13.03.2017
Pozdrowienia z Punta Chame

PANAMA OCZAMI WERONIKI

Myślę, że śmiało mogę powiedzieć, że od dawna podróżuję. Ostatnie 7 lat spędziłam pracując jako instruktor kitesurfingu oraz snowboardu. Moje podróże były głównie po Europie, czasem nieco dalej, a Panama zalicza się do najdalszych i na pewno jednych z najciekawszych moich doświadczeń.

Moja przygoda rozpoczęła się wylotem z Warszawy dnia 26 listopada 2016 oraz dwu tygodniowym pobytem na Turks & Caicos. Przepiękna rajska wyspa należąca do Archipelagu Wysp Bahama, położona na Oceanie Atlantyckim w Ameryce Centralnej. Celem wyjazdu jak to zazwyczaj w moim przypadku bywa była praca.

Po krótkim przystanku na Bahamach, w końcu 12 grudnia doleciałam do Panama City - stolicy Panamy. Na lotnisku czekał na mnie Frank – przyjaciel szkółki, w której pracowałam. Na miejscu była też Paulina, z którą wspólnie zdecydowałyśmy się na pracę właśnie w tej części świata. Podczas lądowania moją uwagę przykuło skupisko ogromnych drapaczy chmur. W mojej głowie widniała wizja tropikalnego miejsca i miałam nieco inne oczekiwania. Jednak nie bez powodu Panama City określana jest jako Dubaj Ameryki Centralnej.

Wiza w Panamie nie jest problemem, dostaje się ją na lotnisku bezpłatnie na pół roku. Po upłynięciu tego czasu wystarczy przekroczyć granicę i ponownie można uzyskać pozwolenie na kolejną wizytę. Wyjeżdżając z kraju należy zapłacić 30$.

Po 1,5h jazdy z lotniska dotarłam do miejsca docelowego - Punta Chame, 15-kilometrowego półwyspu położonego na Pacyfiku, 100 km na południowy – zachód od Panama City. Niesamowite jest to, że przez cały kraj przebiega tylko jedna główna droga – Autostrada Panaamerykańska. Ciągnie się ona od północy Alaski, przez Amerykę Środkową do południowej Argentyny. Tak więc, przemieszczanie się w Panamie zawsze wiąże się z użytkowaniem tej drogi.

Moim nowym domem stał się Casa Coral, który dzieliłam z resztą instruktorów z różnych części świata – Austria /Niemcy/Serbia/Kolumbia/Włochy/no i oczywiście Polska. Z balkonu mieliśmy widok na zatokę, więc na bieżąco byliśmy w stanie monitorować warunki na spocie. Pogoda raczej bez zmian, stale ok. 30 stopni, wiatr i słońce ;) nie ma co narzekać i nie ma co brać za dużo rzeczy!

Poranna kawka na naszym balkonie nawet po prawie 4 miesiącach pobytu była czymś niesamowitym – przepiękny śpiew ptaków dookoła, bryza wiatru i kolorowe iguany żyjące tuż za naszym oknem sprawiały, że uśmiech nie znikał z mojej twarzy.

Spacerkiem z domu mieliśmy ok. 10 minut do wioski, w której znajdowały się kolorowe domy lokalesów. Ludzie żyją tam spokojnie, raczej bez stresu, na większość pytań można spotkać się z odpowiedzią „tranquila”- spokojnie oraz „manana”- jutro. Lokalni ludzie używają tylko hiszpańskiego, więc zadając pytania po angielsku nie uzyskasz odpowiedzi. Nie jest to turystyczne miejsce, więc nie znajdziecie tutaj dużego wyboru restauracji i barów. Jedna restauracja wraz z hotelem Casa Amarilla – prowadzona przez francuskie małżeństwo, wszystko zawsze super przygotowane i podane. Cena za obiad z piwkiem to ok. 20$. Inne opcje to lokalne bary, gdzie można zjeść dobrą świeżą rybkę z patacones (specjalny rodzaj bananów, smażonych na patelni), cena takiego dania to 3,5$. W wiosce znajduje się także chiński market, nie jest jakoś super wyposażony, ale można w nim znaleźć podstawowe rzeczy. Większe zakupy wiążą się z koniecznością posiadania auta lub wyprawą lokalnym busem do Coronado, gdzie można kupić naprawdę wszystko. Miasteczko to jest oddalone o jakieś 25km. Generalnie ceny są ok. 3 razy wyższe niż w Polsce.

Czas napisać o tym co najważniejsze w tym artykule, a więc spot, szkółka kitesurfingowa i oczywiście wiatr. Szkółka Machete Kites jest położona tuż nad samym spotem, klimat w szkółce jest niesamowicie przyjazny, wszyscy uśmiechnięci i wyluzowani. Atmosfera dookoła jest bardzo miła, choć to nic nadzwyczajnego w świecie kitesurfingowym. W szkółce znajduję się bambusowy bar z huśtawkami, gdzie zawsze możesz posłuchać dobrej lokalnej muzyki, zjeść świeże owoce, lunch, wypić koktajl lub piwko. Wieczorem ognisko i gra na gitarze to część życia dookoła szkółki. Szkolenia w większości odbywają się na lądzie.

Spot jest raczej zafalowany, wszystko zależy od pływów, które zmieniają się w ciągu dnia. Przy niskim stanie wody, plaża jest szeroka i ma ok.150m, tafla wody w tym czasie jest bardziej płaska. Podczas odpływu należy uważać na prąd który się tworzy i wypycha na otwarty ocean. Po drugiej stronie zatoki znajdują się przepiękne wysepki, dookoła których jest totalnie płaska woda. Dopłynięcie do nich zajmuje jakieś 10 minut, jednak można tam kitować tylko przy bardzo niskim poziomie wody, co zdarza się parę dni w miesiącu. Płaską wodę można też znaleźć po stronie szkółki na lagunach. Jedna z nich znajduje się 2km drogi i jest nieco mniejsza, natomiast dalsza jest 6km drogi i jest ogromna. Podczas przypływu fale robią się nieco większe i plaża praktycznie całkowicie znika. Woda jest ciepła więc spokojnie można pływać bez pianki. Pod wodą znajdują się płaszczki, które kłują i wstrzykują truciznę. W związku z tym szkoli się w specjalnych butach, a podczas pływania trzeba uważać i przesuwać stopy po podłożu żeby na nie przypadkowo nie nadepnąć. Dodatkowo od mniej więcej początku marca pojawiają się parzące meduzy. Najlepiej w tym czasie wchodzić do wody w długich spodniach i używać lajkre. Kierunek wiatru to głównie side onshore. Wieje raczej codziennie w godzinach porannych, z przerwa na lunch i znów rozwiewa się około 16. Siła wiatru jest pomiędzy 13-25 węzłów. Sezon trwa tutaj od początku grudnia do połowy kwietnia.

Panama jest dla mnie zupełnie nowym i niezwykle ciekawym miejscem – kultura, ludzie i krajobraz dookoła są zupełnie odmienne od tego co widzimy w Europie. Ameryka Łacińska jest naprawdę super kierunkiem na kite’a! Szczególnie, że jak już lecieć tak daleko, to warto zwiedzić parę miejsc w okolicy i zrobić sobie naprawdę fajnego tripa. Ja osobiście wrócę w te strony na pewno na dłużej.

Przykładowe ceny:

  • Bilety – 1500zł w dwie strony z Frankfurtu nad Menem , są często takie promocje np. Flipo.pl
  • Chleb tostowy – 2$
  • Jajka 10szt. – 2,30$
  • Mleko 1l- 1,60$
  • Jogurt naturalny 500g – 2$
  • Puszka pomidorów – 3,80$
  • Makaron 450g – 1,60$
  • Ser żółty tostowy – 4,30$
  • Piwko – 1,25$
  • Transport Panama City-Punta Chame (lokalny bus) – 7,25$
  • Nocleg – 15$ (namiot 10$)
  • Butelka rum Abuelo – 11$
  • Wynajem auta Toyota Rav4 – ok. 65 $/ doba (z ubezpieczeniem)

Dużo wiatru i udanych podróży - pozdrawiam!

Weronika Szyniszewska

sieFotografuje

Kuba

top