26.09 Pierwsze pływanie!
O TAK! Wczoraj po raz pierwszy zaliczyliśmy sesyjkę kitową! Dojechaliśmy na Krym, gdzie niedaleko miejscowości Sterehusche jest całkiem spory cypel o nazwie
Bakal's'ka kosa. Według prognozy miał wiać północny-zachód więc spot był idealny na ten kierunek. Wave z jednej, płaska woda z drugiej. My na pierwsze pływanie wybraliśmy płaską stronę.
Do spotu dojazd po polnej drodze, same dziury i błoto - nie byliśmy pewni czy dotrzemy w to miejsce, które na mapie tak zachęcająco wygląda. I to jest główny problem nieznanych terenów, sprawdzasz na zwykłej mapie i miejsce wygląda na idealne do pływania a w rzeczywistości nie da się tam dojechać bądź brzeg jest nie do pokonania albo piękna, widziana oczami GoogleMaps, błękitna laguna okazuję się śmierdzącą smródką.
Sesja zaczęła się przygodą.
Maciek jako pierwszy zmontował cały sprzęt i żeby nie przeszkadzać lokalnym rybakom pognał na koniec cypla. Po sekundzie
Olek krzyczy "Młody się "topi"" więc
Zuza i Gosia, już ubrane w pianki sprintem dobiegły na wysokość Maćka, rzuciły się do wody żeby go ratować - niczym w "Słoneczym Patrolu" (z tym, że było z 13°C i wiał zimny, północny wiatr więc trzeba było zrzucić zimowe czapki jeszcze na brzegu). Okazało się, że Młody za mocno napompował kite'a i przy bardzo mocnym łupnięciu o wodę puścił jeden zawór.
Po tej akcji, po chwili wahania wyszyliśmy jeszcze raz na wodę. Wiało mocno, chłopaki pływali na Nobile Fifty-fifty 7m2,
Zuza wzięła Nobile T5 7m2, a
Gosia T5 5m2. Było bosko, pływaliśmy aż do zachodu słońca i sinych stóp.
27.09
Wieczorem po ostatnim (pierwszym) pływaniu dotarliśmy do miejscowości
Myrnyi, gdzie obudziliśmy się rano nad piękną laguną. Myrnyi okazała się "nadmorskim kurortem" w stylu ukraińskim. Ludzie przemili, doradzali w sklepie jakie masło kupić i jaki browar jest dobry. Tu też, odkryliśmy, że się nam nie wydaje, że kupowana mineralna woda jest słona, ale faktycznie wybór jest: gazowana, niegazowana i obydwie w wariancie solonym...
Tego dnia prognoza nas oszukała i nie wiało. Dzień został wykorzystany na jogging, ćwiczenia na taśmach TRX, rozciąganiu się i jedzeniu. Na szczęście już wieczorem, kiedy graliśmy w karty w "Leszku" poczuliśmy jak nim buja - dobry znak - rozwiewa się. Faktycznie od rana kolejnego dnia (czyli dzisiaj) wiało! Na lagunkę zjechało kilku lokalesów i nawet instruktorzy otworzyli szkółkę (wyglądającą na opuszczony kontener) żeby poszkolić dwóch kursantów.
Sesyjka siadła zacnie i mimo lekko sinych palców od stóp pływaliśmy 4 godziny! Nagraliśmy dużo dobrego materiału, także każdy z bananem na buzi zszedł z wody i wygłodniały ze smakiem spałaszował ugotowany w Leszku obiad.
Prognozy na wiatr nie było w tym miejscu na najbliższe dni więc zawineliśmy obóz i ruszyliśmy na południe.
Aleksander 'Olek' Lewandowski