Na Maui jestem siódmy albo szósty rok z rzędu, musiał bym poszukać w archiwum Sieplywa.pl :) Za każdym razem
głównym pretekstem do przyjazdu na tą śmieszną wysepkę na Pacyfiku jest sesje zdjęciowa dla firmy windsurfingowej z którą współpracuje od wielu lat. Pamiętam jak pierwszy raz tutaj wylądowałem - całą drogę z lotniska miałem banana na twarzy. Teraz kiedy jestem tutaj n'ty raz z rzędu to te reakcje są bardziej stonowane.
Jestem na miejscu od ponad tygodnia i dopiero dziś pojawiły się odpowiednie warunki aby zacząć robić zdjęcia i popływać na falach.
Tydzień zleciał mi na organizowaniu się i wdrażaniu w wyspiarski rytm życia. W pewnym momencie nawet sobie pomyślałem - po co ja tu przyleciałem - nie wieje, nie ma fali... nuda. Dziś jak wszedłem z aparatem do wody i spędziłem prawie trzy godziny strzelając foty to przypomniałem sobie o celu tej podróży i wszelkie zwątpienia zmyły ze mnie fale pod którymi musiałem nurkować aby nie zostać zmłóconym.
...koniec tych wywodów, zobaczcie selekcje zdjęć poniżej, z ostatnich kilku dni, jaką dla was przygotowałem.
Bogo.