Wyjazdy "surfingowe" kamperem to już żadna nowość. Właściwie każdy może sobie pozwolić na wynajęcie domu na kółkach i wyruszenie na wakacje. Oczywiście nie ma w tym nic złego - mobilność, cała ekipa w jednym miejscu i specyficzny klimat gwarantuje doskonałe wrażenia. Co jeśli krótki urlop to za mało, a droga nie kończy się za następnym zakrętem? Poszukiwanie prawdziwej wolności coraz częściej objawia się zniknięciem z internetowych i podatkowych rejestrów, teoretycznie jest to niemożliwe, a w praktyce okazuje się, że jednak się da.
Nie jest łatwo zaoszczędzić wystarczająco, żeby przeżyć rok bez pracy, przejadając swój dorobek. Istnieją jednak ludzie, którym nie odpowiada codzienny pęd za kasą. W takich przypadkach VW T3 lub inny w miarę prosty i tani w naprawie bus przeobraża się w jedyny środek lokomocji i dom w jednym. Niby ciasno, ale ile tych rzeczy, które gromadzimy w domu jest nam naprawdę potrzebnych do szczęścia?
Mimo, że nigdy nie miałem ciągu na budowę domku na drzewie, to muszę przyznać, że amerykański projekt w stanie Washington robi ogromne wrażenie. Nie jest to żadna amatorka, a przy wykonaniu pracował nie jeden znawca tematu. Efektem jest miejsce, które lecąc do Stanów zapisuję w Top 10 wartych rzeczy do zobaczenia. Ciekawe jak wygląda życie na drzewie i za jakimi "nowoczesnymi" wynalazkami mieszkańcy tęsknią najbardziej.
Czy taka pogoń za wolnością jest sposobem na życie? Nie sądzę, ale na pewno spędzając rok w trasie, można nauczyć się wiele o życiu i o sobie. Przy okazji grzechem byłoby nie zaliczyć więcej spotów niż można spamiętać i poznać całej masy ciekawych ludzi. Tylko czy po powrocie do domu, będzie można spokojnie wrócić do codziennej pracy? I czy w tej pracy ktokolwiek będzie chciał nas widzieć?