Surf trip do Maroka ? Sidi Kauki ? Essauira ? Dakhla ? www.EllaRe.pl
Dakhla to port, baza wojskowa, która od 10 lat powoli zamienia się w niewielkie miasteczko. Położona na samy południu Maroka - na terenie Sahary Zachodniej, oddalona jest 1000 km na południe od Agadiru, około 50 km na północ od Zwrotnika Koziorożca i jakieś 200 km od granicy z Mauretanią. O ile samo miasteczko zainteresuje jedynie amatorów antropologii oraz miłośników przygód 'Tomka na czarnym lądzie', o tyle pobliskie wybrzeże oceanu i gigantyczna zatoka usiana zatoczkami, mieliznami, spotami i miejscami, gdzie można popływać, wkrótce stanie się obowiązkowym przystankiem na surfingowym szlaku.
Z relacji lokalesów wynika, że w miesiącach letnich kwiecień - wrzesień wiatr wydaje się być pewny(!), równy i silny, co oznacza codzienne 20 - 30 węzłów ze stałego kierunku. W okresie połowa sierpnia - połowa września przytrafiły nam się 2 dni bez wiatru (czyli z wiatrem około 10-15 węzłów) i były przyjęte z ogromną wdzięcznością ;). W promieniu 30 kilometrów od kampu, w którym zatrzymaliśmy się można wyróżnić kilka spotów, choć tak naprawdę całe wybrzeże świetnie nadaje się do pływania.
Od strony oceanu są dwa spoty wave:
- Tzw. 'police' - naprzeciwko komisariatu: wcięta zatoka, od nawietrznej nieco zasłonięta 2-3m. skalnym klifem. Naturalny falochron powoduje, że wchodząca w głąb zatoki fala jest czysta (0 czopu) i dość długa. Wewnątrz zatoki mniej wiatru niż na oceanie.
- Spot waveowy zwany 'wave spotem' (lub którego nazwy nie znam): fragment wybrzeża, duża trochę rozbita fala połączona z czopem, wiatr równolegle do brzegu z prawej strony/ minimalny off shore. Warunki nieco przypominają Bałtyk, z tym, że te 'zasadnicze' fale są dłuższe i większe! Dojazd jedynie 4x4.
Spoty od strony zatoki:
- Parking : przy wysokim stanie wody 200 metrowa płycizna i płasko. Przy niskim trzeba sporo pedałować do wody. Od razu głęboko i lekki czop. Wiatr z lewej. Nie jest to miejsce warte zatrzymania się, ale jest to pierwszy spot od strony miasta i często finisz downwindów z kampu Sidiego.
- Kamp Sidiego (małe mistrzostwo świata): vis a vis campu (trzeba przejść na drugą stronę jedynego asfaltu w okolicy) zatoka, która ma od 200 do 300 m szerokości i wiatr z boku z lewej strony. Pływa się praktycznie od brzegu - do brzegu. W dół 4-5 km downwindu do rozszerzenia zatoki.
- Kamp Rashida i 'speed spot': kolejny kamp, na końcu przeciwległego brzegu, wciśnięty w załomy klifu. Bezpośrednio przed kampem głęboko, a dalej spory czop. Przy niskim stanie wody 200 m poniżej obozu tworzy się 'speed spot' - idealna kopia Rewy!!
- Duna Blanca (całkowite mistrzostwo świata): rezerwat przyrody i jednocześnie najpiękniejsze miejsce, w jakim do tej pory pływałem. Przy wysokim stanie wody na środku zatoki, ze wszystkich stron otoczona wodą, stoi 15 metrowej wysokości wydma, wygięta w rogala, o pięknym stromym zboczu i drobniutkim białym piasku!! W tym właśnie miejscu zaczyna się Void (film relacjonujący wyprawę do Dakhli). Pływanie w pobliżu wydmy jest czystą przyjemnością! Bardziej zaawansowani kajciarze mogą spróbować swoich sił startując z wierzchołka wydmy.
- Frajda pływania w okolicach Dakhli polega na tym, że mając do dyspozycji furkę 4x4 i doświadczonego kierowcę, można zacząć kajtowanie w dowolnym miejscu zatoki i zakończyć np. przy wydmie albo jeszcze dalej. Urozmaicony, 30 - 50 km downwind przy 30 węzłach idealnie wypełnia dzień kajtowania.
Wiatr wieje tutaj 24h/7, jest równy, przez większą część dnia o tej samej sile. Uczucie niepokoju 'czy jutro też tak popływamy?' znika gdzieś pod koniec 3 dnia i nie pojawia się już do końca wyjazdu! Natomiast woda mogłaby być nieco cieplejsza. W zatoce minimum to piankowa koszulka albo krótka pianka, na oceanie natomiast długie nogawki i krótki rękaw.
Nawigacja po okolicy jest banalnie prosta z tej przyczyny, że jest tylko jedna droga, która prowadzi wokół zatoki... Zjeżdżając z asfaltu w kierunku oceanu czy Duna Blanca niezbędny jest natomiast samochód 4x4 (wszędzie jest miękko, a znalezienie kogoś do holowania z dala od drogi jest mało prawdopodobne). Naszym 'przewodnikiem' był Hamada TiTi - młody kajciarz z Agadiru, który lato spędza na południu i o dziwo z dużym powodzeniem wkręca lokalnych notabli w kajta! Rozkręcając przy tym swój kajtowy brand YalaKite. Jest przesympatycznym typem i wie o tym miejscu wszystko. Wraz z Tarikiem - dumnym właścicielem 20 letniego defendera obwieźli nas po lokalnych atrakcjach, a jest ich niewiele:
- Pustynne SPA: studnia pompująca śmierdzącą 30*C wodę. Cudowny relaks na świeżym powietrzu!
- Oznaczenie Zwrotnika Koziorożca (plaża Puerto Rico). Dobrze brzmi, wygląda gorzej.
- no i sama Dakhla, jej sklepy, bazar i jedyny surfshop na południe od Agadiru (którego właścicielem jest oczywiście TiTi)
Ciężko jest jednoznacznie powiedzieć, gdzie najlepiej zatrzymać się podczas pobytu w Dakhli. Pierwsza myśl to kampy nad samą zatoką:
Kamp Sidiego
Bezpośrednio przy zjedzie z asfaltu 25 km od Dakhli. Kilka namiotów i drewnianych domków. Na podłodze maty, materace i koce do spania. Warto zabrać swoją pościel! Nie ma prądu = nie ma światła i niezbędne jest zabranie czołówki. Standard kampu to niezbędne minimum, ale pozwala komfortowo spędzić noc. Do tego jeden namiot służący za przechowalnie sprzętu, namiot jadalny i skromna kuchnia urządzona w przyległej lepiance. Toaleta i 2 prysznice 50 m dalej. Jest ciepła woda, natomiast toaleta jest często zatkana, a jej czystość pozostawia wiele do życzenia! Jedzenie jest podawane trzy razy dziennie:
- Śniadanie: zawsze placki z marmoladą, chleb i neska '3w 1'. Zdarza się jajko na twardo kawałek sera...
- Lunch: gorąca zupa harira oraz ryby lub ryby, a czasem ryby z pieczonymi ziemniakami, kuskusem, czasem makaron i zielenina.
- Kolacja to kolejna odsłon morskich specjałów = ryby, choć czasami codzienna harmonia (a może monotonia...) złamana jest tażinem z kurczakiem lub nawet pastą!
Rytuałem kończącym każdy posiłek jest picie mocnej, słodkiej herbaty z dodatkiem dużej ilości świeżej mięty. Herbata, którą parzą lokalesi jest naprawdę mocna i mimo, że ma kopa niczym espresso, towarzyszy zawsze ich leniwemu odpoczynkowi, czyli przez większą część dnia.
Proste warunki socjalne rekompensuje bliskość spotu, możliwość obcowania z miejscowymi i przyjeżdżającymi surferami. Zaraz po przyjeździe kamp narzuca swój leniwy rytm dnia i pozwala ograniczyć naszą aktywność do kilku prostych czynności - jedzenie, pływanie, odpoczynek.
Kamp Rashida
położony jest na przeciwnym brzegu zatoki. Aby dojechać do niego trzeba zjechać z asfaltu i dociąć szutrem kolejne 10 km. Przy wysokim stanie wody kamp może być odcięty na kilka godzin od drogi prowadzącej do miasta.
Ulokowany w załomie klifu daje osłonę od wiatru, jest niczym oaza na pustyni - tyle, że na brzegu zatoki J. Stylowe namioty, mieszczą 2-4 miejsc do spania, duży namiot jadalny połączony jest z obozową kuchnią. Sanitariaty niestety również są zdecydowanie 'nie doinwestowane'. Kamp ze względu na swoją renomę bardziej się ceni,, choć w gruncie rzeczy nie ma ku temu powodów. Na miejscu obecnego kampu trwają prace budowlane, których finałem ma być hotel z prawdziwego zdarzenia! Jeśli nie zmieni to całkowicie charakteru tego miejsca to będzie to z pewnością miejsce nr 1 na kolejny wypad.
Osoby, które szukają bardziej konwencjonalnych rozwiązań mieszkaniowych muszą poszukać lokum 30 km dalej w pobliskiej Dakhli. Tu do dyspozycji są 2 przyzwoite hotele - odpowiednik egipskich 3 - 4*. Jeden z nich leży w centrum miasta - bezpośrednio przy lotnisku (co przy 5 lotach tygodniowo nie jest specjalnie uciążliwe) kolejny położony bezpośrednio nad zatoką został oddany do użytku wiosną tego roku. Oba hotele dla swoich gości organizują codzienne transfery na spot w okolice kampu Sidiego.
W mieście są też skromniejsze i dużo tańsze hotele. Jeden szczególnie godny polecenia sąsiaduje z surfshopem Hamady. Tu za czysty pokój i czysty prysznic/toaletę na korytarzu płaci się 5$/ osobę/dzień. Śniadanie na dole kosztuje kolejne 2$. Jest to najpopularniejszy hotel wśród ludzi zmierzających w stronę Mauretańskiej granicy więc parking zastawiony landrowerami wypakowanymi po dach sprzętem nie należy do rzadkości.
Nie rozpisuję się o samej podróży bo to zawsze leci tak samo: lotnisko, samolot, transfer w dowolnych kombinacjach. Kilka (mam nadzieję pomocnych) podpowiedzi poniżej.
Podróż:
Dakhla ma połączenie lotnicze z: Casablanca: trzy razy w tygodniu (PN, ŚR, PT), Agadir: raz w tygodniu (ŚR), Gran Canaria: kilka lotów w tygodniu
www.topfly.com
1. Najdrożej i najwygodniej: www.royalairmaroc.com z Polski czymkolwiek do jednego z większych europejskich portów i dalej RAM z przesiadką w Casablance.
Zalety: jeśli mamy łączony bilet np. Paryż - Dakhla - Paryż nie musimy się martwić czy samolot do Casablanki lub z Dakhli przyleci o czasie! A w razie opóźnienia zawsze łatwiej zorganizować sobie awaryjny powrót z Europy niż z Casablanki. RAM w cenie przelotu do Dakhli oferuje przewóz 1 quivera do 25 kg!
2. Można zaryzykować lot Polska - Casablanka - Polska i dołożyć do tego dolot do Dakhli. Większość samolotów jednak rozmija się z połączeniem Casablanca - Dakhla i trzeba nocować w Casablance czekając na lot następnego dnia. W takiej sytuacji polecam
www.hotelsatlas.com - rezerwacja miejsc również na lotnisku. Darmowy transfer do hotelu.
3. Czarter Wawa - Agadir - Wawa x 14 dni i dojazd/dolot do Dakhli. Szczęśliwie od dłuższego czasu czarter do AGA lata we wtorki co oznacza, że następnego dnia możemy już być w Dakhli! W drodze powrotnej czeka nas poniedziałkowy lot Dakhla - Casablanca i wtorkowy Casablanca - Agadir lub 20 godzinny przejazd autokarem. Podobno, w brew pozorom nie jest to aż tak hardcorowe przeżycie. W 14 dni łapiemy 11 pełnych dni w Dakhli.
Na miejscu:
Dakhla:
Surf trip do Maroka ? Sidi Kauki ? Essauira ? Dakhla ? www.EllaRe.pl