Wieczorna pora, wracasz z roboty odpalasz kompa, zaczynasz... www.f wiadomix że z automatu wskakuje ci fejsbuczek...
no to ogień zobaczymy co tam słychać, a tu bum! pierwszy post że Robercik kupił bilet do Maroka... i jeszcze co byś chciał uniknąć tematu oznaczył cie abyś na pewno to zobaczył. Oczywiście były plany i rozmowy, że do Maroka, że musi być period, że secret spoty od Boujmy pozaznaczane już na mapie ale jak to mawia mój kolega "Planowałem puścić bąka, a się zesrałem". Tym razem podobnie, wszystkie plany poległy, aby w ostatniej chwili w 2 dni zmontowała się ekipa.
4 metry 20 sekund... poczułem podjar jak ten małolat w filmie "Chasing Mavericks" co słuchał prognozy z radyjka, z tym że tym razem to BIG Z interpretował windguru:
"ziomuś k#%wa, policz sobie 1,2,3,4 i tak do 20 czujesz? i do tego 4 metry, musimy tam być". Klasyczny schemat, 2 dni później już na wolnocłowym z uśmiechami na twarzy kupujemy czekoladę, co by nie zabrakło energii między sesjami gdzieś tam daleko. Chwila później już Agadir, szybki ogar samochodu, salamalejkum my brother i lecimy. Po drodze wszystkie spoty perełki, surferzy w wodzie, widoki mistrz ale to nie nasze destination. Późnym wieczorem docieramy do naszego Wellness & Spa, Gospodarz z otwartymi ramionami wita nas lokalnym jedzonkiem i omawia pokrótce co tam u niego...
"Guys for next 2 or 3 days no water pump is broken no problem".
Niedziela
Już podczas śniadania słychać jak swell rozbija się o rafę, a z tarasu u góry obserwacje i komentarze: " no nawet wchodzi, poczekamy aż zacznie schodzić woda, zejdzie czop i na wodę", "nawet wchodzi, dobry dzień na rozgrzewkę" po czym na spocie zza winkla downwindem spływa lokales wali przejazd na 4 bottom turny zakończony aerialem, a set na którym to robi jest co najmniej po logo na żaglu... w tym momencie zostało już tylko dokończenie placka z dżemem i ogień !
Poniedziałek
Już podczas śniadania widać było że nie będzie łatwo wyjść gdziekolwiek bo piana w przyboju jest wyższa niż większość backloopów na polskich zawodach wave... Po zwiedzeniu 100 km linii brzegowej, zakopaniu się na plaży osobóweczką w drodze na secret spot doszliśmy do wniosku że nie ma gdzie, i nie ma po co bo można jedynie pokasować sprzęt, a jeszcze prawie tydzień warunu...
Wtorek
Swell spadł do 3 metrów więc od rana do wieczora jechana... wszyscy rozgrzani i wygłodzeni dniem przerwy, progress skakał z godziny na godzinę, aeriale lądowanie na płaskim, goitery, taki, off the lipy, straplessy backloopy i inne pierdoły to po krótce wrażenia z wody. No i jeszcze zagubione poniedziałkowe sety, które raz na jakiś czas dawały dobrego kopa adrenalinki bo 5 metrowy przybój 500 metrów od brzegu potrafi podnieść lekko ciśnienie :)...
Środa, Czwartek, Piątek
Podobnie jak wtorek tylko z większą częstotliwością wszystko wjeżdżało i odpięcie było takie że co chwile ktoś wracał z buta po suchej rafie z kajtem szukając deski na skałach albo zamiast kraulem po sprzęt, to truchtem po jeżowcach... z tej strony znowu muszę pochwalić deseczkę AERO bo pomimo wielu lądowań na skałach jedynie się porysowała, gdzie deseczka kolegi co raz to dziura! Oprócz tego Arabskie Targi z przyprawami, lampy Alladyna i Drive thru Tażin (lokalna potrawa) po drodze na lotnisko do Marakeshu, a w międzyczasie przez cały tydzień smsy od ziomków z całej Polski z głupimi pytaniami "czy wchodzi" albo czy jest pływanie... może dlatego chyba na żadnego z tych smsów nikt nie odpowiedział ale pozdro dla was ziomeczki, naprawdę wchodziło i było pływanie :). Na koniec znowu dodam że sto na sto, może z wyjątkiem jednego dnia no ale w końcu tego dnia w Nazare bili rekord świata na 100 metrowej fali więc możemy wybaczyć sobie że nie zeszliśmy wtedy na wodę...
Do następnego. Inszala !
Dżordż