Portugalia ostatnimi dniami była nie do poznania. Bałagan na breaku, na którym miały rozegrać się zawody touru ASP uniemożliwiał rozgrywanie heatów przez parę dni, dzięki czemu zawodnicy mieli parę dni na freesurfing na okolicznych spotach, które były lepiej osłonięte od silnego wiatru. Pierwsze rundy nie przyniosły właściwie żadnych niespodzianek i swoje pojedynki wygrali wszyscy pretendenci do tytułu. W trzeciej rundzie mieliśmy okazję zobaczyć jak numer jeden i dwa rankingu przegrywają i przystanek w Portugalii zakończyli
Gabriel Medina i Kelly Slater. W związku z tym szanse na tytuł wzrosły dla
Fanninga i Florence'a. Na początku to młodszy John John wydawał się bardziej zdeterminowany, łapiąc parę 10 i heat za heatem prezentując piękne przejazdy. Z drugiej strony tabeli Fanning po prostu robił swoje i wygrywał każdy kolejny pojedynek. Dopiero w półfinale, dobrą passę
John Johna przerwał
Jordy Smith. Chłopaki spotkali się już raz w finale zawodów Hurley Pro i wtedy również to Jordy był górą. Dla Hawajczyka oznacza to jedynie matematyczne szanse na tytuł, ale w związku z tym, że ostatni przystanek to praktycznie jego homespot, to nie można go jeszcze do końca skreślać. W drugim półfinale
Mick Fanning pokonał zeszłorocznego zwycięzcę
Kaia Ottona, w pojedynku bez większych fajerwerków. Finał też nie był zbyt emocjonujący, jako że w ostateczności Jordy złapał tylko jedną porządną falę z notą powyżej 7 punktów. Mick wybierał fale trochę lepiej i ostatecznie zdobył w sumie 15,50 punktu i wygrał całe zawody. Dzięki temu zeszłoroczny Mistrz Świata awansował na drugą lokatę w rankingu wyprzedzając
Kelly'ego Slatera. Medina wciąż prowadzi, ale nie ma już tak bezpiecznej sytuacji i na Hawajach będzie musiał się postarać o swoje pierwsze zwycięstwo.