20.03.2010
MR23: Co z tym wave'em?

Od 2007 roku, w którym to wavetour PWA składał się z 6 imprez ta liczba stale malała. Wprawdzie 6 stopów wydaje się być dużą ilością, ale porównując to do kalendarza zawodników Formuly Windsurfing/Slalom (duża część racerów ściga się w obu dyscyplinach a jeśli slalomowcy nie w FW to w Speedzie) mimo wszystko było ich nie za dużo. 2 z tych 6 imprez były tworem jednorocznym (Brazylijska Ibiraquera i Szkockie Tiree), a Guincho wypadło z kalendarza razem z nimi.

Gdyby nie inicjatywa Josha "Byłem-na-dnie-ale-Jezus-mnie-wyłowił-i-zesłał-na-Sal" Angulo o organizacji epickich zawodów na Cabo Verde, już w 2008 mielibyśmy 2 imprezowy tour, który ciężko nawet nazwać tourem. Całe szczęście Josh zwęszył szansę wygrania tytułu Mistrza Świata i przy okazji wypromowania nowej ojczyzny i podjął się organizacji zawodów, które przeszły do historii jako jedne z najlepszych eventów jazdy down-the-line, nawiązując do takich marek jak Namotu Fiji Wave Classic czy Aloha Classic na Ho'okipa Beach Park, Maui.

Epickie waruny w zawodach na Sal, Cabo Verde w 2007 rokuEpickie waruny w zawodach na Sal, Cabo Verde w 2007 roku

Minęły 3 lata. Josh wygrał event 2 razy po mniej lub bardziej zaciętych walkach z Kaulim Seadim. Lekko już podstarzały wykorzystał chwilową niemoc siedzącego w swoim domku w Brazylii i myślącego jak tu wetknąć do wave'owki 8 finów Kauliego i wygrał tytuł Mistrza Świata. Następnie postanowił odejść w glorii chwały. Niestety odejść również od organizacji imprezy.

PWA zostało z 2 eventami. Colgate "ordnung muss sein aber das Wind niekoniecznie" World Cup Sylt i Pozo "kto ma mniejszy żagiel" Grand Slam. I tu znowu ktoś uratował PWA przed hańbą. Niejaki Torben Kornum dealer JP/Pryde na Danie, niesamowity pasjonat i ojciec Sebastiana znanego na juniorskich imprezach pod tajemniczym pseudonimem "duński koksik".

Organizator, zwycięzca i Mistrz Świata w jednym - Josh Angulo Organizator, zwycięzca i Mistrz Świata w jednym - Josh Angulo

Tak więc zobaczmy co mamy:

Pozo czyli zawody dostarczające chyba najbardziej widowiskowych lotów i promujące newschool jak żadne inne. Ale mimo wszystko zawody o bardzo przewidywalnych warunkach, tak naprawdę bez klasycznej jazdy na fali. Wygrywają tu zawodnicy, którzy umieją najlepiej kontrolować się w powietrzu (Fernandez, Koster), a w czołówce bywają oszołomy z jajami (Campello, Ceballos). Nie ma miejsca dla starych wyjadaczy (Kevin Pritchard) czy artystów fali (Jason Polakow).

Ricardo pokazuje co się liczy w PozoRicardo pokazuje co się liczy w Pozo

Sylt czyli typowy on-shore. Zdecydowanie najbardziej przypadkowe zawody touru. Jeden błąd i sprzęt przemielony, a heat stracony. Tam niczego się nie da przewidzieć. No może prócz warunków. Bo jeśli te się zdarzą (pełna drabinka wave'u rozegrana jest tam średnio raz na 2-3 lata) to będzie on-shore z dużą, europejską falą.

Klasyczne warunki SyltuKlasyczne warunki Syltu

Klitmoller czyli "nowy-stary" przystanek. Stary o tyle, że wielu zawodników (np. Klaas Voget, Victor Fernandez) byli tam wiele razy i przygotowywali się między innymi do Syltu. Warunki: sideshore z lewej oraz gładka i duża jak na europejskie standarty fala. Również nie do końca da się przewidzieć kto tam wygra, ale doza przypadkowości na pewno jest mniejsza niż na Sylcie.

Także cały tour opiera się terytorialnie o Europę, a jeśli chodzi o warunki o wiatr z lewej i raczej krótką falę. Jeśli popatrzymy na klasyczną jazdę na fali to najbardziej klasycznym miejscem będzie Klitmoller, co patrząc przez pryzmat światowych spotów wydaje się wręcz nierealne.

Jeden z większych dni w Klitmoller ever - Storm Riders 2007Jeden z większych dni w Klitmoller ever - Storm Riders 2007

W Internecie aż grzmi od dyskusji. Jedni twierdzą, że dobrze że tour będzie się dało objechać samochodem, inni że trzeba zmienić nazwę na PWA Europe Tour (bo World nie pasuje), lub PWA Port Tack Tour (od lewego halsu, który w tym toku ma wyłączność na skoki). Na pewno nikt nie chce deprecjonować świetnych windsurfingowo miejscówek jak Pozo i Klitmoller, czy mekki windsurfingowego marketingu czyli Syltu. Tylko gdzie uniwersalność? Gdzie wiatr z prawej? Gdzie klasyczna jazda down-the-line? Gdzie wielkie fale i hardcorowe wyjścia po skałach?

Gdzie? W Wave Classic Tour.

No właśnie. To gorący ostatnio temat. Zaczęło się od Fuerteventura Wave Classic, czyli luźnych zawodów na zaproszenie. Format współzawodnictwa w teamach i oceniania przez samych zawodników zaproponowali JB Caste i najchudszy człowiek świata Thomas Traversa. Obaj Francuzi współpracowali z organizatorami na Fuercie, a potem ten sam pomysł podsunęli chłopakom na La Reunion. Ogromny medialny sukces tych zawodów spowodowany przede wszystkim warunkami nań panującymi, ale również motywacją do działania samych organizatorów przyczynił się do pójścia dalej i stworzenia Wave Classic Tour, co na początku tego roku zostało przemianowane w Wave Classic Invitational.

Ten tour wygląda już zdecydowanie inaczej od PWA. Fuerteventura, Maroko, La Reunion i Chile to zdecydowanie czołówka światowych spotów do jazdy na fali. To z kolei można jęczeć, że brakuje skoków. Ale poziomem hardcorowości, wysokością fal i spektakularnością mielenia WCI bije PWA na głowę.

Thomas Traversa w akcji na FuerteventurzeThomas Traversa w akcji na Fuerteventurze

Oczywiście i tu nie obyło się bez małego zamieszania. Jeden z dwóch głównych organizatorów Fuerte Wave Classic Orlando Lavendera udzielił niedawno wywiadu dla Continentseven, w którym jasno określił, że "jego" event nigdy nie należał, nie należy, ani nie będzie należał do żadnego touru. Tak więc WCI składa się z 3 stopów, a FWC to zupełnie inna historia. Niejaki Orlando trochę gorzko wyraża się o Traversie i Caste, którzy wzięli to co stworzyli razem z nim na Fuercie i skopiowali to samo na La Reunion, a następnie przekształcili w cały tour i odcina się od niego, ale twardo postuluje, że FWC nie będzie konkurować z innymi tego typu imprezami.

Dla ludzi mniej zorientowanych format zawodów Wave Classic, może się wydać trochę dziwny. Nie są to typowe zawody. Bardziej tripy, spotkania najbardziej hardcorowych i najbardziej zapalonych (w WCI nie ma nagród pieniężnych) windsurferów z całego świata. Konkurują oni w teamach a heaty oceniają sami zawodnicy. Nie ma tu typowego zwycięzcy. Zwycięża zespół, a najlepszy zawodnik wyłaniany jest drogą głosowania wśród wszystkich konkurujących, z tym że nie musi pochodzić z najlepszego teamu. Generalnie w tym wszystkim chodzi o dobrą zabawę, zrobienie dużej ilości zdjęć i filmów oraz nakręcanie się nawzajem do jazdy na ogromnych falach. Bo to w końcu jazda na fali jest tym ostatecznym wyzwaniem dla każdego windsurfera.

Na La Reunion nie ma miejsca na błędyNa La Reunion nie ma miejsca na błędy

No właśnie, tylko co będzie bardziej widowiskowe dla przeciętnego Kowalskiego (nie obrażając najlepszego polskiego trenera klas olimpijskich ever i w przeszłości zawodnika Pawła Kowalskiego), 20 metrowe loty i potrójne forwardy w Pozo czy jazda na falach wysokości dwóch masztów? Tu, siedząc w tym temacie od lat ciężko się zdecydować, ale zaryzykowałbym tezę, że dla laików bardziej widowiskowe są skoki, czyli to co w PWA w tym roku będzie raczej dominować. Tak więc mamy 2 różne toury, kilkunastu różnych organizatorów z których każdy chce czego innego i gdzieś wśród całego tego zamieszania mamy zawodników, którzy w związku z coraz większymi totalitarnymi zapędami PWA mogą czuć się co najmniej zagubieni.

Jonas Ceballos - Mistrz konkretnych lotów w PozoJonas Ceballos - Mistrz konkretnych lotów w Pozo

PWA zmodyfikowało bowiem regułę mówiącą, że zawodnicy pierwszej dziesiątki rankingu nie mogą startować w eventach z nagrodami pieniężnymi. Teraz zapis o nagrodach pieniężnych zniknął i zawodnicy pierwszej dziesiątki nie mogą startować w żadnych innych zawodach prócz PWA i krajowych. Tak więc co ma zrobić taki Thomas Traversa pomysłodawca całego zamieszania pod tytułem Wave Classic. Przecież nie wypnie się na tour, który sam organizuje, nawet jeśli odpowiada mu milion razy bardziej niż europejskie pływanie w pianie, które serwuje PWA. Nie wypnie się też na to ostatnie, gdyż nie pozwolą mu na to sponsorzy pakujący kasę w tę organizację, a otrzymujący zwrot swej inwestycji poprzez nagrody za contructors ranking do którego Traversa dla Gaastry i Tabou dostarcza bardzo dużo punktów (5. miejsce overall w wavie).

To tylko jeden z przykładów. Lista jest długa. Klaas Voget uwielbia jazdę na dużych falach i w każdym wywiadzie podkreśla, że to to co go kręci najbardziej, ale przecież zawodnik, który skończył w zeszłym roku 4ty nie opuści teraz touru dla 4 wypraw na duże fale z bandą dobrych kumpli.

Klaas Voget w swoim żywioleKlaas Voget w swoim żywiole

To jest trochę walka biznesu i kasy stojącej za PWA, a świetnej idei i czystego windsurfingu, który reprezentuje WCI.
-Dlaczego tego nie połączyć? Dlaczego muszą wybierać?- Zapytają niedoinformowani. Ano dlatego, że PWA stawia ogromne wymagania organizacyjno-finansowe, w postaci obowiązkowej puli nagród 45 000 euro, zakwaterowania i opłacenia sędziów, działaczy nie mówiąc już o tym, że trzeba zapłacić coś w rodzaju składki, aby zorganizować regaty. Tymczasem Wave Classic Invitational to miejscowy organizator, 16-20 zawodników, namiot i... to wszystko. Dlatego można zrobić event w praktycznie każdym miejscu na świecie, które przyjmie bandę nieogarniętych windsurferów.

Oczywiście cesja byłaby rozwiązaniem idealnym. Wyobraźmy sobie następujący tour: Fuerteventura, Gran Canaria, Maroko, La Reunion, Klitmoller, Chile, Sylt. 7 eventów, duża różnorodność warunków i zwycięzcą najbardziej hardcorowy, najlepszy i najbardziej uniwersalny zawodnik świata.

Alex Mussolini to jeden z nielicznych, który może rzucić wyzwanie Kauliemu w drodze po tytuł w przyszłym roku. Tu backside po zwycięstwo na Sylcie 2009Alex Mussolini to jeden z nielicznych, który może rzucić wyzwanie Kauliemu w drodze po tytuł w przyszłym roku. Tu backside po zwycięstwo na Sylcie 2009

Piękne, prawda? Równie piękne, co niemożliwe. PWA prędzej zrobi jedne zawody i nazwie je tourem, niż by miało spuścić z oficjalnego tonu i prestiżu zawodów.

Nie będzie połączenia? To należy szukać jakiegoś kompromisu. Na przykład WCI mogłoby pozyskać sponsorów, podwyższyć standarty do tych wymaganych przez PWA i zacząć rozmowy o wcieleniu. Niemożliwe? No dobra mało prawdopodobne przyznaje. Bardziej prawdopodobna wydaje się koegzystencja tych 2 tworów. Wiadomo PWA istnieje od zawsze jest najbardziej prestiżowym tourem bla bla, ale czemu nie może trochę odpuścić i dać się tamtym rozwinąć. Wydaje się, że celem WCI nie jest zagrożenie PWA tylko stworzenie touru dla kumpli ujeżdżających fale. Nijak to się ma do oficjalności i prestiżu Pucharu Świata. A jeśli mocno by się rozwinęli to wtedy myśleć nad połączeniem i stworzeniem ostatecznego supertouru.

Chile bliskie perfekcjiChile bliskie perfekcji

Oczywiście najgorszym z możliwych scenariuszy będzie upadek jednego lub drugiego. Byłby to cios dla całego sportu. Z drugiej jednak strony upadek wave'u w PWA mógłby spowodować przeniesienie zainteresowania brandów i wszelakich sponsorów na WCI, jak również w drugą stronę. Ale chyba jednak tego byśmy nie chcieli, bo przecież jednym i drugim chodzi tylko o to żeby sport się rozwijał i tak naprawdę nie są dla siebie zbyt dużą konkurencją.

Wypisałem już wszystkie możliwe zawodnicze negatywy wynikające z zaistniałej sytuacji. Teraz pora na trochę pozytywów. Mianowicie
przez to, że istnieje WCI i są nań zapraszani różnego rodzaju zawodnicy spoza pierwszej dziesiątki PWA, jest to możliwość dla młodych, zdolnych hardcorowców, którzy często w schematycznym ocenianiu PWA nie mieliby szans się wybić. A tu "wystarczy" wygrać konkurencję Best Wipeout (najlepsza gleba) i już cały windsurfingowy świat o Was usłyszy. Z resztą potwierdza to witryna Fuerte Wave Classic. Zostały tam 2 miejsca wolne i jedynym warunkiem przystąpienie do kwalifikacji na te 2 miejsca jest cytuje "posiadanie jaj". I jak tu nie lubić zawodów Wave Classic?

Maciek Rutkowski POL-23
(Gaastra, Tabou, O'Neill, Easy Surf Shop, Columbus)

Jeśli kryterium mają być jaja, Francisco Porcella raczej nie miałby problemów z dostaniem sięJeśli kryterium mają być jaja, Francisco Porcella raczej nie miałby problemów z kwalifikacją

Krzysiek

top