Jak byłem dzieckiem to 11-ego listopada była zima, a teraz myślę czy nie kupić palm odpornych na mróz i zrobić Hawaje na naszym Bagrowym (krakowskim spocie). Do rzeczy: 10 listopad, godzina gdzieś koło 22, dzwoni Paweł (kiedyś gość, którego uczyłem pływać, teraz zajawieniec na maxa), zna lepiej prognozę pogody w Polsce niż Omena i mówi: "Jutro warun na Klimkówce, co robisz?". Nie zastanawiając się zbytnio, mówię: "Pianka mi się rozerwała tak, że dzwonek mi wystaje, jak ogarnę od brata to jadę" (śmiech)
Po chwili telefon do brata "Siema brat pożyczysz mi pianke na wyjazd"
Odp: "Jak to jedziesz beze mnie chyba cię p***, jadę z wami (ahh te brutalne krakusy), ekipa zebrana, jedziemy na pewno!
11 listopada, godzina 6:00, dzwoni budzik i tak dzwoni i dzwoni, a głowa nie przestaje mnie boleć. Jechać? Czy może spać? Na polu szaro, buro i ponuro. Bez wiatru, na myśl mi przyszła do głowy fekalio-plastyka (pływanie w warunkach bez ślizgowych). Po chwili przychodzi zachęcająca myśl, że w listopadzie jeszcze nie pływałem, dziurawa pianka itd. (ubiorę piankę na piankę i będzie). Obudziłem się i przez zbyt długie rozganianie straciłem trochę czasu. Zacząłem zagęszczać ruchy i zrobiłem herbatkę z miodem. Po czym ruszyłem do brata spakować sprzęt i dalej ruszyć pod hangar na bagrach nasze miejsce zbiórki i gdzie trzymamy sprzęcik w lecie.
7:00 wszyscy spakowani i gotowi do wyjazdu Kraków -Klimkówka jakieś 130 km kawałek ale dobrze się jedzie z myślą będziemy pływać w listopadzie. Dotarliśmy na miejsce na 10 :03 piękna pogoda słoneczko wychodzi za gór i rozpala w nas energie do pływania, prognoza na jakieś 6 do 10 m/s .
Dojeżdżamy na miejsce, pogoda piękna, słońce świeci, a na spocie już około 15-20 windsurferów i z 5-8 kitesurferów. Klimkówka to taki akwen na którym tworzy się dysza i podbija do 8-12 m/s . Na spocie wyciągamy żagle na początek 7-8 m2, po godzinie pływania rozwiewa się i wieje jakieś 13- 14 m/s zmieniamy żagielki na mniejsze 6.3 , 6.5, 6.6 , 6.6 ( bez górnego okna) po kolejnych 2 godzinach, kto ma, to zmienia na żagle 4.5-5.5.
Niestety u nas w ekipie nikt tak małych nie zabrał, nie spodziewaliśmy się tak zajebistych warunków na koniec sezonu, aż ciężko powiedzieć, że chyba najlepszych w tym roku. Kto wie, może zima zrobi psikus narciarzom, a my to wykorzystamy. Wracając do domu zrobiłem sobie postanowienie, kupuje świnkę i zbieram na suchą piankę. Krakowskie Aloha !
