Wiadomo już, że surfing na Bałtyku jest możliwy, jednak wciąż tych dni jest trochę mało. River surfing to ciekawa alternatywa, którą jednak polecamy tylko tym zaawansowanym surferom. Poniżej krótki przewodnik po tych bardziej znanych rzecznych falach. Na świecie jest ich na pewno dużo więcej, a prawdopodobnie duża ilość jeszcze nie została odkryta. Tak samo jak te w Polsce, na które wciąż czekamy!
Mimo że Monachium nie jest blisko żadnego morza czy oceanu, to surferów jest tam pod dostatkiem. Prawdopodobnie najpopularniejsza rzeczna fala w Europie na rzece Eisbach od wielu lat jest jest oblegana przez surferów z całego świata. Metrowa fala mieszcząca się zaraz koło ruchliwej drogi tworzy się w związku z połączeniem szybko płynącej wody z wolniejszą. Dzięki temu w Monachium praktycznie przez cały rok są kolejki surferów i widzów. Pływanie wcale nie jest łatwe i zupełnie inne niż to na oceanie.
Szwajcaria, nie ma dostępu do morza, ale podobnie jak w Niemczech, potoki górskie na rzece Reuss potrafią stworzyć całkiem przyjemną falę. Większość lokalnych surferów to po prostu snowboardziści szukający alternatywy. Zdarza się, że w kolejce czeka nawet 40 osób, a żeby dostać swoją szansę trzeba czekać nawet pół godziny!
Niektóre rzeczne fale tworzą się również w związku z okresowymi pływami. Jest to na przykład Brazylijska Pororoca lub "Silver Dragon" w Chinach. Jesienią w Azji tworzy się tak masywny prąd, że tylko niektóre łodzie mają pozwolenie na zostanie wtedy w rzece. Osiągające 9 metrów i prędkość 40km/h fale wygląda niesamowicie z wieżowcami w tle. Obecnie każdej jesieni pojawia się tam grupka surferów czekająca tylko i wyłącznie na tą falę.
Wiosna się zbliża, w zeszłych latach była już ekipa poszukująca polskich rzecznych fal. Trzymamy kciuki za tegoroczne odkrycia i pływanie. Do roztopów niedaleko, więc prawdopodobnie już wkrótce będzie można wypatrywać nowych miejscówek.