Mapa europejskiego surfingu często obejmuje wybrzeża od północnej Francji (Normandii) i kończy sie na Andaluzji w Hiszpanii pimijając szeroką paletę spotów, od światowo uznanych jak Mundaka, do mniej lub w ogóle nieznanych. Oprócz tego istnieją Wyspy Kanaryjskie, które określane są "Europejskimi Hawajami", bowiem jako jedyne w Europie posiadają wąską półkę kontynentalną, która pozwala falom nie tracić siły.
Istnieją jednak jeszcze inne wyspy w Europie, które są godne każdego surfera. Mowa jest tu o Wyspach Brytyjskich. One również korzystają z prądów i wiatrów Oceanu Atlantydzkiego, tworząc różnorodne spoty. Jednym z nich, który jest uważany za najlepszy w Anglii leży w Corwalli. Nosi nazwę Newquay i jest również znany, jako angielska Ibiza, jeśli chodzi o imprezy.
Poza sezonem jednak to małe miasteczko (populacja 30.000) wraca do swojego wolnego trybu życia. Fale wtedy sie podkręcają. Od sierpnia możemy się już spotkać z 3 metrowymi falami, które w ciągu dnia mogą nabrać siły i tworząc tunele. Najlepszym spotem jest wtedy Fistral, który ogólnie dzieli się jeszcze na trzy części. Można tam zaliczyć prawe, jak i lewe fale. Jest to beach-break światowej klasy, jednak łagodne warunki umożliwiają nawet początkującym na złapanie paru dobrych wrażeń. Jeśli fale za mocno zaczynają pompować i wypłynięcie stanowi poważny problem można się skierować na dziesiątki innych spotów, które zatoka po zatoce dają różne schronienia np. przed wiatrem.
Następną plażą jest ciągnąca się przez około 1 km "Town beach". Gdy przychodzi przypływ zostaje podzielona na trzy odrębne plaże przez wchodzące w nią klify. Po ich lewej stronie znajduje się port, który osłania je od wiatru co czyni fale gładszymi ale też mniejszymi, chociaż bywają tam i 2 metrowe. Im dalej od portu, tym fale większe. Te plaże są dobre dla początkujacych - piaszczyste, fale załamuja się na glębokiej wodzie także nie ma ryzyka udeżenia o dno lub o jakąś podwodną niespodziankę; klify są wysokie na kilkadziesiąt metrów także widać je z daleka. Jest kilka niewysokich skałek przy brzegach ale po dwóch dniach dokładnie wiesz gdzie się znajdują. Z jednej plaży na drugą idzie się przez same centrum miasteczka , gdzie każdy ciebie wita, gdy mieszkałeś tam dłużej niż miesiąc, bowiem jesteś wtedy spostrzegany, jako "lokalny". Ten tytuł jest w niektórych sytuacjach ważny, chociaż z rzadkością natrafia się na agresje w wodzie. Napewno poważnia on do zniżki na piwo w niektórych knajpach oraz można dowiedzieć się parę sekretów o tutejszym surfie od właścicieli surf-shopów.
Jedynym mankamentem tego miejsca jest to, że w najlepszych surf okresach jest tutaj zimna woda - około 10-15stopni. Potrzebna jest pianka zimowa, rękawiczki, buty, czapka. Tak ubrany maszerujesz z deską przez miasto myśląc że to głupie. Mimo to miejscowi są przyzwyczajeni do tego widoku, a potem tylko pierwsze pięć minut po wejściu do wody jest najgorsze, później już się o zimnie nie myśli, a i jest nawet lepiej bo pływa się bez tych tłumów ludzi którzy przyjeżdżają tu w sezonie letnim.
Najgorszym okresem, jak to w Europie bywa, jest lato. W tedy wszyscy nerwowo zębami zgrzytają, czekając na fale. Natomiast życie nocne rozkręca się w tym okresie. Newquay staje się również patronem ogromnej liczby zawodów, które niemal co tydzień odbywają się tu w sezonie. Zawsze warto wtedy być w wodzie, lub na plaży, bowiem mimo dosyć kiepskich warunków można zobaczyć zjeżdżających się profesjonalistów angielskich, jak Alan Stokes, który wyciska air'y z najmniejszych fal. Oprócz tego odbywają się na plaży prezentacje nowych filmów surfowych z darmowymi kiełbaskami, konkursy surfingu nocnego i mnóstwo innych gadżeciarskich wieczorów.
Newquay jest idealną opcją, jeśli ktoś rozmyśla nad emigracją, ale nie chce, by wyjazd wyglądał, jak obozu pracy lub jeśli nie stać cię na dłuższą przygodę surferską bez dorobienia sobie paru groszy. Na falach można również spotkać Polaków i Czechów, którzy dają radę i zawsze służą pomocą. Jeśli więc marzą ci się Hawaje z obrazków i palmy, to spróbuj najpierw w Newquay, może tam je znajdziesz.
Karol Lisson : "Surfuje od około roku i czasami zdarza się że od 7:00 rano do 8:00 wieczorem z przerwa na obiad jestem na wodzie. Wiem że zostanę przy wodzie na następnych kilka lat, a może więcej jak niektórzy ludzie których widuje niemalże codziennie a są po 40-sce. Surfing jest niesamowitym kontaktem z przyroda, ocean, jego dźwięk, jest się w centrum ogromnego żywiołu o którego potędze i sile zdajesz sobie sprawę dopiero jak doświadczysz tych doznań. Może cię zepchnąć na skały, próbujesz się z tego wykaraskać może kręcić tobą pod wodą tak że nie wiesz gdzie jesteś. Można też spotkać delfiny, które jakiś miesiąc temu miałem okazję poznać."
Więcej aktualnych fotek surfingowych z Newquay szukaj tutaj
Krzysiek