Maks Żakowski udzielił sieplywa.pl krótkiego wywiadu. Zapraszamy do lektury!
Maks Żakowski: Moja nadzieja na start na igrzyskach mocno osłabła w tym roku, kiedy ogłoszono listę konkurencji olimpijskich na 2020 rok. Co prawda, wciąż mówi się o tym, że kiteboarding może pojawić się w Tokio jako dyscyplina pokazowa, ale ja postanowiłem nie żyć już więcej marzeniami o igrzyskach.
- Swoją przygodę akademicką zacząłem na Akademii Morskiej w Gdyni, ale szybko dotarło do mnie, że będę musiał dokonać wyboru między uczelnią, a sportem. W tym czasie wiele mówiło się o dołączeniu kitesurfingu do programu igrzysk olimpijskich. Wybór wtedy wydawał się dla mnie prosty. Miałem już na swoim koncie kilka sukcesów, ale apetyt rósł w miarę jedzenia. Postanowiłem zaangażować się w sport w stu procentach. Nie chciałem jednak rezygnować całkowicie ze studiów, dlatego przeniosłem się na AWFiS w Gdańsku. Dzięki indywidualnej organizacji studiów mogę sobie pozwolić na nieobecności związane z wyjazdami na zawody i treningi. Co więcej, we wrześniu wyjeżdżam na wymianę studencką na południe Hiszpanii, gdzie będę mógł trenować również zimą.
- To, że razem z Błażejem prezentujemy bardzo zbliżony poziom sportowy, a oprócz tego poza rywalizacją w zawodach razem trenujemy i kumplujemy się, ma na nas obu bardzo dobry wpływ. Na wodzie jesteśmy rywalami i nikt nikomu nie odpuszcza. Mimo tego, że jesteśmy zawodnikami konkurencyjnych firm, na lądzie wzajemnie wymieniamy swoje spostrzeżenia odnośnie sprzętu, techniki, czy taktyki pływania. Dzięki temu nasz poziom ciągle rośnie, a korzyści są obustronne.
- Mam dwa ulubione typy warunków, w których czuję się najlepiej. Pierwsze to szkwalisty, nierówny wiatr, wiejący od brzegu, z dużymi i częstymi zmianami kierunku. W takich warunkach czuję się dobrze ze względu na żeglarskie doświadczenie, które pozwala mi "czytać" zmiany wiatru, aby następnie móc je wykorzystać w taktyce. Oprócz tego lubię słaby wiatr (nie graniczny) o sile ok. 10 węzłów i płaską wodę. Są to warunki, w których najczęściej trenuję. Najmniej komfortowo żegluje mi się w silnym wietrze, powyżej 20 węzłów i krótkiej stromej fali.
- Puchar Świata w Korei Południowej był moim pierwszym startem po okresie przejściowym. Mój występ był dla mnie zagadką. Nie wiedziałem, w jakiej jestem formie. Nie przepracowałem zimy w pełni tak, jakbym chciał. Poleciałem jednak z założeniem, że dam z siebie wszystko i tak też zrobiłem. Już po pierwszym dniu zawodów wiedziałem, że jestem szybki i podium jest w zasięgu ręki. Walka była bardzo zacięta i trwała do ostatniego wyścigu, ale udało się! Pierwszy medal w zawodach Pucharu Świata był dla mnie zastrzykiem motywacji na początku sezonu.
- Cały lipiec i sierpień spędzam w Mielnie, gdzie prowadzę sezonowy biznes związany ze sportami wodnymi i nauką kitesurfingu. Dzięki temu jestem w stanie odłożyć trochę funduszy na start w Mistrzostwach Świata w Omanie, które odbędą się w listopadzie. W wolnej chwili staram się jak najwięcej czasu poświęcić na treningi. We wrześniu wyjeżdżam na wymianę studencką na południe Hiszpanii, gdzie będę mieszkał w miejscowości oddalonej o kilka kilometrów od oceanu. Mam nadzieję, że tam znajdę więcej czasu, by poćwiczyć.
- Tak jak wspomniałem wcześniej. Na razie przygotowuje się finansowo. Od września mam zamiar skupić się głównie na treningu specjalistycznym na wodzie. Występ w Omanie będzie dla mnie najważniejszym sprawdzianem w tym roku. Moim celem jest miejsce w czołowej „10”.
Maciej Mikołajczyk