Kiedy w Europie zaczyna się sezon i
do sklepów trafia nowiutki sprzęt na dany rok, na Hawajach, konkretnie na wyspie Maui, rozpoczynają się sesje zdjęciowe większości firm windsurfingowych. Północne wybrzeże Maui to siedem głównych spotów windsurfingowych, plus niezliczona liczba nie nazwanych lub nie uczęszczanych point breaków. Na tych siedmiu spotach większość z firm próbuje robić zdjęcia i filmy swoich produktów na przyszły sezon. Operatorzy kamer i aparatów atakują z lądy, wody i powietrza.
Wszystkie z tych spotów jest ogólnie dostępny, więc każdy może stanąć z aparatem, zrobić zdjęcie i wrzucić na Facebooka, czy swój blog. W sieci informacje rozprzestrzeniają się szybciutko i coś co miało być udostępnione konsumentom na początku przyszłego roku trafia do nich rok wcześniej. Doskonałym przykładem jest
Jimmie Hepp, który nawala zdjęcia maszynowo na Hookipie - jego galerie liczą po 100-200 zdjęć. Można w nich odnaleźć zdjęcia większości przyszłorocznych modeli desek i żagli. Innym przykładem jest blog włoskiego windsurfera
Giampaolo Cammarota mauisurfreport.blogspot.com, który na stałe mieszka na Maui i co kilka dni komentuje wydarzenia z Hookipy i okolic. Dziennie jego opowieści w sieci czyta nawet 1000 osób.
Klif na Hookipie zawsze okupowany przez fotografów
Tego typu działania mają swoich zwolenników i przeciwników. Po jednej stronie barykady stoją firmy windsurfingowe, które chcą chronić swoich tajemnic do czasu kiedy uznają za stosowne je upublicznić. Po tej samej stronie są sklepy windsurfingowe które mają w swojej ofercie świeżo dostarczony sprzęt, a klient który wchodzi do sklepu pyta już o przyszłoroczny, bo przecież on go już widział w sieci i on już go chce!
W ofensywie do firm i sklepów staje cała reszta świata windsurfingowego - blogerzy i portale, które dzięki takim publikacją podnoszą sobie oglądalność, sami windsurfinerzy którzy są żądni nowości oraz tzw. paparazzi którzy w krótkim czasie stają się celebrytami świata windsurfingu. Jimmie Hepp, dzięki swoim nagminnym publikacją i temu że prawie każdy kto pływa na Hookipie może znaleźć swoje zdjęcie na jego profilu FB, stał się w ciągu ostatniego roku najbardziej rozpoznawaną postacią na Hookipie - komiczne ale prawdziwe.
Jedynym z wyjść dla firm z branży było by robienie zdjęć na innych spotach, nie koniecznie na Maui, gdzie w mniejszym stopniu będą narażeni na obecność wścibskich paparazzie. Przykładem może być Naish Kiteboarding, który kilka lat temu wypuścił na rynek swoje latawce Sigma Shape o dość rewolucyjnym kształcie tuby głównej. Na sesje zdjęciową wybrali się na sąsiednią wyspę, na spot, na którym byli sami, bez innych kiteciarzy czy przypadkowych fotografów. Tym samym udało im się utrzymać nowinkę w tajemnicy prawie do samego końca.
Przez chwilę wyglądało że Neilpryde zamierza ustanowić nowe standardy,
zapowiadając że będzie na żywo relacjonować przebieg swojej tegorocznej sesji foto na Maui. Szybko się okazało że pokazują wszystko co robi
Team Pryde w tych dniach na Maui, poza samymi żaglami na przyszły rok. Tylko tyle że żagle są już dawno w sieci na niezależnych stronach.
Na stronie
mauiwindsurfing.net rozgorzała niedawno dyskusja w tej kwestii, o której mowa powyżej. W komentarzach pojawiają się wypowiedzi konsumentów oraz sprzedawców sprzętu. Ciekawy materiał opublikowało
MauiSails.com - wywiad z projektantem żagli MauiSails, który jest w branży od początków rozwoju windsurfingu i był świadkiem wielu wzlotów i upadków.
Barry opowiada ciekawą historię jednego niewinnego wywiadu, jaki udzielił wraz z Fredem Haywoodem dziennikarzowi niemieckiego magazynu Surf - posłuchajcie jakie to miało skutki.
Dyskutować by można długo na ten temat, ale i tak wszystko sprowadza się do tego że każdy z nas chce po prostu popływać na desce, zarówno projektanci, zawodnicy i fani sportów wodnych -
wszyscy kochamy ten sport.
Pozdrawiam z Maui,
Bogo.