? Jak tak, to kto, gdzie i jak ?
Wspomniany RS:X ma system, który jak widać działa całkiem nieźle. Tam, można by rzec, kilka osób skrobie rzepkę jednego zawodnika. W zawodowej części tego sportu jest zupełnie inaczej. Trzeba być gotowym poświęcić praktycznie wszystko, nie wiedząc, co będzie za zakrętem. Ja tak zrobiłem i wyszło ale bez najpierw rodziców, a potem kilku dorywczych prac (dzięki SiePlywa!!), by się nie udało. Bo, jak się jest bardzo dobrym i w miarę ogarniętym w robieniu wokół siebie szumu, to wsparcie sprzętowe importerów jest możliwe, ale kasę na podróżowanie w dalszym ciągu trzeba zdobyć. Bardzo zazdroszczę Amerykanom ich systemu i podejścia do zawodowego sportu. Mnie nawet teraz nie udałoby się w Polsce znaleźć agenta z prawdziwego zdarzenia, nie mówiąc o chłopakach, którzy dopiero zaczynają. A próby znalezienia sponosrów pozabranżowych samemu, są ultra-trudne, graniczące z niemożliwymi. Wszystko więc, opiera się na personalnych kontaktach i/lub odrobinie szczęścia. Ktoś zna kogoś kto zna tego i tamtego w tej i tamtej firmie. "A może mógłby pokazać CV marketing managerowi?". I tak to się kręci. Jedyne co możemy zrobić to upewnić się, że nasze CV jest jak najbardziej imponujące szczególnie pod kątem mediów (i znowu: dzięki SiePlywa!!). Podsumowując: Nie ma lekko ale jest to do zrobienia, trzeba po prostu być odpornym na potknięcia i nie przestawać w napieraniu
Jesteś zawodnikiem, który regularnie startuje w zawodach. Czy starty na zawodach to jeszcze fun ? Czy po prostu czysta kalkulacja i ciśnienie ?
Wokół zawodów obecnie toczy się moje życie. Filmy i media są przez sponsorów cenione ale w windsurfingowym świecie bez wyników jesteś nikim. Nie do końca mi się to podoba, bo w tym sporcie jest dużo więcej czynników niż tylko zawody, a po wynikach, szczególnie w slalomie, często nie widać wszystkich elementów. Ale co zrobic - taka praca . Więc owszem, ciśnienie jest przed każdym jednym startem, trzeba tylko umieć to ciśnienie przełożyć na pozytywną energię. Nawet Kelly mówi, że denerwuje się przed heatami, więc stres musi chyba być czymś zupełnie naturalnym. A fun? Wiadomo, że jak wlatujesz w 8 osób na boję przy 30 węzłach, to jest to ekscytujące. Ale prawdziwy fun jest jak się wygrywa. Nie ma drugiego tak uzależniającego uczucia. Z kolei, przegrywanie bardzo mocno boli, jakichkolwiek teorii byśmy sobie nie dorabiali po każdej porażce, to jednak zawsze tak jest.
Moim celem w zyciu jest właśnie fun, tylko że wychodzi na to, żeby taką przyjemność czerpać z zawodów, trzeba przejść przez niezliczone rzeczy, które z funem za dużo wspólnego nie mają. Znajdźcie mi kogoś, kto lubi widzieć mroczki przed oczami na treningu, nie dlatego, że do czegoś go to doprowadzi, tylko dla samej przyjemności widzenia mroczek. Także, teraz jestem właśnie w tym miejscu - robienia rzeczy ciężkich i nieprzyjemnych dla tego jednego, ostatecznego uczucia, które już kilka razy w życiu poczułem i którego chce zdecydowanie więcej. A w międzyczasie czerpię przyjemność z samego windsurfingu i życia, które dzięki niemu prowadzę.
Co robisz jak nie pływasz ?
Milion rzeczy! Przede wszystkim mam też na brzegu trochę obowiązków, w których mniej lub bardziej sumiennie staram się wywiązywać. Dużo maili, dużo relacji i raportów, czasem jakiś wywiad i dużo typowego "ogarniania" - planowanie podróży, znajdowanie biletów, sprzedaż sprzętu, naprawianie desek, ciągłe porządkowanie całego zamieszania itp itd.
A jeśli chodzi o o hobby to jestem wielkim fanem wszelkiego rodzaju mediów/multimediów - podczas czekania na wiatr w PWA Costa Brava przeczytałem 3 książki, uwielbiam magazyny, oglądam strasznie dużo krótkich filmów, praktycznie wszystkie surfingowe i windsurfingowe jakie tylko wyjdą, czasem zdarza mi się oglądać też snowboard i deskorolkę. Jak pewnie wiecie bawię się trochę w produkcję filmową pod szyldem Globetrotter Entertainment i ciągle uczę się nowych rzeczy w tej materii. Ostatnio bawię się też trochę muzyką - mimo, że głównie słucham rocka, to mam już złożone kilkadziesiąt minut trzeciego imprezowego setu. Pierwszego nie dało się słuchać, o drugim znajomi mówili, że był dobry, ale szczerze myślę, że chcieli po prostu być mili, a z trzeciego może coś będzie . Mam też spisane dziesiątki najprzeróżniejszych pomysłów na róznego rodzaju filmy, eventy, akcje promocyjne itp. Jak tylko pozwala czas i miejsce pływam na desce bez żagla, ale to chyba jednak wpada w kategorię "pływasz". A z innych sportów bardzo lubiłem snowboarding ale od kiedy zimy spędzam w ciepłym, to ten typ deski kurzy się w garażu. No i moja uwielbiona koszykówka. W liceum grałem bardzo dużo i nawet czasem coś tam mi wychodziło, teraz zdecydowanie mniej, bo piłka średnio odbija się na piasku Do tego ostatni raz jak grałem 1na1, zerwałem więzadła w stawie skokowym i na 1,5 miesiąca pływanie miałem z głowy, a na PWA na Sylcie na jednym z halsów nie mogłem do końca przycisnąć. Także ku niezadowoleniu mojego wewnętrznego niespełnionego koszykarza musiałem trochę odpuścić ale jak tylko skończy się sezon to wracam na słupskiego streeta, więc bójcie się gimnazjaliści. Z innych zajawek podoba mi się motocross i vertowa deskorolka ale jak ze wszystkimi wyżej wymienonymi rzeczami: bardzo bym chciał i wszystkich z tych rzeczy trochę liznąłem, ale czasu jest bardzo mało i jakoś ciężko mi poświęcić jedną rzecz dla drugiej, a jak wiadomo wszystkiego naraz się nie da, nad czym mocno ubolewam.
Wywiad został przeprowadzony na początku lipca. Dd tamtego czasu Maciek był 13-sty w PWA na Fuerteventurze, przeszedł przez traile w wave'owym PWA na Teneryfie i potwierdził swój start na Narodowym