Przez cały lipiec i sierpień obserwowałem to co się dzieje na wodzie na "naszej " ( bo tak licznie odwiedzanej ) greckiej wyspie Rodos. Miło mnie zaskoczyło to co widziałem. Posejdon wyjątkowo postarał się w tym roku o warunki na Prasonisi. Wygładził wodę w kornerze zamykając przesmyk do wyspy i zapewnił dużą ilość wiatru prawie każdego dnia, więc mocy w żaglu nie brakowało. Na tak przygotowanym terenie nie zabrakło grup freestylowców, którzy sprawili, że Prasonisi zaczęło przypominać salę gimnastyczną. Skoki, obroty, gleby bolesne, skupienie przed każdym skokiem, radość po czystym lądowaniu.
Dość dużo chętnych do skoków ale wszyscy w zgodzie czekali w kolejce przy brzegu na swoją kolej do startu. I to tak aby nie przeszkadzać innym i mieć dużo miejsca na trik. Takie widoki przez całe wakacje. Bardzo mnie cieszy fakt, że dzieciaki i nauczyciele nie zrobili sobie wakacji od windsurfingu i od rana systematycznie meldowali się na wodzie. Zdecydowanie można stwierdzić, że sport ten nie umiera ale robi się na nowo popularny wśród młodych.
Cały lipiec przyjeżdżała młodzież z Polski na Campy freestylowo-waveowe. W sierpniu zorganizowano kolejny obóz dla dzieciaków z zawodnikami z PWA. Naprawdę widać, że młodzież goni mistrzów. Wieczorami, kiedy robiło się trochę luźniej na wodzie, na treningu zostawali zawodnicy i instruktorzy. Kilkanaście osób każdego wieczoru. Schodzili z wody długo po tym jak światła gasły. Wreszcie sala robiła się pusta, a ludzie rozjeżdzali sie po hotelach nabrać sił, obejrzeć zebrany materiał, złożyć filmik i nakręcić się na kolejny dzień treningu. Zobaczcie sami.
"Peter Picia Chęć"