O jakimś wyjeździe treningowym w marcu/kwietniu myślałem już od powrotu z RPA na początku tego pierwszego. Sezon się zbliżał wielkimi krokami, sprzęt powoli zlatywał się ze świata, a to znaczy jedno - pora ostro przykatować.
Paweł Hlavaty i Kuba Guzdek już wcześniej byli umówieni na wyjazd ze znajomymi z południa: Czechem Martinem Tothem i Branislavem Divincem szerzej znanym jako "Branio". Ja próbowałem zgarnąć jakąś ekipę, ale w końcu padło na
2-osobowy wyjazd z Michałem "Polanem" Polanowskim. Prognoza nie wyglądała zbyt cudnie na południe Francji, które było naszym celem, więc postanowiliśmy zrobić 2-dniowy przystanek nad jeziorem Garda. Nie wiem jak to jest możliwe, ale jakoś nigdy nie doceniałem tego miejsca. A tam ciepło, wiatr codziennie - musi tylko grzać słońce. No i te widoki. Tam jest naprawde pięknie!
Po dwóch dniach treningu dużego slalomu stwierdziliśmy, że pora zmienić miejsce i uderzyliśmy do Hyeres.
Jeżdże tam już chyba od 10 lat prawie co roku i nigdy jeszcze się nie zawiodłem. Tym razem również - wprawdzie mistrala, z którego znane jest to miejsce nie zobaczyliśmy, ale za to wschodni wiatr zaszczycił nas nader obficie. Codziennie trenowaliśmy na bojach, testowaliśmy sprzęt, ustawienia itp., a na koniec sprawdzaliśmy się w wyścigach. Lepszego treningu nie da się wymarzyć.
Szczęśliwym zrządzeniem losu dowiedzieliśmy się również, że po
dczas naszego pobytu odbędą się Międzynarodowe Mistrzostwa Szwajcarii w Slalomie. Kolejna świetna treningowa okazja. Fajne miejsce, bardzo dobzi zawodnicy tacy jak Patrik Diethelm (top10 PWA), Casper Bouman (były Mistrz Świata RS:X), Daniel Aeberli (shaper F2) czy Markus Poltenstein (Mistrz Świata Mastersów). Wiatr dopisał - 20-30 węzłów przez 2 pierwsze dni. Od samego początku walka toczyła się między Polanem, Palmerem i Patrikiem Diethelmem, a podgryzał ich Casper Bouman i ja. Paweł i Michał łącznie wygrali więcej finałów, jednak to Patrik jeździł najrówniej, bardzo rzadko wypadając poza pierwszą dwójkę i to on po dwóch dniach prowadził.
Palmer i Polan walczą o zwycięstwo przed Patrikiem Diethelmem
Wcześniej wspomniana pierwsza część ekipy musiała już wracać i widząc słabą prognozę zrobiła to już przed ostatnim dniem zawodów.
Jednak wraz z Polanem twardo broniliśmy naszych barw. W słabszym wietrze ostatniego dnia mi osobiście szło dużo lepiej. Zaliczyłem drugie miejsce i biłem się mocno z Casprem Boumanem o podium. Polana natomiast w jednym z finałów powiózł fin i strzelił katapo-skleję eliminując się z walki o zwycięstwo i zostanie Mistrzem Szwajcarii. Ja jeszcze miałem szansę na pudło.
Chciałem idealnie wystartować i oczywiście strzeliłem falstart. Ale tak czy owak nasza polska forma zrobiła na Szwajcarach duże wrażenie, a Patrik chyba od dawna na własnym podwórku nie miał takiej konkurencji. Trzeba też zauważyć ogromny talent Caspra Boumana, którego były to pierwsze regaty w slalomie. Wcześniej był m.in. Mistrzem Świata w RS:X'ie, ale od tego sezonu jak sam mówi przeszedł "tam gdzie jego miejsce" czyli do Formuły i Slalomu.
Patrik Diethelm goni Maćka Rutkowskiego
A jeśli już przy RS:X'ie jesteśmy to zaraz po tym jak my skończyliśmy nasze zawody, tam rozpoczął się Puchar Świata. I znów pojawiło się zjawisko znane jako "klątwa kiety" - gdy tylko rozpoczynają się zawody RS:X'a, gdziekolwiek by one nie były, wiatr siada. Ale w tych warunkach Polska również po raz kolejny pokazała swoją dominację -
Piotrek Myszka wygrał te regaty z odstawką, a medal race nalezał do Przemka Miarczyńskiego, który te regaty skończył 5 - niesamowicie dobrze jak na wybitnie "nie jego" warunki. Jeszcze raz gratulacje chłopaki! Już niedługo okaże się kto pojedzie do Londynu na olimpiadę. Walka zapowiada się niesamowicie ciekawie, a do tego osobiście jestem pewien, że ktokolwiek nie pojedzie - przywiezie medal.
A co my zrobiliśmy widząc prognozę na zero na najbliższe kilka dni? Po pływaniu spakowaliśmy się obczailiśmy prognozę i ruszyliśmy jeszcze dalej na zachód - do jednego z najbardziej wiecznych miejsc Europy - Leucate.
Tam powitała nas Tramontana, czyli lokalny wiatr o sile 20-40 węzłów. Już tylko z Polanem zaliczyliśmy tam 3 dni soczystego treningu na żaglach od 7.9 do 5.5.
Niezbyt fotogeniczne podium - Maciek Rutkowski Michał Polanowski i Patrik Diethelm
Leucate to malutkie miasteczko, które właściwie skupione jest wokół plaży i portu. Stara część jest bardzo malownicza, a nowa industrialna. Plaża ciągnie się przez parę ładnych kilometrów, ale większość pływających ludzi i tak wybiera pobliskie jeziora, którymi wybrzeże jest zalane. Na jednym z nich jest też pierwszy na świecie WindsurfPark, który zbudował Julien Taboulet koło swojej szkólki WeshWindsurfCrew. Niestety pomimo naszej bojowej gotowości żadne przeszkody nie były wstawione do wody. Leucate i Gruissan to dwa połozone obok siebie miasteczka, które najczęściej nawiedza Tramontana. A gdy tak się stanie - mamy pewność wiatru na poziomie co najmniej 25 węzłów przez kilka dni.
Leucate z lotu ptaka
Właśnie w Leucate dopadł nas kryzys. Palmer, Gucio, Martin i Branio wyjechali, my zostaliśmy na misji sami. Do Leucate z Almanarre 370km jechaliśmy nocą po całym dniu ścigania się w zawodach. Po drodze spaliśmy w samochodzie, a od rana był już wiatr i chcieliśmy pływać.
Jednak byliśmy tak zmęczeni, że po prostu nie daliśmy rady. Długo również szukaliśmy czegoś do zjedzenia i kwatery i po prostu zaczęliśmy żałować, że nie wróciliśmy do kraju. Jednak w końcu się udało zjeść, przespać kilka godzin i tego uczucia już nie było a my znowu byliśmy w trybie ostrego treningu. Wprawdzie tego dnia zeszliśmy tylko na 2 godziny jakoś o 17, ale mimo wszystko udało się przetrwać najgorszy punkt wyjazdu i nauczyć się, że pływanie za dnia i jazda samochodem nocą w połączeniu nie kończą się dobrze.
Potem jeszcze wróciliśmy do Almanarre na kilka dniu znów ostrego slalomu i znów treningu typowo wyścigowego na bojach oraz trochę testowania. Na koniec znów to piękne jezioro Garda tym razem jednak na formułach i
po przejechaniu łącznie prawie 6000km znów po pływaniu wracaliśmy do Polski zadowoleni i pewni, że nadchodzący sezon będzie lepszy niż kiedykolwiek (pierwsze znaki tego już się pojawiły w postaci moich przebłysków na PWA Costa Brava i prędkości Polana podczas Grand Prix Formuły w Riccone). Osobiście musze powiedzieć, że chyba nigdy nie byłem na tak owocnym przedsezonowym treningu. Pływaliśmy prawie codziennie, czasem po 5 godzin ostrego slalomowego katowania. Testowaliśmy, ustawialiśmy sprzęt i trenowaliśmy elementy wyścigowe. A nawet (muszę przyznać, że głównie dzięki inicjatywie chłopaków) złożyliśmy z tego wszystkiego filmik. Teraz nie pozostaje nic jak wykorzystać to wszystko w bardzo obfitym w tym roku sezonie startów.
Michał Polanowski i Paweł Hlavaty chcą bardzo serdecznie podziękować firmie Starboard, która wspiera ich w owocnych karierach już od dłuższego czasu.
Pozdrawiam
Maciek Rutkowski POL-23
(Gaastra, Tabou, Quiksilver, Easy Surf Shop, Julbo)