Naszego zawodnika RS:X
Piotra Myszkę nikomu przedstawiać nie trzeba. Członek kadry narodowej i nasza medalowa nadzieja na zbliżające się Igrzyska Olimpijskie. Aby przybliżyć trudy zawodów i trenowania postanowiłem zapytać Piotra o kilka rzeczy.
Piotr, opowiedz jak wygląda rzeczywistość po Twoim sukcesie w Hyeres?
Puchar Świata w Hyeres to były dla mnie treningowe zawody i jedynie utwierdziły mnie w tym, że przygotowania do sezonu idą w dobrą stronę. Nie ma co świętować, bo najważniejsze zawody dopiero przed nami.
Po zawodach była krótka 2 dniowa przerwa i powrót do treningu. W sumie w Hyeres byliśmy do 13 maja, a później były zawody w Pucku.
Różnie wygląda to z sukcesami, co jest kluczem do zwycięstwa?
Na pewno trzeba wykonać tytanową pracę, by jak najlepiej przygotować się fizycznie do sezonu. Później dużo pływania na desce i testów sprzętu. Wszelkie te rzeczy budują moją przewagę i pewność siebie. Nie mam żadnych talizmanów, nie kieruje się przesądami, po prostu trening, trening i wiara w to co robię.
Nie będę pytał o najbliższy cel, bo zapewne odpowiesz, że Rio. Zdradź nam więc jak wygląda Twój typowy dzień przygotowań
Tak naprawdę to bardzo nudne i monotonne, ale proszę bardzo:
- Pobudka i od razu śniadanie. Rzadko robię poranny rozruch, ale wielu zawodników tego potrzebuje, bo nie jest w stanie się obudzić. Ja z tym nie mam problemu.
- Pierwszy trening jest na RSX:ach koło 10:30-11:00 i trwa około 2h
- Później przerwa z obiadem, odpoczynek i druga sesja treningowa na wodzie lub rower, bieganie albo siłownia.To wszystko zależy od tego co danego dnia chciałbym zrobić.
- Ostatni trening kończę koło 18:00 i wtedy jest czas dla mnie. Kolacja, czas dla rodziny i spać.
- Jedną z najważniejszych rzeczy w treningu to oczywiście odpoczynek i sen.
- Tak w dużym skrócie wygląda mój dzień treningowy.
Talent, siłownia, technika, psychika - jak trenujesz każdy z tych elementów?
Wszystkie z tych rzeczy robię w równym stopniu.
Generalnie pływanie na RS:X to praca nad wytrzymałością siłową. Podczas słabego wiatru przeważa praca wytrzymałościowa, a podczas silnego wiatru przeważają komponenty pracy siłowej i właśnie pod te warunki wiatrowe układam mój trening.
Technika jest każdego dnia. Każdy sztag, rufa, starty treningowe robię tak jak by to były Mistrzostwa Świata. Siłownia zależy od tego jakie warunki przeważają podczas zgrupowania i dozuję ją tylko pod tym kątem. Co do psychy to zawsze jest co robić i po prostu skupiam się na tym, by to co robię na desce robić na 100%.
Z treningiem ogólnorozwojowym jest tak, że trzeba uważać by nie stał się celem samym w sobie. Mój dobry przyjaciel i wieloletni trener windsurfingu powiedział: "żeby dobrze pływać na windsurfingu to trzeba pływać na windsurfingu" i tego się trzymam :)
Techniczne porady dla początkujących RS:X-owców ?
Tak jak w każdym sporcie technika żeglowania, manewry, starty to podstawa, by w ogóle zacząć się ściągać na zawodach. Jest to jeden z nudniejszych i wyczerpujących elementów treningu. Trzeba wykonać kilkaset powtórzeń, by dojść do perfekcji. Na początku sezonu w naszych treningach przeważają ćwiczenia techniczne. To pozwala nam lepiej, panować nad sprzętem podczas wyścigów treningowych, a później regatowych. Moja rada jest taka, jak idziesz na wodę np. samemu, to skup się na tym by zrobić kilkadziesiąt zwrotów na wiatr i z wiatrem. Za każdym razem wykonuj zadania techniczne na 100%, aż wejdzie ci to w krew.
Zdradź nam jak wyglądały Twoje początki na desce i najbardziej absurdalną sytuację na zawodach
Moja przygoda z windsurfingiem zaczęła się dość późno w wieku 15 lat. Wcześniej pływałem na łódce klasy Optymist. Początek mojego windsurfingu był taki, że trener dał mi czterokamberowy żagiel o powierzchni 6m2, odepchnął mnie od pomostu. Przepłynąłem tak kilkanaście metrów i wpadłem do wody. Oczywiście żagiel nabrał tyle wody w kieszeń masztową, że nie mogłem przez pierwszą godzinę wyjąć pędnika z wody. W końcu się udało i cudem wróciłem do tego samego pomostu :-). To był trochę źle dobrany sprzęt do moich możliwości, ale byłem bardzo zmotywowany i się udało.
Najbardziej absurdalna sytuacja jaka mi się przytrafiła to zderzenie z rekinem w Perth na Mistrzostwach Świata ISAF. Rekin był na tyle duży, że zaliczyłem przez niego katape, a na tyle mały, że mnie nie zjadł jak wpadłem do wody ;-).
Rzeczywiście brzmi dość absurdalnie:) Dzięki za rozmowę i powodzenia w kolejnych startach!