Październik, szara, zimna, mglisto-ponura jesień w Polsce, tym razem ten scenariusz dla nas się nie sprawdził bo jesteśmy kolejny raz, o tej porze roku na Mauritiusie!
Mapka Dzień pierwszy:
Lądujemy w Plaisanse o jakiejś barbarzyńskiej porze, gdzie czeka na nas pickup, temperatura powietrza to 27C, słońce chce nas dopaść zaraz po wyjściu z samolotu ;) Szybkie pakowanie sprzętu i jedziemy, znaną już nam drogą do
La Goulete, gdzie mamy wynajęty apartament na następne tygodnie. Dosypiamy to, czego nie dospaliśmy w samolocie, chwila na ogarnięcie i jedziemy na
spot w Le Morne, wiatru po drodze jak na lekarstwo, ale na miejscu drzewa wyginają się pięknie w tanecznej Lambadzie,
po stanie wody oceniam wiatr na 22-25 węzłów.
Na pierwszy ogień idę
wyrównać stare rachunki na One Eye [gdzie w zeszłym roku zostałem dwa razy dobrze przemielony], fala tak do 3m, szybka i bezlitośnie zamykająca się, parę ładnych przejazdów, znów jestem " u siebie", choć respekt do tego spotu nadal pozostał, czuję się tu coraz pewniej i pozwalam sobie na bardziej radykalną jazdę:)
Mapka z Le Morne z rozkładem spotów, wszystko dostępne z tej samej plaży: płaska woda, fala mała, średnia i duża.
Dzień jak co dzień na One Eye
Dzień drugi:
Pobudka o 9.15, kompiułka, jajecznica z jajek trzech do szaleństwa wzburzyła krew, zbieramy się na spot, kolejny dzień "szychty", na miejscu sporo wiatru, więc pompuję Sport+ 5m, swoją drogą, genialny latawiec! 7-ka i 5-ka to prawdziwa petarda:)
Na dzień pierwszej sesji
zaliczamy falę na Litlle Bake, po kilku godzinach jazdy, odpoczynek w słoneczku na plaży i szykujemy się na Manawę!
Manawa przywitała nas 4 metrowymi "pociągami" - fala ok 4m wysokości i jakieś 80-100m długości, zaliczamy kilkadziesiąt pięknych przejazdów, w tym jeden z potężną falą życia !!!
Po półgodzinnym odpoczynku próbujemy jeszcze wyjść na Litlle Brake, ale wiatru jest już coraz mniej, a na 100% za mało na latawiec 5m, po prostu wałek chmur, widoczny na horyzoncie, przyblokował przepływ wiatru, więc rozsądek podpowiada: na dziś DOŚĆ, jutro też jest dzień!
Wracamy do apartamentu i standardowy zestaw wieczorny: kompiułka, red vine do kolacji, jedzonej z gołą klatą na tarasie, etc.... wszystko to składa się na wyjazd i ma swoją bezsprzeczną wartość! Jutro dołączają do nas dwaj mistrzowie sportu ze Śląska, czeka nas mała przeprowadzka do nowego apartamentu!
Powolutku kończę relację, zaczynam 'odpływać', dobranoc!
Dzień trzeci :
Rano przemieściliśmy się do nowego locum, super miejscówka, nad samą wodą, bardzo urokliwa, z widokiem na Plateau i zatoczkę z wyspą. Zapoznanie z nowymi chłopakami i ruszamy na spot, na plaży 24- 27kt, więc pompuję 5m Sport + i zaczynamy zabawę na Litlle Brake, kolejna sesja przesiadka na 9m C4 i zaliczamy Manawę, gdzie chodzą 4-5 metrowe fale, trochę dużo ludzi, ale cierpliwość popłaca, przetrzymujemy tłok i zostajemy w kilku na Manawa i zaliczamy najlepsze jazdy prawie do samego zachodu, adrenalina wylewa się uszami, powoli gasnący wiatr wygania nas ze spotu! Przepiękny dzień!
Kolacja: steki, sałatka z pomidorów, ryż z warzywami, czerwone vino, skonsumowane na tarasie nad oceanem, zamyka ten dzionek! Jutro zabawy ciąg dalszy!
Widok z naszego locum u "fiszermena"w pierwszym tygodniu
Widok z apartamentu, gdzie zamieszkaliśmy w drugim tygodniu
Dzień czwarty, piąty, szósty, siódmy:
Piszę "hurtowo" kilka dni naraz, ponieważ już mi się "letko" zaciera w jeden ciąg, a wszystko toczy się niezmiennym rytmem wyznaczanym jazdą na konkretnych falach, które wyglądają jak pociągi z wielo-wagonowym składem....po drodze zaliczyłem dwie "zwózki" łodzią z
Manawa i Shamoo, to naturalna konsekwencja coraz radykalniejszej jazdy na fali - nie ma ryzyka, nie ma zabawy :)
...
dwa razy byliśmy na spocie w Bel Ombre, ciekawy spot z nieco trudniejszą falą, gdzie trzeba się wykazać refleksem i zdolnością znajdywania się w odpowiednim miejscu i czasie, nagrodą są uchwycone w timing pięknie cięte szczyty fali i satysfakcja, że udało się..kolejny raz...po udanej sesji, niespieszne zwijanie sprzętu, Boulety w lokalnym hard core barze, obok spotu i zawijamy się do chaty, szykować coś na ząb... należy nam się :)
Super niespodzianka, Piotr ma urodziny i zaprasza na kolację do restauracji: langusty, muszle, krewety królewskie, ryba z grila - szczerze: takich wypasów nigdy nie jadłem i ...chyba już nie będę jadł, wszystkiego naj... i sto lat Piter!
Co tu dużo gadać - kolacja rewelacja:)
Dzień ósmy:
Pełen wypas na spocie w Le Morne, do południa jazda na One Eye na 9m, nowe doświadczenia na tym spocie jest bardzo szybka i dynamiczna fala, łamiąca się na bardzo płytkiej wodzie, a po południu zmiana na 5m i po raz kolejny Manawa pokazała swoje oblicze, kolega Flakon na żaglu 5.3, więc ciekawa sytuacja bo ja na latawcu 5m, Flakon na 5.3m:)
Big szacun dla Piotra z biznes class, za pierwsze łapanie fali, pomimo zdrowego crashu jaki zaliczył na Mauro w 1998 roku, trzeba mieć j..ja, aby wrócić do sportu po takiej jatce i jeszcze zabierać się za jeżdżenie po fali - grande BRAVO!
Flakonowi ktoś na plaży zakosił stare klapki, więc jutro skoro świt o 9tej, jest pomysł, aby śmignąć do Tamarin'u na małe zakupy i zaraz potem zameldować się w Le Morne. Wieczorne spagetti z czerwonym winem dopełnia i zamyka dzień, odpadam, odpływam...dobrej nocy!
Dzień dziewiąty:
Poranna sesja na One Eye [2.5godz.], popołudniowa na Manawa [3godz.] i właściwie na tyle wystarczyło nam poweru, wieczorny chillout na plaży, niespieszne pakowanie sprzętu do pickup'a, parę fotek o zachodzie słońca, ....zbieramy się do chaty.
Plaża w Le Morne
Kolejne dni zatarły mi się w jeden ciąg nieprzeciętnych doznań, absolutny odjazd, więc
za dalszą relację niech posłuży kilka maili, wysłanych z Mauro do kolegów w PL:
Mail do M.
Łoimy kolejny dzień, na latawiec 5 m, fale jak stodoły 4/5m, 27C, woda 25,
DZIŚ przejazdy życia na MANAWA, mega kolosy! 24kt w podstawie, do 28 w szkwałach, idealny warun na 5m i łejwówkę. Wieczorem przesiadłem się na chwilę na 9m i ...to jest nie do zaakceptowania, wolna jak fix ;) [wiem, wiem, przewraca się człowiekowi w głowie] he, he.
Niezmienna "szychta" na Yoaneye
Mail do K.
Temperaturka 27C, pływanie " NA GOLASA", a po południu koszulka 0.5mm neopren, więc myślę, że byłbyś zadowolony! Nie musisz się martwić, obowiązku pływania na fali nie ma, poza tym mamy do wyboru Mały Brejk, Manawa i coś dla ekspertów: One Eye, oraz płaską wodę w lagunie, więc każdy znajdzie warunki dla siebie.
Mail do K.
Dziś full wypas na 5m, i wygląda na to, że Ozone Sport + 5tka to będzie hit wyjazdu, rewelka kitek, nie za szybki, stabilny i dający komfortową jazdę na fali. A patrząc na dalsze meteo, będzie raczej podstawowym kitkiem w tym tygodniu. C4 9m cóż - pewniak! nie ma się co specjalnie rozpisywać, sam wiesz! Dobrany do warunków ładnie uzupełnia jazdę.
Piękna łejwówka w klasycznym stylu,
tylko te gumowe finy... Deska Rocket Fish 5.6 petarda - wycofuję wszelkie wątpliwości jakie wcześniej miałem, jedynie oryginalne, "gumowe" finy są ...dość żałosne :( DESKA SUPER, wystarczająco żwawa, a jednocześnie w miarę stabilna, bez przesadnej nerwowości, a równocześnie zawija się na fali zaje...ście radykalnie:)
Mamy bardzo ciepło, słonecznie, fajny apartamencik, mieszkamy z widokiem na ocean, górę Brabant i resztę okolicy:)
Fale giganciory, zacząłem jeździć radykalnie zawijając się na samym lipie, tuż przed załamaniem w pianę, adrenalina bije w "berecik". Konsekwencja - zwózka łodzią z Manawa ;).
Dziś popisałem się bo wyszedłem jako jedyny na Manawa, bo w pasie przy brzegu było bardzo nierówne 6-14kt i kajty spadały z nieba, wziąłem 9tkę Edge i podszedłem brzegiem, robiąc wysokość i odpaliłem na Manawa [ ok. 900m od brzegu] pływałem SAM na falach mastodontach, bo nikt nie dał rady przebić się przez strefę ciszy przy brzegu. Wrażenia niezapomniane: ja, Manawa i fale wielkości pociągu Teżewe ;)
Goście cmokali, chodzili po brzegu skrobiąc się po ....głowach, zagryzając zęby na barze, próbowali odpalać latawce i dopiero później wiatr odkręcił i pojawił się przy brzegu, więc dołączyli do mnie.
Suszenie przed pakowaniem Mail do M.
Hej! Chciałem się pochwalić, że od dwóch dni trenujemy na One Eye, czyli spocie dla expertów! Fala bardzo szybka, budująca się błyskawicznie i równie szybko załamująca się w tubę, lekko off shorowa. Jak się uda trafić w timing, to zacinam cut backa z pióropuszem wody, przed samym załamaniem się fali w górnej sekcji, wrażeń z takiej jazdy nawet nie potrafię opisać, lekki strach, ściskanie w dołku, koncentracja, euforia, a potem jej siostra, satysfakcja. Myślę, że wiesz, co mam na myśli:)
Generalnie chcę przekazać światłą myśl, że jest to magiczne miejsce, ze światowej klasy falą i jak ktoś tu raz przyjedzie, to już wsiąka całkowicie i powtarza to ....co roku bo ciągle te same gęby na plaży i na fali spotykamy.
Ze zdjęciami z akcji bida, nie ma tego jak opanować, bo fala jest 700/900m od brzegu. Jedynie w głowie pełno "filmików" z mega udanych przejazdów;).
Kolega Flakon robi filmiki kamerą Go Pro z One Eye i Manawa, wg mnie to lekka kiszka jest, co do zasady - może jestem przesadny tradycjonalista, trzeba mu dać szansę, może coś z tego pozytywnego sklei?
Yoaneye o zachodzie, bye, bye Mauro, na pewno tu wrócimy
W sumie pędziliśmy na Mauritiusie 15dni, naładowani nieprawdopodobnymi emocjami z jazdy na potężnych falach, których aż się boję opisywać, aby nie zostać uznanym za solidnie nawiedzonego, bo tylko ten co tego spróbował będzie wiedział co mam na myśli.
Duże fale to MAGIA, silne, prawie mistyczne doznania, solidny wave...to najlepsze, co w tym sporcie może Cie spotkać...to ESENCJA kitesurfingu...tego jestem pewien!!!
"Wyprasowana" na gładko, zielono-biała woda, po przejściu piany, prysznic i uderzenie wiatru w latawiec ze skompresowanego powietrza z wnętrza domykającej się tuby, to dodatkowe doznania, których z każdą przejechaną falą chcesz więcej i więcej.
Spokojnie, nie lękajcie się, nie zwariowaliśmy, nic też nie wciągaliśmy ;-) ....zachowując resztki zdrowego rozsądku, wracamy do PL, do rzeczywistości, czas zejść na ziemię, przenosimy się z Matrixa.
Statystyka z wyjazdu: na 15 dni pobytu 100% pływania na fali, głównie na latawce 5-7m, dwa dni na 9m! Rewelacyjny, efektywny szkoleniowo wyjazd, na którym wzniosłem się na kolejny poziom wtajemniczenia... który to już raz i ile razy jeszcze?
Tak, czy inaczej będę chciał tam wracać przynajmniej raz w roku, bo wave na Mauro....to inny wymiar kajta,...na Mauro jest pięknie:)
Specjalne podziękowania dla:
- Konrada z Ozone kites Polska za genialne latawce OZONE, na których kolejny sezon spełniam się, realizując swoją pasję
- Flakona za poranną jajecznicę i ogólną "rozkminę" logistyczną
- Piotra z biznes class - mecenasa wypasionej kolacji
Marek Kite Guru.