Zima w tym roku była wyjątkowa długa, później niby wiosna ale zbyt ciepło niebyło. Pamiętam jak jeszcze w ostatnia sesje przed wyjazdem na Bałtyku w pełnym słońcu zmarzły nam łapy, a przecież był czerwiec. Wiatr i fala nas nie rozpieszczała.
Wyjście było tylko jedno - Gran Canaria. To miejsce, w którym na brak wiatru i słońca nie można narzekać. W tym sezonie udało nam się wyrwać na wyspę na cały miesiąc. Wylot mieliśmy z Poznania, tak więc w ogarnięciu tego całego chaosu pomógł nam Adam Strybe. Spakowaliśmy wszystkie zabawki i mieliśmy jeszcze trochę czasu. Strybol zabrał nas do centrum do strefy kibica, akurat tego dnia odbył się mecz w Poznaniu. Na mieście pełno kibiców, dosyć fajna atmosfera. Przed odlotem obejrzeliśmy po raz setny Minds Wide Open co jeszcze bardziej nakręciło nas na wyjazd.
Byliśmy na wyspie od 19 czerwca do 17 lipca. Przez ten czas wydarzyło się tyle rzeczy, że nie wiem od czego zacząć. Najważniejsze to chyba to, że ten sezon był chyba najmocniejszy w Pozo od kilku lat.
Wyobrażacie sobie ze przez 2tyg. wiatr nie siadał poniżej 50 węzłów, a czasami było ponad 60. Piękne co! Tylko nie wzięliśmy ze sobą 3.3 i deseczek po 68l ale to nie szkodzi w następnym sezonie już nie popełnimy tego błędu. No i bardzo ważne, aby trochę masy nabrać przez zimę bardzo się tam przyda. Oprócz tego na początku wyjazdu mieliśmy bardzo dobre sesje na 4.2, 4.5 i 3.7 z dobra fala i z równym wiatrem. To chyba tak na rozgrzewkę bo później już nie siadało.
Podczas wyjazdu mieszkaliśmy u Diedrika w
SurfHouse Pozo W tym czasie odwiedziło nas bardzo dużo znajomych z Polski w pewnym momencie w chacie byli prawie sami Polacy! Nic dziwnego miejscówka bardzo dobra. Czysto, schludnie w kuchni nie brakuje sprzętu do gotowania, 2 łazienki itd. Itd. Co ja będę dużo pisał musicie sami pojechać i się przekonać bo naprawdę warto! Dla osób preferujących pływanie na "dużych" żaglach od 4.5-3.7 polecam polecieć do Pozo w sierpniu wtedy wieje słabiej niż w lipcu.
Będąc w Pozo byliśmy w najbardziej stresującym czasie dla wszystkich. Na początku lipca odbył się puchar świata. Wspólnie trenowaliśmy ze wszystkimi zawodnikami, którzy byli już na miejscu, więc wiedzieliśmy jaki będzie wynik PWA. Dziwne jakby Philipek nie wygrał całego event'u skoro w Pozo cisnął na halsie po 3 podwójne niczym speedloopy na jeziorze. Do Pozo przyjeżdżał bardzo rzadko dosłownie na kilka minut i zmywał się trenować w Vargas, gdzie zresztą jest dużo ciekawej, bo dłuższą cześć wyjazdu spędziliśmy na tym spocie.
W tym roku w PWA startował nasz dobry kolega z teamu MauiSails Robert Bałdyga, który wbił do nas na kilka dni przed zawodami, gdy całe zamieszanie związane ze startem w PWA się zakończyło wybraliśmy się na sesje do Vargas. W końcu od dłuższego czasu popływaliśmy razem, bo w Polsce coś nie mogliśmy się złapać na spocie. Robercik na szybko przypomniał sobie w Vargas jak powinna wyglądać fala bo ta w Pozo dawała wiele do życzenia i równie szybko
poleciał wystartować w zawodach na Teneryfie.
Vargas to miejsce idealne do szlifowania jazdy po fali. A jak podejdzie rampa do skoku to jest konkretna i bardzo stroma. Były też dni w których przyszedł konkretny swell z falą 3m o dużej mocy! Wtedy była bajka, jazda z falą oceaniczną jest czymś pięknym. Pozo od Vargas różni się głównie kierunkiem wiatru w Pozo jest side-on shore, a w Vargas jest Sideshore. Fala łamie się charakterystycznie blisko brzegu, przy maksymalnym odpływie jest nawet niebezpiecznie zdarza się, że jest ponad metrowy shore break, który może zniszczyć sprzęt o strome, kamieniste wyjście na brzeg. Oprócz tego często w przyboju brakuje wiatru. Wtedy dobrze jest poczekać i wyjechać przez sety, gdy przyjdzie szkwał. Największym atutem jest brak tłoku na wodzie.
W Pozo tłok czasami jest tak duży, że ciężko jest wysoko poskakać, aby nie zderzyć się z kimś lub nie zniszczyć komuś sprzętu. Gran Canaria w lipcu cieszy się wielką popularnością o tej porze roku na 100% dobrze popływamy. Najważniejsze żeby zabrać ze sobą żagle od 3.3 do 4.5 wtedy mamy w zasięgu wszystkie miejsca na wyspie, Gdy w Pozo wieje zbyt mocno możemy spróbować innych spotów na wyspie. Jest szansa, że będzie o kilka knotów słabiej.
W ciągu miesiąca wydarzyło się cos bardzo dziwnego - nie wiało łącznie przez 5 dni. Ludzie siedzący w miejscu gdzie latem wieje codziennie chodzili zestresowani i smutni niczym dzieci, którym zabrano zabawkę. To był naprawdę niesamowity widok jak wszyscy localesi jak i przyjezdni błąkają się grupami co kilka godzin na plaże sprawdzić czy przypadkiem nie ruszyło się coś. Ciekawe jakby poradzili sobie w Polskiej wiatrowej codzienności? Kilka tygodni, a nawet miesięcy bez pływania to dla nich rzecz nie możliwa. Wolne dni wykorzystaliśmy na relaks. Diederik zabrał nas w kilka ciekawych miejsc na wyspie. Nie daleko plaży w Puerto Rico byliśmy na fajnych skałkach, gdzie mogliśmy z kilku metrów poskakać do wody i ponurkować w szczelinach skalnych.
Takie akcje są bardzo dobre po dniu chillu kolejne dni na wodzie są bardzo dobre i obfite w postępy. Innym razem byliśmy w górach z Diedrikiem u jego kolegi, który pokazał nam jak wygląda życie w suszy i upale. Po wodę do picia trzeba pójść jeszcze wyżej do źródła i nabrać jej ze strumienia. Po całym tym rytuale skakaliśmy z tamy do zbiornika wodnego. Życie na Wyspach Kanaryjskich jest całkowicie inne od tego w Polsce. Ludzie bardziej doceniają naturę i relacje z nią. Pozo to miejsce kultu windsurfingu, wszyscy gadają tylko o jednym, a nowa produkcja Andre Paskowskiego Minds Wide Open to biblia wśród tutejszych surfer'ów. Part z Pozo jest powtarzany przed każdym wyjściem na wodę.
W przedostatnim tygodniu naszego wyjazdu pojechaliśmy jeszcze na sesje do Ojos De Garza - spot, który znajduje się kawałek za lotniskiem. Byliśmy pod wrażeniem warunków, które tam panowały, fala była niesamowicie silna i łamała się niekiedy w tubę. Spot szczególnie przypadł do gustu naszemu koledze Kamilowi Piotrowskiemu, który wraz z żoną jak co roku zawitał na wyspę na urlop i konkretne pływanie.
Jak widać na zdjęciu spot nie należy do najłatwiejszych. Miejsce do pływania jest dosyć ograniczone, gdyby kogoś sprała fala i nie mógł się w odpowiednim momencie pozbierać niestety będzie musiał zbierać się po skałach co nie jest zbyt komfortowe. Każdy surfer widząc taką falę nie zastanawia się nad tym i idzie pływać. Dla takich sesji czasami można się poświecić. Pływając na tym spocie cały czas byliśmy pod wpływem adrenaliny.
Dziękujemy firmie Freeway z Poznania, która jest oficjalnym dystrybutorem kamer GoPro za wypożyczenie nam jednej z nich wraz z całym zestawem. Wkrótce pojawi się film. Póki co zapraszam do obejrzenia zdjęć z GoPro. Szeroki kąt widzenia pozwolił zrobić nam piękne zdjęcia krajobrazów górskich jak i kilka fotek z wody.
Dziękujemy naszym sponsorom za wyposażenie nas w sprzęt, który bardzo dobrze nam służył przez cały wyjazd. Deski Tabou DaCurve Quadster w Pozo idealnie pływała z opcją 3 stateczników. Przemek pływał na modelu z 2011 i jedyną opcją było ustawienie na 4 finy, które najlepiej spisywały się w warunkach w Vargas. Montując ciut mniejsze stateczniki deska była idealna do Pozo, gdzie fala jest bardzo mała i nie potrzebujemy tak mocnego prowadzenia po fali. Dzięki mniejszym statecznikom skręty były jeszcze bardziej radykalne i dynamiczne. Przy tak silnym wietrze jak w Pozo w każdej desce śmiało możemy założyć o 1-2cm mniejsze stateczniki. Pozwoli nam to lepiej kontrolować deskę podczas silnych porywów wiatru. Żagle MauiSails wróciły całe i zdrowe, miesiąc pływania na oceanie to dla nich nic takiego, są naprawdę wytrzymałe.
Miesiąc w Pozo Izquierdo jest czymś niesamowitym. Pełni pozytywnej energii wróciliśmy do Polski i już obserwujemy kolejne prognozy na Bałtyk.
Aloha!
Nikodem Merlak Pol-64(MauiSails, Tabou, Unifiber, Energysports Dystrybucja, Easy-SurfShop)
Przemek Krzycki Pol-194(MauiSails, Tabou, Energysports Dystrybucja, Easy-SurfShop)