18.01.2018
SieRozmawia: Windsurfing na Igrzyskach Olimpijskich

Temat windsurfingu na igrzyskach olimpijskich wraca jak bumerang. Niewykluczone, że w programie najważniejszej sportowej imprezy w 2024 roku zostanie zastąpiony przez kitesurfing. Swoje zdanie odnośnie zamiarów World Sailing w rozmowie z naszym portalem wyrazili Maja Dziarnowska oraz Piotr Myszka. Poniżej przedstawiamy ich komentarz w tej sprawie.

Maja Dziarnowska: Międzynarodowa Federacja Żeglarska nie potwierdziła jeszcze konkurencji żeglarskich na igrzyska olimpijskie w 2024 roku w Paryżu. Decyzja o tym, czy windsurfing pozostanie na liście dyscyplin olimpijskich zostanie podjęta do maja tego roku. Natomiast w listopadzie dowiemy się, na jakim dokładnie sprzęcie będą ścigać się zawodnicy. Czy będzie to RS:X, czy deska z hydroskrzydłem lub zupełnie coś innego, nie wiem. Nie mamy żadnych przecieków w tym temacie. Start w igrzyskach, który bezpośrednio mnie interesuje, przypada na Tokio za dwa lata. Skupiam się teraz na przygotowaniach do zakwalifikowania kraju, a w następnej kolejności na wewnątrz polskich eliminacjach. Szczerze mówiąc, nie zastanawiałam się jeszcze nad tym, co będę robić później. Sądzę, że mimo wszystko dalej będę ścigać się na desce. Może bardziej zaangażuje się w konkurencje slalomowe i zawody PWA World Tour.

Zaczęłam też swoją przygodę z foilem i musze przyznać, że bardzo mi się podoba. Trochę to dla mnie niepokojące, że przyszłość wielu zawodników uzależniona jest od decydentów z World Sailing. Może już za sześć lat nie będę wyczynowym sportowcem, ale jako kibic nadal chciałabym oglądać dalsze sukcesy polskich windsurferów w najważniejszej sportowej imprezie. Sercem jestem związana z windsurfingiem, jednak myślę, że flota kajciarzy też zasługuje na swoją szansę startu w igrzyskach. Od wielu lat ścigają się na bardzo wysokim poziomie, a zawody są licznie obsadzone. Ich wyścigi są niezwykle widowiskowe, bo wszystko szybko się dzieje i osiągają dużo większe prędkości. Nawet popularność kitesurfingu wśród amatorów jest dużo większa w ostatnich latach. To mogłoby sprawić, że dyscyplina będzie bardziej medialna. Zastanawia mnie tylko, czy powinni podpinać się pod dyscyplinę, jaką jest żeglarstwo. W końcu żeglarstwo to żagle, a nie latawce.

Piotr Myszka: Za każdym razem windsurfing jest konfrontowany z kitesurfingiem, co dla mnie jest oczywistym nieporozumieniem. Pamiętam sytuację sprzed sześciu lat, gdzie przez chwilę na igrzyskach w Rio miał być Kite Race i podstawowym argumentem było to, że jedno i drugie to deska. Dla mnie osobiście to dwie różne klasy żeglarskie, gdyż windsurfing ma żagiel, zaś kite latawiec. Nie chciałbym w tym miejscu pisać o zaletach windsurfingu nad kitesurfingiem, gdyż nie ma tu czego porównywać. Jedną najważniejszą zaletą tych dwóch klas jest to, że są bardzo widowiskowe, tanie i mocno popularne wśród dzieci i młodzieży. Kitesurfing w ostatnich latach rozwinął się bardzo technologicznie, ale windsurfing na igrzyskach to klasa, która na tle innych klas olimpijskich ciągle się rozwija i zmienia. Do igrzysk w Atenach 2004 była długa deskach windsurfingowa Mistral One Design, a od pekińskich igrzysk mamy do czynienia z windsurfingową klasą RS:X. Moim zdaniem warto zastanowić się, czy nie czas na zmiany w innych klasach olimpijskich, które są na igrzyskach w niezmienionej formie od 30 lat.

Windsurfing w tym momencie przechodzi kolejną rewolucję, która polega na tym, że deski będą latać nad wodą na hydro-skrzydłach, jest to tzw. „foiling”. Miałem przyjemność pływać na foilu podczas mistrzostw świata RS:X Convertible na Azorach i na ostatnim zgrupowaniu kadry narodowej na Lanzarote i muszę przyznać, że odczucia są niesamowite. Zawodnicy i trenerzy z całego świata, którzy latali na foilu potwierdzają to, że jest to windsurfing 2.0 i ja osobiście się z nimi zgadzam. Windsurfing z hydro-skrzydłem powinien być kolejną rewolucją windsurfingu na igrzyska w Paryżu 2024. Najważniejszą zaletą deski z hydro-skrzydłem jest to, że pływa w ślizgu przy słabszym wietrze, z mniejszym żaglem co znacznie ułatwia panowanie nad sprzętem.

Dzięki temu, że żagiel i deska jest dużo mniejsza to ułatwia transport i wybór miejsca, gdzie można na tym pływać, przez co staje się bardzo atrakcyjne i bardziej dostępne dla amatorów windsurfingu. Tak więc przy wyborze nowych klas żeglarskich na igrzyska World Sailing powinien kierować się atrakcyjnością danej klasy, ceną, ilością osób uprawiających daną dyscyplinę na poziomie młodzików i juniorów. Akurat w windsurfingowej klasie BiC Techno dla juniorów podczas mistrzostw świata jest po 200-300 desek na starcie, a to tylko Ci najlepsi, którzy przyjechali. Na pewno potrzebne są zmiany w olimpijskim programie i co do tego nie mam wątpliwości, ale obawiam się, że w World Sailing jest lobby, które kieruje się tylko własnym interesem i próbuje skłócić ze sobą środowiska windsurfingowo–kitesurfingowe. Tak więc nie skaczmy sobie do gardeł, tylko promujmy obie dyscypliny jako świeży powiew żeglarstwa.

Maciej Mikołajczyk

top