13.06.2006
Laola na Tarifie

Wiktor Kitzman - speed loopWiktor Kitzman - speed loop



Wtorek ostatni dzień matur. Szybka impreza do piątej rano a od szóstej pakowanie ;). Wyjeżdżamy (Laola bez Kuby, Wiktor Kitzman i Tomek Saciuk) na Costa de la luz na Tarife. Kubuś "czoko" niestety zostaje w domu. Musi zdać do następnej klasy, nasz "wzorowy" uczeń. Planowany wyjazd z dziewiątej przesunął się na czternastą... Bez załatwionego mieszkania, samochodu, z wydrukowanym na kartce A4 biletem, wyruszyliśmy na Tarifę.

Pojemna fura to podstawaPojemna fura to podstawa

Pierwszy etap podróży pokonaliśmy samochodem. Na lotnisko Hahn, pod Frankfurtem, dotarliśmy około godziny 4-ej. Tam złapaliśmy samolot tanich (jak się potem okazało raczej: "tanich") linii lotniczych Ryanair. Po przylocie do Jerez de la frontera, udało nam się zdobyć doskonały samochód, do którego zapakowaliśmy się bez problemu (patrz zdjęcie :) ).

W czasie drogi na Tarifę (ok. 100 kilometrów z Jerez) odwiedziliśmy kilka miejsc w poszukiwaniu mieszkania. Najlepszym, okazał się jednak kemping "Tarifa", oddalony 10 kilometrów od samej Tarify. Mieliśmy stamtąd blisko do miasta i na spot. Już pierwszego dnia wieczorem, kiedy zeszliśmy na wodę, okazało się, że wieje... mocno. Pływaliśmy od 19-ej do 22-ej przeżaglowani na 4,7. Potem wiatru było już tylko więcej. Przez cały wyjazd wiał z mega siłą 10 bft. Żagle których używaliśmy miały powierzchnię około 4,2 m., tak więc wszystkie tricki musieliśmy robić na niezłym powerze (WOOOAAH ;)).

Marcin Bocian - shove itMarcin Bocian - shove it



Z początku nie było to łatwe, ponieważ wiatr na Valdevaqueros, czyli pierwszym miejscu w którym pływaliśmy, jest okropnie nierówny. Na szczęście w mieście spotkaliśmy kolegę z Polski, Tomka Pedryca (prowadzi sklep skywalkera), który powiedział nam o lepszym miejscu do pływania. Spot ten znajdował się niedaleko miejscowości o nazwie Bolonia. Pojechaliśmy tam i okazało sie, że wiatr rzeczywiscie jest mniej szkwalisty ale za to o wiele mocniejszy.Kilka dni pływania w takich warunkach nieźle nas zmęczyło. Szęśliwie nadeszły trzy dni przerwy, podczas których nie wiało prawie w ogóle. Wykorzystaliśmy ten czas na wspinanie się po pobliskich skałkach, wyjazd do sklepu, etc. Po tej krótkiej przerwie znów zaczęło wiać, oczywiście z siłą "zaledwie" 50 węzłów :). Silny wiatr i krótka fala powodowały że na wodzie były super warunki do próbowania Shaki i Shove it.

Yoli de BrendtYoli de Brendt

Na miejscu spotkaliśmy Yoli de Brendt, zawodniczkę Fanatica, którą Wiktor poznał w Venezueli. Natomiast po kilku dniach przyjechał fajny gość Beny, kóry jest właścicielem Margarita Club w El Yaque. Wyjazd można by zaliczyć do bardzo udanych gdyby nie linie lotnicze Ryanair. Kiedy odprawialiśmy bagaż na lotnisku w Jerez, pracownik Ryanair kazał nam jeszcze raz zapłacić za przewóz sprzętu windsurfingowego. Dodatkowo, twierdził że w ich liniach nie istnieje żadna specjalna taryfa na taki towar (przy zamawianiu biletów skorzystaliśmy z takowej), w związku z czym musieliśmy płacić za każdą paczkę osobno...Staramy się odzyskać pieniądze ale nie wiadomo czy coś z tego wyjdzie.

LAOLA & friends

LAOLA Team:
Marcin Bocian (Vento/North, Drops, Winkowski, Spock, Himaya, Sieplywa)
Jas Winkowski (Vento/North, Drops, Winkowski, Spock, Himaya, Sieplywa)

Friend(s):

Wiktor Kitzman (Drops, Masta, Maui sails, Foka wear)

sieFotografuje

Bogo

Źródło:

http://laola.info/
top