Nareszcie, czas oczekiwania na fale się skończył. Początek zawodów Billabong Pipe Masters i eliminacje przeszły dosyć gładko. Dopiero kiedy w rundzie drugiej nikt oprócz Kelly'ego nie mógł złapać porządnej fali, odwołano dalsze heaty w oczekiwaniu na odpowiednie warunki. Długo nie pojawiało się nic. Dopiero wczoraj, przedostatniego dnia z okienka przewidzianego na te zawody, swell uraczył nas swoją obecnością. Chwała temu kto wymyślił internet mobilny, bo bezproblemowo mogłem śledzić na bieżąco wyniki będąc na "śledziku". Miałem nawet to szczęście, że wróciłem dokładnie na finał i było warto. Często mówi się, że ten czy inny pojedynek był wyjątkowy, ale ten był zdecydowanie jednym z lepszych jakie widziałem.
Kelly Slater i Mick Fanning odpadli już wcześniej, więc wiadomo było, że
Gabriel Medina wygrał już tytuł Mistrza Świata jako pierwszy Brazylijczyk. Pozostało mu zrobić to w najlepszym możliwym stylu wygrywając zawody Pipe Masters. Było blisko, ale na drodze stanął
Julian Wilson. Zaczął Julian - 9,93 punktu, na co Medina odpowiedział piękną 10. Potem Gabe dorzucił 9,20 i na minutę przed końcem wracał już na plażę zadowolony. Tymczasem Wilson złapał drugą falę z setu. Wypływając z tunelu już wiedział. 9,70 punktu dało mu prowadzenie i ostateczne zwycięstwo. Sędziowie dopiero na plaży ogłosili wyniki, więc było trochę zamieszania. Julianowi to zwycięstwo dało również tytuł w mini serii
Vans Triple Crown of Surfing gdzie dotychczas prowadził Dusty Payne. Fajnie, że w końcu młody zawodnik zgarnął tytuł. Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku zobaczymy jeszcze trochę walki pomiędzy Mediną, Florencem, a także reprezentantami starej gwardii.