Kamberowa bestia - Maui Sails TR5
Parę lat temu freerideowe żagle bez kamberów szturmem wdarły się na rynek jako kolejne "nowe" objawienie. Miały przełamać stereotyp żagli dla początkujących, o prostej konstrukcji i bez specjalnych osiągów. Nagle na akwenach pojawiły modele wyglądające jak rasowe slalomowe maszyny - smukłe, z dużą ilością listew (często rurkowych), z głębokim profilem, mocno skręconą głowicą i rozbudowaną stopą. Jedyne co je wyróżniało od prawdziwych regatowych żagli to wąskie kieszenie i brak rotatorów. Trend no-cam'ów, zgodnie z prawami rynku, nie trwał wiecznie. Wraz z nadejściem mody na freestyle, ludzie chętniej sięgali po mniej wyścigowe żagle i deski (nawet jeśli jedynym manewrem w większości wypadków było nieudane podejście do rufy), a cały szum wokół zaawansowanych żagli bez kamberów znacznie ucichł. Mimo to praktycznie wszystkie firmy pozostawiły freeride'owe no-cam'y w swoich ofertach, które do dziś stanowią bardzo ważną pozycję w palecie każdego producenta. Zmieniło się natomiast podejście konsumentów. Z mody na freestyle pozostało wąskie grono zapaleńców, część ludzi zaczęła bawić się w kitesurfing, a reszta ponownie przypomniała sobie o wyścigowym lataniu po prostej. Na dodatek do łask coraz częściej wracają żagle z rotatorami. I tu zaczyna się problem. Bo gdy nie ma jednej mody, za którą można łatwo podążyć, na rynku jest wiele zróżnicowanych produktów... co wtedy zrobić? Pozostaje najtrudniejsze rozwiązanie - racjonalny wybór. Jak go dokonać? Jeśli pływasz rekreacyjnie, lubisz szybkie latanie po prostej i szukasz odpowiedniego żagla - mamy nadzieję, że tym materiałem uda nam się trochę pomóc.
Wśród żagli do ogólnie rozumianego freeride'u mamy do wybory aż 3 różne konstrukcje. Możemy zdecydować się na żagiel bez kamberów, rekreacyjny model slalomowy z 2-3 kamberami lub radykalną maszynę regatową z dodatkowymi listwami, wieloma rotatorami oraz znacznie szerszą kieszenią masztową. Wszystkie te rozwiązania mają swoje plusy i minusy. Aby je osobiście sprawdzić, w ciągu sezonu opływaliśmy 3 modele tego samego producenta:
Maui Sails Pursuit (no-cam),
Titan (2 cam) oraz
TR-5 (race). Każdy z tych modeli był w podobnym rozmiarze
6.5 m i taklowany na zalecanym przez producenta maszcie.
2-kamberowy Titan
Porównanie żagli
Zanim przejdziemy do porównania cech testowanych żagli , najpierw ich krótka charakterystyka:
Pursuit 6.5 m - typowy przykład rekreacyjnego żagla nocam, którego głównym zadaniem jest freeride'owa zabawa. 6 listew, wąska kieszeń, spora elastyczność materiału która sprawia, że pod wpływem wiatru w żaglu formowany jest właściwy profil. Na wodzie Pursuit przyjemnie zaskakuje łatwym osiąganiem ślizgu, bardzo lekkim prowadzeniem i stabilną żeglugą.
Titan 6.5 m - 7 listew, 2 kambery, również wąska kieszeń (jak na żagiel kamberowy), umiarkowany profil i mocno skręcona głowica. Żagiel o wyraźnej charakterystyce gnania po prostej, ale przy tym bardzo przyjazny, z fenomenalnym górnym zakresem i sporym potencjałem prędkości.
TR-5 6.6 m - prawdziwe racingowe monstrum: 9 listew, 4 kambery, potężna kieszeń masztowa, głęboki profil i "firana" sięgająca prawie do rogu szotowego. Żagiel wybitnie do osiągania dużych prędkości, zwalczania najmocniejszych szkwałów i generowania gwałtownego przyspieszenia.
Konstrukcja
Zwykle słychać opinie, że im bardziej wyczynowy żagiel, tym słabsza jego konstrukcja. Niestety często jest to prawdą, gdyż firmy produkujące regatowe modele za wszelką cenę starają się utrzymać niską wagę żagla, co wiąże się z użyciem lżejszych paneli monofilmu, mniejszą ilością wzmocnień itp. Dlatego byliśmy nieco zaskoczeni wnioskami po tygodniach pływania na testowych żaglach. To że Pursuit był dobrze i mocno wykonany, nie przejawiał śladów nadmiernego zużycia nie bardzo nas dziwiło. Prawdziwą niespodzianką była konstrukcja TR-5ki. Żagiel, który z pozoru wydawał się delikatną zabawką, okazał się bardzo solidnym produktem. Jego konstrukcja w niczym nie wzbudzała strachu użytkowania, panele nie ustępowały jakością solidnemu żaglowi freeride i można powiedzieć, że po wielu sesjach na wodzie żagiel nadal wyglądał świetnie. Warto zwrócić uwagę, kiedy tak naprawdę następuje zużycie żagla. W naszym klimacie promieniowanie UV owszem, ma jakiś wpływ, ale raczej pomijalny, jeśli nie trzymamy żagla cały czas otaklowanego pod odkrytym niebem. Przy typowych wyjazdach na prognozę nie ma to praktycznie żadnego znaczenia. Baty dostaje na lądzie, podczas taklowania i na wodzie, podczas upadków i mocnego przeżaglowania. Zmorą każdego żagla z monofilmu są zagniecenia, które powstają przy wsuwaniu i wysuwaniu masztu. Jeśli żagiel wymusza stopniowe wkładanie masztu, na tzw. harmonijkę, gnioty są nie do uniknięcia. Dla TR-5ki nie stanowi to problemu, gdyż tam (przez szeroką kieszeń), maszt od razu, jednym ruchem wsuwamy po sam top. Wyjmujemy jeszcze łatwiej, więc problem z zagnieceniami i tym samym osłabianiem paneli automatycznie zanika. Zarówno Pursuit jak i Titan wymuszały "harmonijkę", więc już po paru taklowaniach mieliśmy ślady na panelach. Niestety jest to nie do uniknięcia w większości żagli z monofilmu. Dlatego część firm nawet w żaglach freeride stosuje pełne panele ze wzmocnionego laminatu (a nie po to, aby wytrzymały jakieś mordercze sesje na morzu, jak to niektórzy mylnie kombinują).
Maui Sails Pursuit
Jeśli chodzi o zużycie żagli w przeżaglowaniu, tu trudno wydać jednoznaczną ocenę, gdyż musielibyśmy z 10x dłużej popływać w takich warunkach, by dostrzec jakieś ślady zużycia. W każdym razie na pewno najmniej odporny na niekontrolowane trzepotanie głowicy był Pursuit. Ale też jako jedyny żagiel z naszej trójki miał głowicę solidnie wzmocnioną laminatem. TR-5 i Titan z kolei zapewniały tak fantastyczną kontrolę przy silnym wietrze, że zanim doszłoby do poważnego trzepotania, już dawno zeszlibyśmy po żagle 4.5 m.
Wniosek jest więc taki - w tym przypadku konstrukcja nie powinna mieć większego wpływu na sensowność wyboru żagla.
Taklowanie
Jedną z głównych zalet żagli no-cam jest ich łatwość taklowania. Żagle z kamberami postrzegane są jako bardziej uciążliwe, a już te race'owe jako totalny koszmar. Jak było w naszym wypadku? Po części zgodnie z obiegową opinią, ale nie do końca...
Profil żagla no-cam
Profil żagla z 2 kamberami
Profil żagla race
Pursuit jako żagiel bez kamberów teoretycznie powinien oferować najłatwiejsze taklowanie. Niestety przez ciasną kieszeń masztową i wymagany maszt SDM, wkładanie masztu musiało odbywać się przez stopniowe naciąganie materiału. Kilkakrotne przechodzenie z jednej części żagla do drugiej trudno nazwać wygodną zabawą. Do tego bardzo ciasne wycięcie na bom wymuszało zakładanie bomu na mocno poluzowanym żaglu. Nie mowy aby najpierw zdecydowanie wybrać po maszcie, a później wygodnie założyć bom. Tak więc ponownie trzeba trochę pochodzić.
Choć o tym rzadko się mówi, to poprawne ustawienie no-cama nie jest tak łatwe jak w żaglach kamberowych. Nieprawidłowe naprężenie któregoś z rogów żagla kończy się w nich bardzo wyraźnym pogorszeniem właściwości na wodzie. Żagle kamberowe są pod tym względem znacznie bardziej tolerancyjne.
Podchodząc do Titana teoretycznie powinno być jeszcze gorzej. Coż... okazało się, że maszt wchodzi bezpośrednio przez kambery, a dzięki szerszej kieszeni wsuwa się go jak w masło. Zabawa z "harmonijką" była znacznie mniej uciążliwa. Założenie bomu nie sprawiało takich kłopotów, a żagiel przez nadany kamberami profil łatwiej się układał.
Żeby nie było zbyt oryginalnie, tak, taklowanie TR-5ki można nazwać koszmarem. Póki nie nabierze się wprawy. Ale na początku można spędzić nawet pół godziny na tej zabawie. Wygląda to tak, że najpierw wsuwamy maszt nad kamberami (na szczęście już bez takiej "harmonijki" jak w Pursuicie), bardzo lekko wybieramy po maszcie (jeśli zrobicie to nieco za mocno, nie ma szans na założenie bomu), zakładamy bom, wybieramy róg szotowy ile wlezie, nabijamy kambery na maszt, luzujemy bom, wybieramy po maszcie i wracamy do ustawienia napięcia po bomie. Za którymś podejściem możemy taklować taki pędnik o jakieś parę minut dłużej niż Pursuita, więc nie warto się na początku zrażać. Mimo to nie jest to przyjazna procedura i jeśli ktoś nie lubi się męczyć ze sprzętem, taki żagiel raczej nie jest dla niego.
Podsumowując najłatwiejszym żaglem w taklowaniu był zdecydowanie kamberowy Titan, następnie Pursuit i na końcu TR-5.
Różnice na wodzie
Wiele osób twierdzi, że żagle no-cam mają słaby ciąg, późno odpalają itp. Coż, jest to jeden z większych mitów jakie tworzą ludzie w czarnych gumach. Okazało się, że przy słabym wietrze bezkamberowy Pursuit najłatwiej i najszybciej potrafił wprowadzić w ślizg. Żagle no-cam, jeśli tylko mają odpowiednią elastyczność materiału, znacznie łatwiej poddają się działaniu wiatru i umożliwiają wydajniejszą pracę podczas pompki (są też lżejsze, co już samo w sobie ułatwia całą zabawę). Warunkiem jest tutaj oczywiście prawidłowe otaklowanie i zalecany maszt. Często okazuje się też, że przy słabym i umiarkowanym wietrze są szybsze od swych kamberowych odpowiedników. Tego niestety nie udało nam się stwierdzić, ale z pewnością najprzyjemniejsze ślizgi w marginalnych warunkach były właśnie z Pursuitem. Problemy z no-camami zaczynają się przy silniejszym wietrze. Znacznie prędzej tracą swój kształt, wpadają w wibracje i generalnie nie należą wtedy do najszybszych. Taki był też wynik testów z GPS'em. Nie było szans aby przy silnym wietrze z taką samą łatwością zbliżyć się do prędkości Titana czy TR-5. Uzyskanie dużej prędkości wymagało ciągłej koncentracji i korygowania ustawienia pędnika. Zupełnie inaczej niż z żaglami kamberowymi, gdzie jazda na przeżaglowaniu dopiero sprawiała prawdziwą przyjemność. Prowadzenie tak stabilnego pędnika na pełnej prędkości nie da się porównać z lekkim rodeo jaki powodują nocamy. Jeśli chodzi o prędkość to zarówno Titan i TR-5 oferowały zbliżone osiągi maksymalne, TR-5 miał jednak wyraźnie lepsze przyspieszenie. Race'owy TR-5 łatwiej i wyżej płynął też pod wiatr.
Zwroty na no-camie to sama przyjemność
Pod kątem manewrów nie było niespodzianek. Pursuit deklasował rywali łatwością i lekkością rotacji, Titan choć nie sprawiał żadnych kłopotów, był bardziej ociężały, a TR-5... cóż... zachowywał się nieco jak tankowiec. Przy silniejszym wietrze obracanie TR-5 nie sprawiało większych kłopotów, jednak przy słabszym trzeba było użyć większej siły aby przerzucić kambery na drugą stronę. Na koniec jeszcze kwestia, która powinna znaleźć się na początku akapitu - starty z wody. Ponownie bez niespodzianek - Pursuit jak każdy no-cam sprawiał najmniej kłopotów, Titan też nie należał do uciążliwych (jeśli mieliśmy kambery po odpowiedniej stronie). Z TR-5 trzeba się było po prostu spieszyć. Gdy kambery były dobrze ustawione, starty szły bardzo sprawnie, ale jeśli cały żagiel wpadł do wody, kieszeń lekko się napiła... lekki dramat. Ale wiadomo, coś za coś...
Reasumując - do maksymalnych osiągów bezwzględnie TR-5, jeśli lubisz dużą prędkość, możesz poświęcić trochę przyspieszenia i nie masz ochoty na uciążliwe starty lub manewry - Titan, do maksymalnie łatwej żeglugi i dobrych osiągów przy słabym wietrze - Pursuit.
Koszty
To jedyny temat, który możemy omówić bez wychodzenia nad wodę. Wiadomo, że żagiel bezkamberowy jest tańszy i wymaga równie tańszego masztu. Sam maszt do żagla race, jeśli zechcemy pójść na całość, będzie droższy od najtańszego zestawu no-cam z masztem. A to już niestety daje trochę do myślenia.
Zobaczcie jak wygląda porównanie kosztów testowanego sprzętu (ceny katalogowe):
Pursuit + maszt C30 = 1370 + 880 = 2250 zł
Pursuit + maszt C55 = 1370 + 1320 = 2690 zł
Titan + maszt C55* = 2059 + 1270 = 3329 zł
Titan + maszt C75* = 2059 + 1450 = 3509 zł
TR-5 + maszt C75 = 2600 + 1560 = 4160 zł
TR-5 + maszt C100 = 2600 + 2400 = 5000 zł
* Titan wymga krótszego masztu, stąd jego niższa cena.
Ceny katalogowe zwykle wyglądają przerażająco, na szczęście często przy zakupie płacimy nieco mniej. Czy warto zapłacić 2x więcej za najwyższe osiągi? Na to pytanie musicie już sami sobie odpowiedzieć.
Podsumowanie
Naszym zdaniem, z tej testowanej trójki najsensowniejszym wyborem do freeride'u jest Titan. Bardzo łatwe taklowanie, doskonały zakres wiatru i świetne prędkości zadowolą każdego rekreacyjnego windsurfera. Różnice w osiągach i komforcie prowadzenia między Pursuitem a Titanem są znacznie większe niż w zestawieniu Titana z TR-5. Dwa kambery dodają żaglowi sporo zalet, a odejmują naprawdę niewiele. Po przesiadce z no-cama poczujecie się jak samochodzie, w którym nagle zrobiło się o kilkadziesiąt koni mechanicznych więcej. I już za samą taką przyjemność warto nieco więcej zapłacić!
Podziękowania dla
MauiSails.pl i
Energysports.pl za udostępnienie sprzętu do testu.