Mr. Wavecamp, czyli Maciek Kapuściński bierze się za mity windsurfingowe.
MIT windsurfingowy nr 1:
Najlepszy do nauki windsurfingu jest słaby wiatr.
Pamiętacie w którym momencie złapaliście „bakcyla” na pływanie na desce? Prawdopodobnie stało się to podczas pierwszego ślizgu. Deska rozpędziła się do dużej prędkości, dziób wynurzył się z wody, a Wy krzyczeliście z radości i przerażenia w jednym.
Jeżeli jesteś sprawną lub w miarę sprawną osobą, to najlepszy na błyskawiczne postępy na początek będzie taki mix: silny wiatr płaska jak stół woda płycizna profesjonalna opieka trenerska.
Windsurferzy często zazdroszczą kitesurferom, że omija ich etap nauki pływania wypornościowego – ten najmniej emocjonujący i dla wielu najtrudniejszy. A gdyby ten etap skrócić? Gdybyśmy za priorytet obrali sobie pływanie ślizgowe?
Na zdjęciu widzicie Marysię. Przyleciała z nami na Karpathos w czerwcu. Wcześniej stała na desce kilka godzin (bez większych sukcesów). Po tygodniowym, bardzo intensywnym szkoleniu (5 godzin dziennie wieczorna analiza video), Marysia nauczyła się szybkich zwrotów przez sztag, przeszła z wielkiej deski typu „beginner” na freestyle/wave 106 litrów, dorzuciła umiejętność pływania w ślizgu w dwóch strapach i trapezie i dodała wisienkę na torcie: start z wody. I to nie jest żart:)!
Marysia jest jednym z przykładów na to, że jeżeli od samego początku nauki silny wiatr będziemy traktować jako sprzymierzeńca, a nie przeciwnika, to sukces jest na wyciągnięcie ręki. Na kolejnym wyjeździe Marysia poprawi swoją pozycję na halsie i ustanie swoją pierwszą rufę w ślizgu (innej opcji nie widzimy;)).
Przy okazji warto obalić kolejny mit: wyjazdy Wavecamp są tylko dla zaawansowanych. Większość Wavecampów jest dla wszystkich tylko po prostu początkujący błyskawicznie stają się zaawansowani…
Maciek
Źródło:
www.wavecamp.pl