Wszyscy teraz robią sztywne trapezy. Im twardsza skorupa tym lepiej, w dodatkach carbon i cena mocno powyżej tysiaka. Manera swoją pierwszą rewolucję trapezową ma już dawno za sobą. Model EXO parę lat temu był prawdziwą rewolucją. Firma pracowała nad nim razem z firmą specjalizującą się w ludzkiej motoryce, dzięki czemu powstał projekt, który skutecznie odciążał dolne partie mięśni grzbietu, pozwalając spędzić na wodzie trochę więcej czasu. Model wielu osobom przypadł do gustu, a i ja miałem okazję w nim popływać parę godzin i musze przyznać, że było bardzo przyjemnie.
W tym roku Manera postanowiła odświeżyć trochę swoją ofertę trapezową o popularnego "sztywniaka". Zaczęło się naprawdę dobrze - firma prowadziła badania nad nową konstrukcją przez trzy lata w zupełnej tajemnicy. Nawet najlepsi dystrybutorzy nie wiedzieli, że coś się szykuje. W sezonie wakacyjnym, do każdego dystrybutora, w tym polskiego - Kiteoffer, dotarła paczka, której nikt nie zamawiał. Oczywiście w dołączonym liście było napisane, żeby nikomu nic nie pokazywać i nic nie mówić, ale przecież wiadomo, że trapez długo nie pozostał tajemnicą. Zaraz po dostawie zabraliśmy egzemplarz numer 64 na tydzień na Rodos i troszkę go potestowaliśmy.
Podczas projektowania Eclipse, Manera korzystała z drukarek 3d, tak aby najlepiej dostosować sztywną skorupę do kształtu pleców i wymagań kitesurfera. Po wielu próbach, wygląda na to, że się udało. Technologia, która nazywa się Adaptive Shell jest bardzo sztywna na środku, trzymając kształt trapezu i nie pozwalając mu się zginać, ściskając żebra. Z drugiej strony jest elastyczna na krańcach, sprawiając, że dużo lepiej reaguje na mimo wszystko sporo ruchu podczas pływania i wszystkie nietypowe pozycje na desce. Trapez pracuje tam gdzie powinien i jest sztywny tam gdzie trzeba. W rzeczywistości ciężko to ocenić testem uginania go w rękach, bo skorupa jest na to za sztywna, ale podczas pływania czuć, że Eclipse jest sztywny, ale nie jest to miażdżąca sztywność, do której trzeba się przyzwyczajać.
Wykończenie zostało wykonane z bardzo przyjemnej żelowej pianki. To bardzo podobne rozwiązanie do innych trapezów Manera. Jest wygodnie, trapez dobrze amortyzuje i nie ciśnie w wystające kości. Sama pianka i minimalizacja dziwnych kształtów, jak za dawnych czasów, skutkuje dużo lepszą wytrzymałością i naturalniejszym środowskiem dla pleców, niezależnie czy pływacie w piance czy bez. Miękki materiał dobrze trzyma się pleców, jednak nie wyrywa włosów kiedy płyniecie mocno wychyleni na switchu i trapez minimalnie się przesunie. Żelowa wkładka absorbuje mało wody, dzięki czemu trapez szybki wysycha i ogólnie jest bardzo lekki. Jak na konstrukcję nie wykorzystującą carbonu jest to naprawdę konkurencyjny produkt pod względem niskiej wagi.
Hak i całe mocowanie to już dobrze znana, klasyczna Manera. Nie ma tu żadnych nowych rozwiązań, co jest lekkim rozczarowaniem. Trapez ma przeznaczenie allaround - i rzeczywiście na fali sprawdzał się nieźle, a jak widać na filmach z Mitu czy Liamem Whaleyem, nadaje się też do wszelkiego rodzaju freestyle'u. Brakuje jednak alternatywy w postaci ruchomego haka czy linki na wave. Liczę szczerze, że taką opcję dostaniemy wkrótce, prawdopodbnie jednak za dopłatą.
Mocowanie trapezu wykonuje się dwoma paskami wykonanymi z dosyć chropowatego materiału. Dzięki temu trapez nie luzuje się. Osobiście nigdy nie miałem z tym problemu, ale słyszałem o takich, co miewali. Dwa paski, z czego dolny odpowiada za trzymanie haka w odpowiednim miejscu, plus tzw. Tack Flap - czyli sztywny kawałek poduszki spod trapezu, który wsuwa się w otwieraną stronę trapezu. (zdj.1) Daje to w sumie dobre efekty - razem ze sztywną skorupą, biorąc pod uwagę oczywiście dobrze dopasowany trapez, można śmiało założyć, że nie bedzie trzeba zbierać tego trapezu spod brody. Samo zapięcie, to najprostszy na świecie zaczep, który działa w porządku. Plusem tego rozwiązania jest praktycznie niemożliwość zapiaszczenia i zacięcia się. Minusem jest bardzo mało prawdopodobna szansa zaczepienia linki i wywołania katastrofy na miarę ataku na plaży w Normandii.
Wszystki trapezy Manera możecie przetestować w szkole Surf People i kupić w Kiteoffer. Manera to tak naprawdę subbrand F-One. Chłopaki z Francji robią naprawdę niezłą robotę, rozwijając wciąz rodzinny biznes i podgryzając wielkie potęgi na szczycie konsumpcyjnego łańcucha pokarmowego. Eclipse jest dostępny w czterech różnych kolorach, za 1248 PLN. To niemało - niestety od 10 lat trapezy coraz bardziej drożeją. Jednak warto rozważyć jego zakup, zwłaszcza, jeśli będziecie mieli okazję go przetestować na własnych plecach. Trapez to zakup na dłużej, a plecy to dosyć ważna część ciała, więc warto o nie zadbać i nie Januszkować na targowisku. Jak byście się odzywali do chłopaków w sprawie trapezu, wspomnijcie, że Was zainspirowaliśmy, a na pewno odwdzięczą się uśmiechem i dobrym słowem, a może nawet czymś więcej.
Kuba