Prolog
Zacznijmy nostalgicznie:
Od 3 - 4 lat, kiedy to kite stał się moim sportowym nr 1 , marzyłem by w środku zimy wyjechać w ciepłe kraje i dalej pływać!
Marzenia się spełniają. Cel: Egipt -
El Gouna - Red Sea Zone i nowo otwarty kabel. Ekipa klasyczna i najlepsza:
Marek Rowiński i Denis Zurik. Będzie motywacja by skakać wyżej, lepiej i dalej. Spontanicznie, transportując karbowaną PCV z Rewy do domu (mikro jibbpark na podwórku), namawiam na wyjazd Siwego (sławny syn rybaka ze wsi Rewa). W ten sposób będziemy mieszkać w czterech w 2-osobowym apartamencie, póki co.
Ustalamy strategie na triczki
Podróż Tam
Założenia: Spotykamy się wszyscy w Koszalinie i kulturalnie kangurem Mareczka dojeżdżamy na lotnisko Berlin Schoenefeld, zostawiamy autko na parkingu lotniskowym, Niemiec odwozi nas na samolot i po 5h lotu jesteśmy w Hurghadzie.
Rzeczywistość: W przeddzień wyjazdu dzwoni Marek, oznajmiając, że padł mu alternator i będzie gotowy dopiero za 2 dni. Gorączkowe i stresujące poszukiwania połączeń, by dzień później spotkać się z Siwym na dworcu w Gdyni. Lądujemy w przedziale na rowery. W Koszalinie dołączają do nas Marek z Denisem i w tak zacnym gronie kontynuujemy podróż, aż do Szczecina. Tam czeka nas 4h przesiadka na busa.
Szczecińskie taksówy dają radę
Czas umila nam Piotrek Zawodowiec, który ugościł nas w swoich progach i zacnie napoił. Wsiadamy do busa weseli i bardziej zmęczeni, ale tu się okazuje, że to nie koniec, ponieważ Marek z Siwym nawiązują konwersację z Biskupem (domniemany mistrz Polski w boksie) oraz Waldkiem (przez większość czasu śpi, wiec nie udaje nam się zgłębić jego osobowości).
Waldek tak polubił Marka, że aż postanowił się przytulić.
Dostajemy bardzo dużo praktycznej wiedzy w pigułce typu, jak nakładać tynk, jak wyglądają pięści prawdziwego boksera, jak się tatuuje w więzieniu oraz najważniejsze: na budowę się nie nadajemy :D Na lotnisku całkiem klasycznie, odprawa, kolejki i spanie w samolocie.
El Gouna- udane i wesołe 3,5 tygodnia
Założenia: pełne 3,5 tygodnia ciśniemy ile się da na kite'cie i wake'u. Jedna sesja kite i jedna wake dziennie, jak nie wieje to 2 razy wake. Day offik raz na tydzień. Po miesiącu wracamy do Polski jako 4 "pudziany" w życiowej formie.
Rzut ogólny na wyciąg wake.
Rzeczywistość: Pierwszy tydzień nie różni się od założeń. No może w planach nie było zakwasów, które nas paraliżują oraz ataku Siwego na rafę, który regularnie szlifuje ją lewym i prawym bokiem. Po 6 dniach forma wraca i każdy zaczyna pływać jak podczas sezonu.
Magic grab
Zgodnie robimy day offik, by dać zregenerować się ciału i dalej chcemy cisnąć cały tydzień na kablu, bo nie ma jakiejkolwiek prognozy. I tu niestety plan się posypał, w wakeparku coś się psuje i zostaje zamknięty do odwołania. Nuuuuudddaaaaaaaaa!!!!!!! Oglądamy telewizję, chillujemy itp.
Polaki cebulaki na wakacjach
Po 4 dniach nic nie robienia, naszą rozrywką zostają bule dla koksów. Gramy klasycznie, ale przegrany (najdalsza bula od świnki) robi 20 pompek, brzuszków lub przysiadów. Wieczorami się rozciągamy, także czujemy się kwitnąco.
Wieczorne skate sesje przy basenie
Dokładnie po 8 dniach wraca wiatr i zostaje z nami już praktycznie do końca. Ciśniemy ile się da i katujemy nowe triczki. Na sylwestra dojeżdża do nas
Zuza Rusiecka (moja dziewczyna) i team mate z Nobile
Artur Sowa. Teraz już mieszkamy w 6 osób w 2-osobowym apartamencie.
Zuzka
Artur ciśnie z nami ostro na wodzie, ale niestety drugiego dnia dostaje własną deską w czoło i kończy z 6 szwami w kształcie błyskawicy Harrego Pottera.
Artur czoło
Na koniec udaje nam się znowu złapać sesyjkę wake na idealnym flacie.
Presssik na boxie
Jak zawsze pod koniec wyjazdu, 3,5 tygodnia wydaję się kilkoma dniami i chce się posiedzieć drugie tyle. Zwłaszcza, że miejsce jest godne polecenia, a jak kabel ruszy pełna parą to na zimę będzie idealne.
Podróż Z Powrotem
Założenia, a jednocześnie rzeczywistość:
Transfer na lotnisko, 100E za quiver (uważajcie na niemieckie linie lotnicze, nie dość że aptekarze, to jeszcze pełno kruczków małym druczkiem), 5h i w Berlinie. Denisa wrzucamy w Polskiego Busa do Warszawy, a my klasycznie przez Szczecin, tym razem w gościnie u Łukasza Maciejewskiego. Porannym TLK do Gdyni Głównej i tak oto po 26 dniach kończy się nasza egipska przygoda.
Marina w El Gounie.
Serdeczne podziękowania dla bazy RedSeaZone za miłe przyjęcie, a w szczególności Mai za opiekę, Doktorowi oraz Camelowi za foty.
Maciek "Magic" Lewandowski
(Nobile Kiteboarding, Koka Wear, Hydrosfera, WakeProjekt, CoolShoe, Osprey Longboards, GoPro)