27.01.2009
Przewodnik po Brazylijskiej mecce freestyle'u - Jericoacoara
Jak dolecieć?
Z lotami do Fortalezy na przestrzeni ostatnich 2 lat było duże zamieszanie, lecz na tą chwilę mamy 3 opcje. Oczywiście najłatwiej kupić bilet czarterowy z Warszawy do Fortalezy (www.surftravel.pl) lecz nigdy nie wiadomo, kiedy to połączenie zostanie otwarte. W tym roku pierwszy samolot wyleciał 6 listopada. Nie jest to możliwość dla tych, którzy chcą przyjechać przed tym terminem.
Drugą możliwością jest lot z Rzymu, Amsterdamu, Sztokholmu i Paryża przez Rio de Janeiro, ale to strasznie długi lot i trzeba min. 2 razy ponieść opłatę za bagaż specjalny w przypadku transportu własnego sprzętu.
Najlepszą opcją z oferowanych połączeń liniowych jest lot TAP Portugal przez Lizbonę. Od tego roku można było kupić lot łączony z Warszawy, Berlina i Pragi, co daje dużą wygodę. Nadajemy bagaż i sprzęt w miejscu odlotu i odbieramy w Fortalezie. Opłata za przewóz sprzętu w jedną stronę to 170 Euro.
Wybór każdej z tych opcji to koszt w granicach 1000 - 1200 Euro.
Jak dojechać do Jeri?
Do wyboru mamy kilka opcji w zależności od tego ile mamy czasu lub/i funduszy.
Najtaniej jest podróżować autobusem - kosztuje zaledwie 38 reali w jedną stronę, 75 reali ( ok. 90 zł ) za podroż tam i z powrotem. Trzeba też doliczyć opłatę 30 reali za sprzęt. Przewozem ludzi z Fortalezy do Jeri zajmuje się firma REDENCAO. Bus odjeżdża 2 razy dziennie (o godz. 10:30 i 18:00 ) z samego lotniska, a bilety można nabyć po przejściu kontroli celnej w okienku Passeos de Jericoacoara. Autobusy są w doskonałym stanie z klimatyzacją, toaletą, TV i pozostałymi wygodami. Podroż trwa ok. 5h do Jijoca, gdzie przesiadamy się na ciężarówkę ( wszystko w cenie biletu ) i dalej ok. 1,5h do samej Jeri. Przesiadka jest konieczna, gdyż ostatnie 25km jedzie się po plaży i wydmach. Bez samochodu o wysokich zdolnościach terenowych możemy nie dojechać.
Następną możliwością jest wzięcie transferu lotnisko - Jeri. Jest to dobre rozwiązanie, jeżeli jedziecie większą ilością osób, ponieważ taka opcja w jedną stronę kosztuje między 350 i 500 reali za samochód. Jeśli jedzie się w np. 5 osób można sobie to rozłożyć, jednak dla jednej czy dwóch osób jest to dosyć droga możliwość. Należy jednak pamiętać, że taki transfer trzeba wcześniej zarezerwować w polskich biurach podroży lub mailowo - już bezpośrednio w Jeri. Najłatwiej wcześniej napisać do Estebana, który jako jeden z niewielu zna angielski - adres pousadadotadeu@hotmail.com. W tej opcji podróżujemy wygodnymi 4x4, a czas podroży to ok. 4,5h.
Istnieje również możliwość wypożyczenia samochodu na samym lotnisku. Mamy tu oferty większości znanych firm z dużą dostępnością, więc nie ma potrzeby wcześniejszej rezerwacji.
Dla ludzi o dużym budżecie pozostaje lot helikopterem z lotniska na główną plażę Jeri za jedyne 9000 reali w obie strony:) Czas podroży to 40 min...
Gdzie mieszkać?
Mimo, iż Jeri to mała wioska mieszkać w niej można na wiele sposobów zaczynając od tanich pousad o dosyć niskim standardzie na obrzeżach do czterogwiazdkowego hotelu na samej plaży. Ceny są równie zróżnicowane. Za pokój w standardowej pousadzie trzeba zapłacić od 35 - 90 reali za dobę ze śniadaniem. Jednakże przyjeżdżając ma dłuższy okres ceny spadają nawet o połowę. Za dwumiesięczny pobyt zapłaciliśmy 600 Euro za 2 osoby ze śniadaniem w Pousadzie do Tadeu umieszczonej na głównym placyku 100m od wody. W takim standardzie mamy łóżko/a, łazienkę z prysznicem i ciepłą wodą, klimatyzację, śniadania i możliwość korzystania z kuchni oraz Internetu.
W pousadach o wyższym standardzie za dobę trzeba zapłacić od 160 do 230 reali. Z tych polecam Wind Jeri, z pięknym widokiem, basenem, i nowiutkimi pokojami.
W Jeri jest też jeden hotel - Mosquito Blue**** oferujący bardzo ładne pokoje i wszystkie wygody ( 2 baseny, jacuzzi, leżaki na plaży, restaurację, drink bar, bilard, internet, itd. ) w cenie pomiędzy 240 a 300 reali za dobę. Rezerwacji możemy dokonać w polskich biurach podróży (www.surftravel.pl).
Do Jeri jednak można przyjechać całkowicie "w ciemno", gdyż jest tyle możliwości dostępnych od zaraz w każdym standardzie, że każdy na pewno znajdzie swoje miejsce.
Tak jak z wszystkim w Jeri mamy do wyboru mnóstwo opcji w zależności od budżetu. Najtańszym i najpopularniejszym daniem jest Prato Frito. Mamy do wyboru kurczaka w cebuli lub sosie, rybę, kotlety wołowe, kiełbaski lub omlet. Do wybranej potrawy w każdej restauracji dostajemy ryż, fasolkę, sałatkę z pomidorami i cebulą oraz posypkę kukurydzianą. Cena takiego dania to 4 do 10 reali. Jest to najlepsza opcja w przypadku dłuższych pobytów, gdyż jedzenie P.F. kosztuje mniej niż gotowanie samemu.
Oczywiście mamy całą masę restauracji oferujących owoce morza, kuchnie włoską czy po prostu wielkie kanapki. Za najdroższe danie płacimy ok. 50 reali. Pizza to wydatek ok. 12 reali ( tu polecam Quero Pizza ). Kanapki idealne na lunch - 4 do 10 reali.
Największą sławą w Jeri cieszy się restauracja Leonardo da Vinci jednak należy ona do tych droższych. Mimo to warto tu przyjść, chociaż raz podczas pobytu, gdyż jedzenie jest wyśmienite.
Bazy i przechowalnie sprzętu
Przyjeżdżając do Jericoacoara bez własnego sprzętu nie należy się obawiać, gdyż Club Ventos zaopatrzy nas we wszystko, czego będziemy potrzebować. Baza oferuje najnowszy sprzęt JP/NP. Dobrze jest przed przyjazdem zarezerwować sobie deskę, gdyż w środku sezonu może się okazać, iż cały sprzęt jest wypożyczony. Rezerwacji najłatwiej dokonać na www.clubventos.com, gdzie również znajduje się cennik usług. Club Ventos jest też idealnym miejscem do spędzania czasu - jest tu restauracja, leżaki, kafejka internetowa, hamaki, sklep ze sprzętem windsurfingowym oraz bambusowo - słomiana altana z miejscami do siedzenia w cieniu. Ponadto C.V. organizuje wieczory filmowe oraz koncerty.
Jednak, gdy mamy swój własny sprzęt Club Ventos przestaje być najlepszym rozwiązaniem, ponieważ kosztuje 500 reali za miesiąc!!! Osobiście polecam przechowalnie Guarderia da Galera, której przewodzi sympatyczny Mario. Położona jest jedynie 20 m dalej, a ceny są dużo niższe. Za 2 miesiące przechowalni zapłaciłem 400 reali. Warto dodać, że u Mario można trzymać 2 otaklowane żagle na raz, co również jest wielką wygodą. Do tego na miejscu mamy specjalistę od wszelkich napraw sprzętu - Fabio, który tanio i profesjonalnie naprawi wszystko, co zepsujemy.
Główny przy wyjściu z bazy gdzie jest fajna fala do skakania na prawy hals ok. 1-2.5m i uczenia się jazdy z nią. Tam trenują wszyscy zawodnicy. Podczas odpływu jest bardzo równy wiatr.
500m w dół z wiatrem, za wydmą jest miejsce gdzie moszna poćwiczyć trochę Freestyle na płaskiej wodzie miedzy małymi falkami (ok. 0.5-1m) które idealnie nadają się do nauki ponchy czy burnerów. Można tam znaleźć chwilę spokoju i wytchnienia, popływać samemu żeby poczuć się wolnym.
Spot wave'owy na plaży La Malhada znajduje się 200m pod wiatr. Przeznaczony dla zaawansowanych. Duża fala w stosunkowo małych odstępach nadająca się zarówno do jazdy - przeważnie pod koniec sezonu, kiedy swell jest większy jak i do wysokich skoków. Dużym plusem jest piaszczysty brzeg wiec w razie problemów są większe szanse na ocalenie sprzętu. Na dodatkowe miejsca gdzie jest totalnie płaska woda trzeba dojechać buggy
Tatajuba ok. 35 km od Jeri, podroż kosztuje 140 reali w obydwie strony. Przeważnie pływa tam trochę kajciarzy, idealnie plaska woda na lewy hals. Najlepiej przyjechać, kiedy jest wysoki poziom wody, wtedy tworzą się małe rozlewiska długości. 75 m szerokości 25 m z idealnie plaska woda.
Lagoa Azul ok. 20 km od Jeri, koszt to ok. 80 reali w dwie strony. Porywisty wiatr, trzeba tam jechać, kiedy w Jeri mocno wieje. Plaska woda tylko na prawy hals. Dobre warunki do kręcenia kamera.
Relacja Kuby Kawałkowkiego i Kuby Kołakowskiego
Do Jeri przyjechaliśmy na święta i sylwestra. Jest to bardzo kosztowne przedsięwzięcie, ponieważ wiele osób z całej Brazylii, Argentyny oraz Europy przyjeżdża tam wtedy. Są codziennie pokazy capoeiry na plaży, wieczorami super imprezy oraz masa pięknych dziewczyn. Super warunki na surfing oraz ostatnie dni wiatru. Mieliśmy dużo problemów ze znalezieniem miejsca zamieszkania, przez ostatni tydzień mieszkaliśmy codziennie w innym miejscu. Przenoszenie walizek codziennie z jednego końca na drugi było bardzo uciążliwe, ale przez to poznaliśmy wiele tanich miejscówek. Sylwestra spędziliśmy ze Szwedami na wydmie o 12 oglądając pokaz fajerwerków, a potem przenieśliśmy się na Caipirinha Street gdzie znaleźliśmy kompanów do dalszej zabawy w brazylijskiej remizie. Zabawa była przednia. Następnego dnia musieliśmy już opuścić Jeri żeby rano być na lotnisku. Wyjazd był bardzo udany. Z 14 dni pływaliśmy 12 na żaglach 4.2. Niestety dwa tygodnie to trochę za mało żeby poczynić dobry progress i się napływać. Mimo tego mogę z ręka na sercu powiedzieć że w tak ZAJEBISTYM miejscu jeszcze nie byłem.
(tekst - Kuba Kawałkowski)
Relacja Tomka Wieczorka
Kiedy w połowie października przyjechałem do Jeri od razu wiedziałem, że trafiłem w idealne miejsce. Od początku zamieszkałem u wcześniej wspomnianego Estebana na samym rynku Jericoacoara. Już od pierwszego dnia panowały perfekcyjne warunki do treningu - 4.7 Manic i odpływ (płasko między ok. metrowymi falkami). Zmieniający się poziom wody dawał możliwość trenowania w różnych warunkach na przestrzeni kilku godzin. I jak się miało okazać warunki przez cały mój pobyt były tylko lepsze - z 63 dni na miejscu 60 pływałem tylko na 4.7m2 i 4.2m2. Moich żagli 5.0m2 i 5.3m2 nigdy nie wyciągnąłem nawet z worków. Trenowałem praktycznie codziennie z dosłownie kilkoma dniami przerwy na odpoczynek. Nauczony doświadczeniem z poprzednich wyjazdów zaczęliśmy zbierać materiał od samego początku. Madzik stała dzielnie z kamerką i aparatem, za co po raz kolejny bardzo dziękuję. Udało się za pomocą mojego kolegi Pasy (Piotr Budzowski) złożyć filmie, który o tyle mnie cieszy, że każdy trick na nim jest w pełni ustany.
Na miejscu spotkałem moich dobrych znajomych Antxon'a, Bubble'a, Philipa Sołtysiaka, Colina Dixona, Normena, Andre oraz Gollito, z którymi pływałem cały czas i od których uczyłem się nowych sztuczek. Gollito niestety się połamał, gdy przy dużym swell'u wybił się z fali do shaki i wylądował prosto na... piasek. Gdy po pływaniu miałem siły wieczorami wychodziliśmy całą bandą na Caipirinha Street lub do Planet Jeri. Super miejscem spotkań okazała się Pousada do Mauricio, który wkładał dużo pracy, żeby tamtejsza atmosfera była najlepsza.
W przyszłym roku na pewno również odwiedzę Jeri - minimum na 2 miesiące. Jest to najlepsze miejsce, w jakim kiedykolwiek miałem okazję być i szczerze je wszystkim polecam!!! Niestety z Kubą Kołakowskim i Kawałkowskim się minęliśmy, ponieważ przyjechali do Jeri kilka dni po moim powrocie do Polski.
Teraz szykuje się na następny wyjazd w lutym na trening przed pierwszymi zawodami EFPT w Tarifie. Na koniec oczywiście chciałem podziękować moim sponsorom FOB - Free on Board, Tabou, Gaastra i EASY - Windsurfing, za wszelką pomoc w sezonie 2008!!!
(tekst Tomek Wieczorek)
Na koniec chcieliśmy życzyć wszystkim dobrego i wietrznego sezonu 2009, szybkiego progresu i wytrwałości przy ciągłym wstawaniu z wody!!! Natomiast Kubie Kosmowskiemu i innym kontuzjowanym szybkiego powrotu do zdrowia!!!
Pozdrawiamy serdecznie,
Kuba Kołakowski POL-54 (Boardsport, Harry Nass, Animal, Surftravel)