Wyspy Zielonego Przylądka to archipelag 10 głównych wysp i 5 mniejszych wysepek - San Antonio, San Vincente, San Luzia, San Nicola, Boa Vista, Sal, Sao Tiaro, Maio, Fago, Brava. Najbardziej turystycznie rozwinięta jest Sal. Najwięcej tam hoteli, jest międzynarodowe lotnisko oraz największa komercja. Dawniej na Sal wydobywano sól, stad nazwa wyspy, do tej pory można zobaczyć pozostałości całej infrastruktury, która służyła transportowi soli do portu - Padre Luma, na północnym-wschodzie wyspy. W pierwszej połowie XIX wieku na Salu powstało międzynarodowe lotnisko, które było przystankiem na dotankowanie dla wszystkich samolotów lecących przez ocean. Do 1975 roku była to kolonia Portugalska, stąd urzędowym językiem jest Portugalski, mimo to każda z wysp ma swoją odmianę Creolskiego. Gdy Wyspy Zielonego Przylądka uzyskały niepodległość i stały się republiką, Portugalczycy całkowicie opuścili te tereny, a w ich miejsce pojawili się Włosi, którzy wybudowali pierwsze hotele i pierwsze inwestycje developerskie. W ciągu ostatnich kilku lat można zaobserwować niesamowity rozwój wyspy - mnogość inwestycji developerskich, wyrasta hotel za hotelem, oczyszczalnie ścieków i uzdatnianie wody, drogi, elektryfikacja oraz internet. Przeciętnych turystów to cieszy, natomiast surferów może martwić, gdyż nowe inwestycje na Punta Preta i Punta Lema mogą przysłonić wiatr, który wieje w tych miejscach od brzegu.
A propos wiatru to wieje on prawie zawsze, dzięki czemu nie ma dokuczliwych owadów. Jeżeli chcesz jechać na prognozę to interesuje cię wiatr wiejący z północnego-zachodu, czasami skręcający na północ lub północny-wschodów. Najlepsze warunki zapewnia swell z zachodu do północnego-zachodu, wtedy Punta Preta pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Przy swell'u z północy przy bazie Josha Angulo potrafi robić się naprawdę fajna fala. Najlepsze warunki można złapać od listopada do końca marca. W ciągu całego roku jest zaledwie dziesięciu deszczowych dni.
Na chwilę obecną na Sal najłatwiej dolecieć przez Warszawe, czarterami ITAK'i, których osobiście nie polecam. W 2008 był to bezpośredni 'bydło-lot', natomiast w 2009 poszli na mega low cost i dołożono międzylądowanie w Barcelonie, z 1,5h przystankiem bez wysiadania z samolotu - ludzie wariują w tym czasie, szczególnie jak wyłączona jest klima. Alternatywą jest www.tuifly.com , które oferuje bezpośrednie chartery z kilku niemieckich miast. Można też lecieć z Anglii, ale jest to lekki problem aby zgrać połączenie Polska - Anglia, Anglia - Sal jednego dnia, więc dochodzi jeszcze hotel.
Jeżeli chodzi o samą wyspę Sal to tak jak wspomniałem jest najbardziej komercyjną z wysp całego archipelagu. Dla surferów, najważniejszą miejscowością jest Santa Maria, na południu wyspy, gdzie mieszka się i surfuje. W promieniu 1-2km jest kilka spotów z płaską wodą (Punta Leme, kite beach) i mega falami jak Punta Preta. Kilka kilometrów na północ jest jeszcze parę spotów wave o różnym stopniu zaawansowania - Alibaba, Canoa, Little Hookipa.
Na miejscu można przemieszczać się taksówkami (pick-up'ami), z lokalesami którzy znają wszystkie spoty, a co lepsi zorganizują resztę wolnego czasu po pływaniu. Mimo tego że na wyspie jest ogólnie bezpiecznie, to są miejsca w których biały turysta nie powinien się pojawiać bez obstawy lokalesa, więc taki przewodnik nie jest złym pomysłem. Można również wypożyczyć auto (musi to być 4x4 bo inaczej nigdzie nie dojedziecie) co kosztuje około 50Euro za dzień.
Podstawową kwestią jest sprzęt surfowy. Jeżeli zamierzacie podróżować po spotach i pływać na porządnych falach to radzę powalczyć z transportem własnego sprzętu, bo jedyną bazą która umożliwia zabranie sprzętu na inny spot jest centrum Josh Angulo - www.angulocaboverde.com Pozostałe bazy (dwa Cluby Mistral oraz Planet Surf) nie dają takiej możliwość i trzeba się taplać na płaskiej wodzie.
Cabo Verde to zbilansowany mix europejsko-afrykańskiej kultury, pozbawionej pokręconej religii jak w Egipcie oraz groźnych afrykańskich chorób. Na ulicach można spotkać sklepowych naciągaczy. Każdy sklepikarz jest lokalnym artystą - maluje obrazy lub rzeźbi coś w kamieniu czy drewnie - przynajmniej tak mówią :). Zamiast egipskiego "my friend" funkcjonuje hasło "no stress". Oczywiście targowanie jest nieodłącznym rytuałem zakupów. Jeżeli mówisz po angielsku, włosku, hiszpańsku lub portugalsku to bez problemu dogadasz się z tubylcami.
Lokalna waluta to Esqudos, przelicznik to około 1Euro=100Esqudos. Kurs taksówką z lotniska do Santa Maria to jakieś 10Euro. Oczywiście nie można zapomnieć o wizie na lotnisku za 25Euro. Ceny żywności w sklepie są porównywalne z Polskimi. Za obiad trzeba zapłacić od 1000-2000 Esqudos zależnie od wykwintności dania. Jeżeli ktoś planuje wynająć apartament (około 400-500Euro za miesiąc) i gotować samemu to hotel wychodzi korzystniej w ogólnym rozrachunku.
Taniec, śpiew i muzyka to wszystko co ci ludzie mają przez co są otwarci i prawdziwi. Lokalesi nazywają swoją wyspę No Stress Island - nie bez powodu odczuwa się wszechobecny luz i życie w rytmie reggae. Całe życie toczy się na ulicach i skwerach. Cabo Verdańczycy mają słowo Morabeza, które jest odpowiednikiem Hawajskiego Aloha. Jest to słowo mające wiele pozytywnych znaczeń - zaproszeniem do domu na posiłek, twój przyjaciel jest moim przyjacielem, itd. Prawda jest taka że prawdziwej Morabezy nie zazna się na Sal. Trzeba pojechać na bardziej dziewiczą z wysp przylądka, nie skażoną komercją i turystyką.
Cała akcja mojej wyprawy na Sal wynikła w związku z zawodami PWA, które odbywały się w połowie lutego i za których obsługę medialną byłem odpowiedzialny - od produkcji lycr, plakatów, ulotek, billboardów i strony internetowej (www.caboverdeworldcup.com), po późniejsze relacjonowanie na żywo z zawodów - zdjęcia, video i raporty na stronie. Trochę było zamieszania z ogarnięciem wszystkiego na czas i zgodnie z planem, ale po zawodach z czystym sumieniem mogłem przybić piątkę z Josh'em i powiedzieć że się udało. Spędziłem tam w sumie dwa tygodnie, każdy jeden dzień wypełniony wrażeniami - popracowałem, popływałem, pobawiłem się i odpocząłem - no stress island. Miejsce warte odwiedzin.
Bogo
Bogo