Dwa tygodnie temu, na początku naszego pobytu w Leucate we Francji zostaliśmy niespodziewanie zaczepieni na wodzie przez całkiem przyjaznego Francuza. Okazało się, że pracuje on w okolicznym sklepie RRD, a jego praca polega na zasuwaniu przez cały dzień na ich nowej, pompowanej desce windsurfingowej w tą i z powrotem i oferowaniu każdemu na wodzie możliwość jej przetestowania. Ciężko było nie skorzystać, a że chwilowo w Leucate zabrakło wiatru postanowiłem ubrać nasze doświadczenia w słowa.
Deska na której mieliśmy przyjemność zrobić kilka halsów, to "Airwindsurf Freeride" 150l (link). "Sprzedawca" mocno podkreślał, że nie jest to SUP z możliwością podpięcia żagla, ale deska WS, która może ewentualnie posłużyć za SUPa. Podobno różnica polega na usztywnieniu konstrukcji w kilku miejscach. Warto tutaj wspomnieć, że tego dnia deska bardzo wyróżniała się na wodzie, ponieważ na płaskim spocie La Mine dominowały żagle w okolicach 4.0 - 4.5 (np. ja tego dnia pływałem na 4.5m2 i desce 80l, czyli właściwie 2 razy mniejszej). Pomimo takiego litrażu zalecany zakres żagli do wykorzystania z deską to 4.5 - 7.5 (i o dziwo ma to sens :) ).
Pierwsze odczucie jakie miałem kiedy stanąłem na desce, to że jest strasznie wielka. Aczkolwiek muszę się przyznać, że chyba od dobrych 5 lat nie pływałem na niczym większym niż 100l. Drugie, co szybko można zauważyć to, że deska jest miękka. To chyba dobra wiadomość dla "miłośników" katap i innego rodzaju spektakularnych gleb, bo nie obiją się aż tak bardzo jak na zwykłej desce.
Jeśli chodzi o samo pływanie, to właściwie deska nie różni się niczym od sztywnych odpowiedników. Na pewno jeśli chcieli byśmy porównywać ją do jakiejś sztywnej deski, to musieli byśmy od "pompowanego" litrażu odjąć trochę objętości. W prowadzeniu na halsie, czy przy wchodzeniu w ślizg nie było jakiejś specjalnej różnicy. Mógłbym się pokusić o stwierdzenie, że na prostej zachowuje się bardziej "mydełkowato" niż inne deski, ale ciężko to jednoznacznie stwierdzić nie porównując jej do konkretnego modelu. Na co bym jeszcze zwrócił uwagę to, że przy rufach wymaga więcej pracy (ciężej docisnąć burtę, żeby wymusić skręt). Generalnie ciężej deskę przytopić pewnie ze względu na fakt, że jest wypełniona powietrzem :).
Z rzeczy, które mi zupełnie nie podeszły to sposób w jaki są zamocowane strapy. Sprawia on, że trzeba się trochę naszarpać, żeby dobrze wsadzić stopę ale nie poświęciłem temu więcej uwagi i może to tylko kwestia konkretnego ustawienia.
Podsumowując jako osoba raczej negatywnie nastawiona do wszystkiego, co pompowane byłem bardzo pozytywnie zaskoczony faktem, że pompowana deska WS właściwie nie różni się od desek sztywnych. Kiedy trochę podpytaliśmy sprzedawcę powiedział, że takie deski kupują głównie windsurferzy podróżujący kamperami, którzy są już wyposażeni w deski o małych litrażach, a nie mają gdzie zmieścić dużej deski na słabsze warunki. Generalnie doświadczenie to zmieniło dość mocno moje podejście do pompowańców i jak kiedyś ktoś wymyśli pompowaną deskę z foilem (który jest moim niewielkim marzeniem od dłuższego czasu), to kto wie :D.
Kuba Ż
Źródło:
https://surf.allblue.pl