Z kitesurfingiem jest tak, że często nawet najlepiej przygotowani do sezonu wymiatacze potrafią znaleźć się w sytuacji gdzie brakuje im śrubki czy jednego fina. Są to najprawdopodobniej najczęściej zagubione części, jednak oprócz sprawdzenia stanu Waszej szafy, warto zerknąć też na parę miejsc, w których sprzęt może okazać się słabszy niż na koniec poprzedniego sezonu. Oczywiście najlepszą metodą jest porządne przygotowanie ukochanych latawców na zimowanie, ale możliwe, że nie mieliście czasu, wypadł Wam spontaniczny wyjazd i nie było jak wszystkiego wyczyścić, albo po prostu parę ziarenek piasku i trochę wilgoci postanowiło odcisnąć swoje piętno na Waszym sprzęcie na stałe.
1. Pianka
Pierwsze pływanie w maju nie zapowiada się na ciepłe, dlatego warto sprawdzić, czy Wasza pianka aby na pewno nie popuszcza wody, zwłaszcza w kroku. Ciepła i szczelna pianka to podstawa, jeśli planujecie wcześnie rozpocząć sezon, więc warto sprawdzić czy wszystko działa, szwy trzymają, a całość nie sparciała. Jeśli wciąż nie pozbyliście się świątecznego brzucha, to konieczne będą przymiarki. Głupio by było gdyby na spocie się okazało, że szwy trzymały całą zimę, ale na pierwszej próbie zapięcia suwaka poddały się bez walki. Dotyczy to również tych, którzy zimą nie próżnowali i spędzili sporo czasu na siłowni. Oprócz pianki, koniecznie zobaczcie w jakim stanie są Wasze akcesoria. Wiosna jest bezlitosna (niezły rym) bez kaptura, rękawiczek, bucików do wody lepiej się nie zbliżać. Na spot zabierzcie sprawdzonego ducktape'a, na ewentualne mini usterki.
2. Trapez
Niby najmocniejsze ogniwo pod względem wytrzymałości, ale rzucić okiem nie zaszkodzi. Jeśli nie przepłukaliście "uprzęży" po ostatnim pływaniu słodką wodą, to jest szansa, że materiał sporo stracił na żywotności, a Wasz trapez będzie służył Wam krócej niż byście chcieli. Przed sezonem koniecznie sprawdźcie wszystkie paski, gumki i rzepy. Oprócz części miękkiej, należy też zwrócić uwagę na elementy użytkowe. Sam hak jest wykonany ze stali nierdzewnej, więc nie powinno być z nim problemu.
Dużo bardziej narażone na usterki jest zapięcie, które w zależności od modelu działa trochę inaczej. Solidne czyszczenie nie zaszkodzi i ułatwi założenie trapezu, kiedy będziecie w amoku przed pierwszym pływaniem. Na koniec właściwie najważniejsze, czyli wszystkie patenty bezpieczeństwa. Sprawdzamy dwukrotnie czy działają, aby nie mieć niemiłej niespodzianki na wodzie.
Rączka z tyłu trapezu, to również ważny element - w sytuacji przeżaglowania, to jedyne miejsce, za które ktoś Was może przytrzymać. Jeśli leasha macie przypiętego na stałe do uprzęży, to również sprawdźcie czy działa i czy nie został pogryziony przez szczury.(tak to się zdarza!)
3. Deska
Wydawałoby się, że klasyczny TwinTip to najmniej narażona na usterki część Waszego quivera. Jednak spora część elementów sprawia, że łatwo coś zgubić. Po pierwsze sprawdzamy stan finów, padów, strapów (lub butów) i co najważniejsze śrubek! Jeśli nie mieliście żadnych większych wypadków, to właściwie wszystko powinno być ok. Zwróćcie uwagę na rzepy w strapach/sznurówki w butach. Rozpadające się strzemiono, to częsta przypadłość, a na pierwszym pływaniu podobno wkurza dwa razy mocniej.
W przypadku deski wave, sytuacja jest bardzo podobna, jednak tutaj należy zachować wyjątkową czujność przy sprawdzaniu ewentualnych usterek. Często stare uszkodzenia potrafią trzymać wodę przez całą zimę, deska puchnie i może dla niej już nie być ratunku.
4. Latawiec
Zacznijmy od podstaw. Cały zestaw łączy się z paru elementów, które muszą być w dobrym stanie, aby nie zawieźć nas podczas pierwszego pływania. Najłatwiejsza będzie pompka. Sprawdzamy szczelność i czystość całego obiegu, a na koniec zwracamy uwagę na smarowanie, bo jak wiadomo, kto nie smaruje, nie jedzie.
Następnie zwracamy nasza uwagę na bar. Dobrze rozwinąć linki w bezpiecznym miejscu i sprawdzić ich stan. Podczas rozplątywania upewniamy się czy nie ma żadnych supełków i przetarć. Tych pierwszych możemy pozbyć się przy pomocy igły i cierpliwości. Czasem pomaga również moczenie w ciepłej wodzie. Następnie zaczepiając wszystkie linki w jednym punkcie (przydatny bywa śrubokręt, na który zakładamy wszystkie końcówki i wbijamy go w ziemie) i sprawdzamy czy wszystkie są równe.
Jeśli Wasz bar nie ma opcji trymowania linek, to możecie albo podjąć się naprawy na własną rękę (nie ma żadnej gwarancji, że będzie działać i nie strzeli podczas pierwszego kiteloopa) albo wymienić felerne linki. Najlepiej wymieniać dwie równocześnie, żeby zachować względną równość. Temat DIY przy linkach jest bardzo długi i dosyć niebezpieczny. Jeśli nie jesteście pewni, to lepiej zdać się na kogoś, kto się na tym zna lepiej, zamiast wiązać na kokardkę i liczyć, że może wytrzyma. Na deser zostawiamy system bezpieczeństwa i depower, który na pewno trzeba przetestować i przeczyścić z zalegającego piasku.
Sam latawiec, to właściwie najłatwiejsza sprawa, ale niestety czasochłonna. Najlepiej napompować latawkę w bezpiecznym miejscu - tak żeby nie zawiewało, dzieci, psy i koty nie miały dostępu, a ostre gałęzie nie straszyły. Konstrukcja musi trzymać ciśnienie. Jeśli latawiec sflaczeje, zabieramy się za odszukanie dziurki i naprawę. To może wymagać sporej dozy cierpliwości, ale na pewno wyjdzie taniej, niż oddanie latawca do serwisu. Jeśli chodzi o ewentualnie odnalezione dziury, to pozostaje albo serwis, albo własne klejenie, przy użyciu jakiegoś dostępnego zestawu DIY. Osobiście polecam profesjonalne szycie, tak aby być pewnym jakości naszego latawca. Pomniejsze dziurki możemy zakleić sami, pamiętając o tym, żeby łatki były okrągłe.
Po sprawdzeniu całego sprzętu, można go elegancko złożyć i przygotować do rozpakowania na spocie, aby korzystać z dobrego wiatru, a nie walczyć z małymi usterkami.