Odpowiedź na pytanie tytułowe nie jest łatwa i prawdopodobnie wielu ekologów łamie sobie nad nią codziennie głowę przez długie godziny. Jak dotychczas powstało wiele różnych rozwiązań i idei, które na pewno mają pozytywne efekty, jednak wciąż nie rozwiązują wiecznie pogarszającego się stanu czystości wód oceanów. Ciekawe rozwiązanie zaprezentował Pete Ceglinski i Andrew Turton, którzy od najmłodszych lat związani byli z wodnym światem.
Razem doszli do wspólnych wniosków, nie godząc się na pływanie w wodzie pełnej plastikowych śmieci. Z ich współpracy powstał Seabin Project - urządzenie do poprawy stanu wody na poziomie lokalnym. Może dzięki temu z dnia na dzień oceany nie będą doskonałe, ale jest to bardzo dobry start. Specjalny pływający kosz, umieszczony w porcie, gdzie jest najwięcej śmieci i najspokojniejsze warunki, zasysa wodę i filtruje ją z różnych odpadków i płynów. Urządzenie może pracować 24 godziny na dobę, a filtr można bezproblemowo oczyścić, sprawdzając przy okazji, jakie skarby pływają w naszym otoczeniu.
Każdy "Seabin" to koszt 3.825 USD, a na rozpoczęcie chłopaki zbierają kasę na serwisie Indiegogo. Na szczęście zebrali już wszystkie środki i mogą odpalić szerszą produkcję. Prawdopodobnie nie zamówicie sobie tego kosza prywatnie, ale każdy port mógłby skorzystać na czymś takim. Pamiętajmy, że czyste oceany to przyjemniejsze pływanie i lepsze ryby, więc oprócz rozwiązań technologicznych, warto pamiętać, aby samemu nie pogarszać sytuacji, a nawet czasem zabrać jakiegoś śmiecia z plaży wracając po pływaniu.