Tomasz Janiak - jeden z najbardziej wszechstronnych i utytułowanych polskich kitesurferów. Z latawcem praktycznie od początku istnienia sportu w Polsce. Wielokrotny Mistrz Polski we freestylu i race w kategorii Masters. W w zakończonych niedawno Mistrzostwach Świata w Chinach, popularny Niebrzydki zdobył swój drugi srebrny medal w kategorii Masters. Pomiędzy zawodami i treningami zapytaliśmy Tomka o kończący się sezon, plany na przyszłość i tendencje w racingowym świecie.
Tomek, można powiedzieć, że jesteś już weteranem kitesurfingu. Pływasz od kilkunastu lat, masz na swoim koncie 9 tytułów mistrzowskich. Chce Ci się jeszcze pływać? Nie jesteś już tym zmęczony?
Nie wyobrażam sobie nie pływać, nie mieć kontaktu z wiatrem, słońcem i wodą. Najważniejsza jest satysfakcja z tego co się robi a dla mnie kite jest połączeniem pracy, pasji i stylu życia. Powoli myślę oczywiście o karierze trenerskiej, ale dopóki zdrowie mi na to pozwoli, będę startować w zawodach. Wciąż udaje mi się wygrywać, mam gaz, sądzę, że mogę jeszcze powalczyć o podium w Pucharze Świata.
Wróciłeś właśnie z Mistrzostw Świata w Chinach gdzie zdobyłeś srebrny medal Masters. Jesteś zadowolony z wyniku?
Mam spory niedosyt, bo przez trzy dni wyścigów zajmowałem wysoką pozycję w klasyfikacji generalnej(6 pozycja), ostatniego dnia niestety słaby wiatr nie był moim sprzymierzeńcem. Nie udało mi się zrealizować planu minimum czyli utrzymania się w TOP 10. Na domiar złego ostatnimi wyścigami pogrzebałem szanse na zdobycie mistrzostwa świata Masters, plasując się na drugiej pozycji. Ale jak to na zawodach - wygrywają Ci zawodnicy, którzy odnajdują się w każdych warunkach, nie tylko przy silnym wietrze. Mimo wszystko cieszę się, że w warunkach silnowiatrowych byłem w stanie rywalizować bark w bark, a nawet wygrywać z najlepszymi na świecie. Wiem co mam poprawić oraz wiem ile kg muszę schudnąć ;). Zawody były dla mnie kolejnym wartościowym doświadczeniem.
Tegoroczny sezon chyba jednak zaliczasz do udanych? Obroniłeś tytuł Mistrza Polski Masters, zdobyłeś też srebrny medal Masters w Mistrzostwach Ameryki Północnej i Mistrzostwach Europy we włoskiej Gizzerii.
Jestem szczególnie zadowolony z dobrego wyniku w San Francisco. W "paszczy lwa" udowodniliśmy z Błażejem, że z roku na rok idzie nam coraz lepiej, a zmagaliśmy się tam z naprawdę wymagającym akwenem, na którym notabene zostały rozegrane ostatnie regaty Pucharu Ameryki. Było to dla mnie duże doświadczenie, które mam nadzieję zaprocentuje w przyszłości. Żałuję, że nie udało mi się utrzymać 1 miejsca w zawodach One Hour King of Navene, które zajmowałem po pierwszym dniu rywalizacji, zresztą bijąc rekord trasy. Niestety, podczas najważniejszego wyścigu jeden z lokalnych zawodników splątał się ze mną, jak to się mówi "znalazłem się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie", co przełożyło się to na końcowy wynik. Ostatecznie zająłem trzecie miejsce.
W tym momencie, aż trzech polskich zawodników znajduje się w pierwszej dziesiątce światowego rankingu IKA - Błażej Ożóg, Ty i Agnieszka Grzymska. Może być jeszcze lepiej?
Może. Myślę, że jeszcze w tym roku do pierwszej dziesiątki wróci Maks. Wysokie miejsca w rankingu to prawdziwy fenomen, zważywszy na to, że utrzymujemy się wyłącznie z własnych środków i dzięki wsparciu sponsorów. Na ten sukces złożyły się znakomite warunki treningowe nad polskim morzem i dobre tradycje w innych sportach wodnych, m.in. windsurfingu. Jestem pewien, że gdyby kiteracing stał się sportem olimpijskim, mielibyśmy duże szanse na medale. Do rozwoju tego sportu potrzebne są jednak pieniądze, a z budżetu państwa nie otrzymujemy jak na razie finansowego wsparcia.
Skoro jesteśmy przy pieniądzach. W czerwcu stałeś się członkiem BlueCash Team. Łatwo jest pozyskać sponsorów?
Nie jest łatwo, ale przy odpowiednim zaangażowaniu udaje się to. W tym roku rozpocząłem współpracę z BlueCash, operatorem przelewów natychmiastowych. Mam nadzieję, że ta współpraca będzie się rozwijać. Kiteracing jest sportem niszowym. To jego wada, ale i zaleta -może przyciągnąć marki, które myślą mniej schematycznie i chcą się promować nie koniecznie przez piłkę kopaną. Kiteracing łączy w sobie prestiż żeglarstwa oraz świeżość i luz subkultury surferskiej, jest zatem doskonałą opcją dla m.in. takich firm jak BlueMedia, które z usługą BlueCash chcą trafić do szerszego wiekowo grona klientów.
Pogoda nad Bałtykiem tej jesieni jest wyjątkowa, Czy korzystasz z tych warunków? Gdzie teraz trenujesz?
Na początku października wróciłem z Rodos, gdzie prowadziłem komercyjne szkolenia dla kilkudziesięciu osób. Zaraz po powrocie planowałem już następny wyjazd tym razem na trening gdzieś w ciepłe klimaty. Okazało się jednak, że tegoroczna jesień była wyjątkowo ciepła, rozpieszczała nas rewelacyjnymi warunkami do pływania - przez 3 tygodnie mieliśmy ciepłe południowo-zachodnie wiatry i w większości słoneczne dni, korzystaliśmy więc z tak znakomitej aury i prawie codziennie, w większym lub mniejszym towarzystwie trenowaliśmy na wodzie.
Oprócz treningów na wodzie, 3 razy w tygodniu trenuje wraz z olimpijską kadrą żeglarską w sopockiej klinice RehaSport pod czujnym okiem Mariusza Golinskiego. W miarę regularnie staram się również odwiedzać najlepszego znanego mi rehabilitanta Ryszarda Tafla (Remedium), który od kilku lat dba o moją kondycję psycho-fizyczną.
Najpierw zamieniłeś windsurfing na kitesurfing a następnie freestyle na kiteracing. Stwierdziłeś, że wyrosłeś z wykonywania trików w powietrzu czy chciałeś spróbować czegoś innego?
Miałem świadomość, że nie da się uprawiać na wysokim poziomie jednocześnie kilku dyscyplin. Jeśli chcesz osiągać sukcesy, musisz się skoncentrować na konkretnej konkurencji, a nie "ciągnąć kilku srok za ogon". Gdybym tylko mógł pływałbym kitewave, jednak ze względu na warunki które panują w Polsce - czyli raczej słaby wiatr i brak fal - uznałem, że w zasadzie jedynym rozwiązaniem dającym możliwość rozwoju, a nie wieczne siedzenie na plaży, jest właśnie kiterace.
W tej dyscyplinie osiągnięcia są najbardziej wymierne - pływa się na czas, czyli kto pierwszy ten lepszy i to jest jedyne kryterium oceny, natomiast we Freestyle werdykty sędziowskie bywają kontrowersyjne. Kiterace to też dyscyplina znacznie mniej kontuzyjna, aczkolwiek wymagająca większego przygotowania fizycznego (wytrzymałościowego). Uprawiając wyczynowo kilka lat temu freestyle miałem liczne kontuzje. Od czasu kiedy pływam kiterace, omijają mnie poważniejsze urazy. Aby móc się ścigać w zawodach, musiałem również zmienić nawyki żywieniowe i zgubić kilka kilogramów, z czym w sumie czuje się znacznie lepiej.
Nie kusi Cię kolejna zmiana?
Cały czas próbuję nowych odmian. W kitesurfingu to jest właśnie wspaniałe, że jednego dnia można się ścigać, drugiego zawijać po falach, a w między czasie frufać w powietrzu i wykonywać triki, zimą z kolei można jeździć na snowkajcie - żadna dyscyplina nie stwarza takich możliwości i nie dostarcza tylu wrażeń. Ja mam ostatnio nową zajawkę - foilkiteboarding, którego prekursorem w Polsce jest Tadeusz Niesiobędzki. Od jakiegoś czasu trenuje już równolegle na "skrzydle", aby w przyszłym sezonie wystartować w Pucharze Świata. Myślę, że to kierunek, w którym będzie zmierzał racing.
Kolejne pytanie na naszej liście dotyczy właśnie kitefoilingu. Dlaczego sądzisz, że to kierunek, w którym zmierza kiteracing? Czy chodzi tylko o większą prędkość?
Z punktu widzenia zawodniczego, wyczynowego, osiągi są oczywiście podstawą, prędkość oraz kąty "chodzenia" na wiatr i z wiatrem na kitefoilu są o około 15% lepsze niż na Krace. Prawda jest taka, że w konfrontacji podczas wyścigu na tej samej trasie, czołowy zawodnik świata KRace nie ma szans z przeciętnym zawodnikiem KiteFoil. KiteFoil, mimo tego, że jest dopiero w początkowej fazie rozwoju technologicznego, jest po prostu szybszy, zaryzykowałbym nawet tezę, że jest to w tej chwili najszybsza i jednocześnie najtańsza, klasa żeglarska na świecie (kursy na wiatr i z wiatrem), ... no może katamarany AC72 z finału regat Pucharu Ameryki są w stanie żeglować w tej chwili szybciej, ale tylko przy wietrze powyżej 10 węzłów, kiedy zaczynają unosić się nad wodę. Naturalną sprawą więc, jeżeli jest tylko taka możliwość, jest pływanie na tym co szybsze...
Ale prędkość to nie wszystko, to co jest niesamowite w tej dyscyplinie to sama przyjemność pływania, doświadczanie trzeciego wymiaru na kajcie, swego rodzaju ZEN, Kitefoil to stan umysłu (być może dlatego nie trafi do wszystkich...może i lepiej?). Myślałem, że na kajcie już nic mnie nie zaskoczy, kwintesencją kajta był i jest dla mnie Kitewave, ale podczas pierwszych (styczeń 2013) moich prób na foilu, "lecąc" swoje pierwsze 100m w powietrzu, wręcz wyłem z euforii, zupełnie podobnie jak zawijając się na ładnej fali.
Foil to również znaczne ułatwienie logistyczne, szczególnie w przypadku skrzydeł typu freeride, które w większości są rozkładane (wykonane z karbonu ważą 2-3kg) co znacznie ułatwia transport. Takie skrzydło, po uprzednim przygotowaniu insertów, można dokręcić do w zasadzie każdej deski (wave lub TT) i plywać wykorzystując te same latawce już od 7 wezłów! Czy to nie wspaniałe? ? Oczywiście nie jest tak kolorowo, minusem jest to że do pływania potrzebna jest głębsza woda, w zależności od skrzydła od 0,5m do 1m.
Jak porównujesz poziom trudności w nauce foilowania do zwykłej deski raceowej?
Dla kogoś kto już pływał kiterace nie będzie to większy problem, myślę ze to kwestia od 30min do 1h aby przelecieć pierwsze 100m na obydwu halsach. Natomiast dla osób które nie miały wcześniej styczności z rejsingiem, może być to ciut trudniejsze, ale nie musi być to wcale regułą. Ważny jest otwarty umysł i motywacja aby się nauczyć, nie poddawać po pierwszych upadkach.
Jeszcze w czasie wakacji podczas naszej rozmowy z wielkim uśmiechem na twarzy opowiadałeś o ciszy i spokoju jakie towarzyszą podczas foilowania. Czy nie brakuje w tym wszystkim chlapiącej prosto w twarz wody, stukotu deski na chopie i maksymalnego spięcia mięśni, które odbijają każdą nieoczekiwaną reakcję sprzętu pod nogami?
To jest właśnie najfajniejsze, nie czuje się czopu czy fali, kostki nie są powykręcane, kolana i kręgosłup nie bolą. Oczywiście przy wyczynowym pływaniu, podczas wyścigu również trzeba się napracować i przyznam, że można się spocić, szczególnie jadąc w dół na dużej prędkości. Zasadniczą różnicą jest poziom koncentracji, pływając na foilu trzeba być bardzo skoncentrowanym, można z powodzeniem użyć stwierdzenia, że pływa się głową.
Myśląc o pierwszych wyścigach widzę tłum zawodników na bojach, połowa frunie jak na prawdziwych nożach, reszta w wodzie. Co z bezpieczeństwem?
Wbrew pozorom KF jest bardziej bezpieczny niż KR, maszt i skrzydła nie są takie ostre jak stateczniki. Wypadki zdarzają się wszędzie, potrzeba jak zawsze trochę oleju w głowie i wyczucia. Na Świecie organizowanych jest coraz więcej zawodów w tej dyscyplinie, a co za tym idzie startuje więcej zawodników, czas pokaże jak będzie z bezpieczeństwem.
Jak do tej pory w kiteracingu obserwowaliśmy bardzo duże zmiany w deskach, to była prawdziwa pogoń za nowymi konstrukcjami. Mało tego nie raz doprowadzało to do wielu niejasności, a nawet dyskfalifikacji. Kitefoiling jest nowością więc wprowadzi kolejny zamęt i kolejną pogoń za nowymi rozwiązaniami. Wszystko to przełoży się na finanse i zbyt ważną rolę samego sprzętu w regatach. Czy nie uważasz, że wszystko najpierw powinno się ustabilizować, wciągnąć jeszcze większą liczbę zawodników i fanów, a dopiero później wprowadzać kolejne udoskonalenia?
Kitefoil jest jeszcze młodą dyscypliną, cały czas się rozwija, zabójstwem dla tej dyscypliny byłoby w tej chwili wprowadzanie ograniczeń sprzętowych, jak to miało miejsce w KiteRace. Za jakiś czas na pewno będzie to uregulowane, ale na dzień dzisiejszy trzeba pozwolić rozwinąć się klasie, jest jeszcze dużo rzeczy do udoskonalenia w samych skrzydłach oraz deskach.
Czy w latawcach też szykują się jakieś rewolucje?
W RRD pracujemy w tej chwili nad nowymi konstrukcjami latawców rejsowych (Addiction) na przyszły sezon, jest kilka rewolucyjnych pomysłów, ale dopiero po końcowych testach będzie wiadomo czy zostaną wprowadzone w życie..., nie mogę z oczywistych względów zdradzać szczegółów ;)
Czasami można zobaczyć Cię w roli modela. Jak większość osób wie jesteś związany z marką RRD, czy to hobby 'po pracy' czy kolejny podpunkt w Twoim kontrakcie? Jak układa Ci się współpraca z włoską firmą?
Z RRD jestem związany już od kilku ładnych lat, od 4 sezonów jako zawodnik międzynarodowego teamu. Daje mi to możliwość brania udziału w projektowaniu i testowaniu sprzętu, czyli mam realny wpływ na to na czym będę pływać, ścigać się w kolejnych sezonach. Praca z projektantami oraz shaperami RRD jest dla mnie ogromną kopalną wiedzy. Uzyskuje również spore wsparcie od chłopaków z ABCSURF.pl którzy są dystrybutorami sprzętu RRD na Polskę. Jako że firma RRD to nie tylko kite, ale również pianki, trapezy, WS, także ciuchy... udział w sesjach foto mam oczywiście zapisane w kontrakcie :)
Plany na zimę?
Za chwilę wyjazd do Egiptu na kolejne testy sprzętu RRD oraz trening foila, następnie chwila przerwy na sporty zimowe i od połowy lutego zaczynam kolejny sezon regatowy tym razem zawodami Kitefoil w Meksyku (La Ventana). Po drodze oczywiście zabieganie o wsparcie od sponsorów...
Wywiad specjalnie dla Sieplywa.pl przeprowadzili Adam Mitura i Rafał Fedusio.
Bogo